sobota, 29 kwietnia 2017

Od Erica cd. Kiary

Kiedy Robert nad tym wszystkim myślał w pokoju zapanowała cisza, którą dopiero po paru minutach przerwało pukanie drzwi i wejść do pokoju Ramona, na którego widok się zdziwiliśmy, gdyż nikt z nas nie spodziewał się teraz wizyty mężczyzny.
- Robert nie smuć się... Sam dobrze wiem jak się czujesz - westchnął i podszedł do niego na co wstałem i wyszedłem z pokoju wiedząc, iż to będzie raczej długa rozmowa i lepiej będzie, żebym tam nie siedział i dodatkowo go nie stresował. Przed pokojem przyjaciela tak jak się spodziewałem stała nadal Kiara, która popatrzyła na mnie wzrokiem mówiącym "i jak?".
- No załamany jest... Miał kiedyś wypadek z szablą przez co się boi a jeśli do tego dochodzi śmierć Artema, którą przeżywa tak samo jak ja no to nie ma co się dziwić... Artem był dla nas jak starszy brat tylko, że z Robertem przebywał cały czas nawet w tedy gdy ja musiałem wracać do domu - westchnąłem opierając się plecami o ścianę.
- Każdemu z nas jest ciężko... - stwierdziła siostrzenica na co skinąłem głową zgadzając się z nią w stu procentach. Chociaż wiem, że Artem chce byśmy byli szczęśliwi i nie jest w żadnym stopniu zły na nas, że umarł przez taką a nie inną śmierć to ta pustka po nim zawsze w sercu pozostanie i raczej nikt jej nie uzupełni, ale przynajmniej przez tą rozmowę jakoś lekko się zmniejszyła. Miałem już coś mówić, ale przybiegł lekarz Smoków co mnie w małym stopniu zdziwiło, lecz mój wyraz twarzy pozostał niewzruszony... No cóż założyciel czy też przywódca gangu raczej uczuć pokazywać nie może a przynajmniej tak się nauczyłem!
- Ta trójka dzieciaków się obudziła i są przestraszone a my ich uspokoić nie możemy... - rzekł zdyszany a ja wraz z Kiarą popatrzeliśmy po sobie oraz skinęliśmy zgodnie głowami i rzuciliśmy się do biegu w stronę oddziału medycznego gdzie znaleźliśmy się po pięciu minutach a ja zdałem sobie sprawę, że cały czas biegamy w strojach do szermierki... Pięknie normalnie! Szablę też mam więc niech wróg się nie waży podchodzić, bo łeb odetnę i tyle! Szybko omiotłem wzrokiem trójcę świętą i ich przerażonych przyjaciół dlatego wzrokowo powiedziałem Kiarze, że lepiej niech lekarze wyjdą, bo tak to prędzej serce im z piersi wyskoczy niż dadzą się zbadać co zrobiła od razu i już po kilku sekundach na sali zostałem tylko jak, siostrzenica, dzieciaki i Hrabia z Lordem.
- Spokój mi tu! Nic wam nie zrobią! - rzekłem lodowatym tonem przywódcy na co zatrzęśli się jeszcze bardziej a niektórym łzy stanęły w oczach na co westchnąłem - Spokojnie nic wam nie będzie... Smoki to nasi sprzymierzeńcy a kiedy was znaleźliśmy mieliśmy bliżej do ich bazy nisz naszej więc tu was operowano i dzięki nim żyjecie więc wypada podziękować - powiedziałem tym razem nieco spokojniej na co skinęli głowami oraz zaczęli się uspokajać i rozglądać z zaciekawieniem po miejscu gdzie się znajdują.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz