piątek, 7 kwietnia 2017

Od Connora cd. Mari

Znowu nie mogłem spać... Obudziłem się dzisiaj w nocy chyba z pięć jak nie więcej razy aż wreszcie powiedziałem dość i zacząłem się szybko ubierać w normalne rzeczy budząc przy tym Vinci'ego, który patrzył na mnie swoimi mądrymi oczami z zainteresowaniem na co poklepałem swoje udo dając mu tym samym znak, że idziemy na nocny spacerek. Była godzina pierwsza w nocy więc oprócz żołnierzy stróżujących przy zasiekach nikogo na placu nie było. No może Mason i Kias się jeszcze gdzieś tu kręcili, ale oni pewnie jak zwykle mogli szukać tylko sensacji w naszym świecie obozowym. Dlaczego akurat mnie spotkał taki los... - westchnąłem w myślach omijając szerokim łukiem wszystkich żołnierzy i po wielu trudach wreszcie trafiłem do stajni gdzie chciałem iść oczywiście do Venusa, mojego ukochanego ogiera, który zawsze pomagał mi się uspokoić oraz jakby mnie pocieszał przy czym też rozśmieszał swoim śmiesznym zachowaniem. Nagle mój psiak coś zwęszył a widząc jak przekraczam próg stajni zaczął cicho szczekać przez co wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłem niepewnie głowę a widząc Mari o ile dobrze zapamiętałem imię dziewczyny, która przeze mnie leżała na medycznym zdziwiłem się niesamowicie przystając w miejscu oraz obserwując ją jak głaszcze mojego konia, który nie miał nic przeciwko. Dziewczyna zauważywszy mnie też nie ukrywała zdziwienia, lecz teraz patrząc w jej oczy miałem coś w rodzaju mini zawału, ale nie ruszyłem się z miejsca nie chcąc wyjść na kompletnego tchórza. Nie ukrywam, że serce waliło mi jak szalone a głosy w mojej głowie wręcz krzyczały, iż mam uciekać jak najszybciej czego nie zrobiłem, ale za to niepewnie do niej podszedłem zatrzymując się na dystansie pięciu kroków między nami. Vinci wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie i nie krępował się by zacząć się do szarookiej łasić za co otrzymał od niej oczywiście pieszczoty, lecz Venus potrafił być niezłym zazdrośnikiem dlatego i on zwrócił na siebie uwagę Mari. No dalej Connor dasz radę coś powiedzieć - rzekłem w myślach nabierając powietrza do płuc.
- C-chyba Venus cię polubił - powiedziałem cicho ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- To twój koń? - zapytała nieco pewniejszym tonem głosu niż mój.
- T-tak! A t-ty masz k-konia? - tym razem to ja zadałem pytanie nadal gapiąc się w tą bardzo "interesującą" podłogę.
- Niestety nie... - odparła teraz bardziej nieśmiało.
- A c-chcesz? - pytałem dalej zerkając na nią nieco a na jej twarzy ujrzałem zdziwienie oraz szczęście.
- Jasne! To znaczy byłoby fajnie... - krzyknęła, lecz od razu zniżyła swój ton głosu do mojego.
- N-no t-to chodź - rzekłem wymijając ją szybko, ale potem moje tępo stało się spokojniejsze. Denerwowałem się obecnością Mari... No trochę się nią interesowałem, była ładna, ale też i krucha... Poza tym pewnie już kogoś miała zresztą kto by się interesował kimś takim jak ja? Patrzyłem na boksy, lecz ja wiedziałem jakiego konia chcę jej dać. Trochę nam zajęło zanim dostaliśmy się na koniec stajni dlatego będę musiał go przenieść gdzieś bliżej wejścia stajni. Kiedy stanęliśmy przed odpowiednim boksem odwróciłem się do szarookiej twarzą. - To Ventus, jest klaczą pełnej krwi angielskiej tak jak Venus. Bardzo skoczna i szybka należy do jednych z najszybszych koni w ratuszu. Jak chcesz może być twoja - powiedziałem jakoś się nie jąkając. Klaczka była również gniada jak Venus, ale ja potrafiłem rozpoznać swojego konia nawet gdyby się zgubił i odnalazłbym go po sześciu latach.

<Mari? :3 Cieszysz się? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz