- Za mury? - spytałem zaskoczony.
- Tak! Prooooszę! - powiedziała patrząc mi w oczy, a gdy nadal nie mogła sobie ułożyć wygodnej pozycji, przyciągnąłem ją bliżej siebie tak by nasze ciała się bardziej dotknęły i ja pocałowałem w usta, trzymając w silnym uścisku.
- No dobrze! - odparłem odrywając się od jej ust - A co byś tam chciała robić? - spytałem.
- Pojeździć i pozwiedzać! - powiedziała jak turystka na co się cicho zaśmiałem.
- To wycieczka będzie długa! - zaśmiałem się wciąż przyciskając ją do swojego torsu. Nie ukrywam że Rous mnie pociągała, lecz wiedziałem że to za wcześnie dla niej, co pokazała mi swoim spojrzeniem wczoraj. Jednak nie miałem jej tego za złe, bo ją kochałem, a bez tej "przyjemności" da się żyć, zwłaszcza że cały czas mam przy sobie taką królewnę, która sprawia że moje serce skacze z radości gdy się uśmiecha! Jest najpiękniejszą kobietą na kuli ziemskiej i czułem się przy niej "normalnie". Nie miałem już koszmarów i czułem się jakby moje życie w końcu stało się lepsze.
- To pójdziemy?! - niemalże krzyknęła z radośnie, zaplatając mi ręce na karku.
- Pójdziemy! - powiedziałem, na co mnie pocałowała i z radości tak się do mnie przytuliła, że prawie straciłem równowagę, lecz na szczęście nawet gdybym "upadł" na tylko plecami na łóżko.
- Jesteś kochany! - powiedziała uradowana, na co się uśmiechnąłem.
- Pójdziemy, ale najpierw pójdę po śniadanie i wszystko przygotuję bo to będzie raczej długi wypad, a ja chcę być przygotowany na wszystko! - powiedziałem do niej spokojnie - Poczekasz na mnie? - spytałem na co kiwnęła energicznie głową - W takim razie czekaj na mnie aniołku! - powiedziałem, pocałowałem ją i przeniosłem na łóżko ze swoich kolan. Z jej pokoju wyszedłem nieco ostrożnie, bo nie chciałem zobaczyć ojca Rous... Bałem się go! Pobiegłem wszystko przygotować, a mianowicie do swojego pokoju, gdzie zaczynałem przygotowywać swojego Barett'a, cz 75, oraz naboje do nich. Wszystko dokładnie i szybko posprawdzałem. Apteczki musiałem niestety posprawdzać dopiero przy koniach, gdyż zawsze są w schowkach przy siodłach, wiec przygotowałem na wszelki wypadek, odkażające, przeciwbólowe, antyzynę i inne potrzebne rzeczy.
Zamknąłem pokój na klucz i poszedłem szybkim krokiem po śniadanie na stołówkę, uważnie patrząc by nikt mnie nie zauważył z przyjaciół. Wziąłem szybko dwie racje żywnościowe i wracałem do pokoju mojego aniołka, gdzie czekała na mnie w sumie jakieś 15 minut. Szybko zjedliśmy, kazałem mojemu aniołkowi się ciepło ubrać, bo noce bywały chłodne i wyszliśmy. Nadajnik wyjątkowo zostawiłem w pokoju, bo nie chciałem żeby William, ojciec, albo co gorsza ojciec Rousi nam przeszkodził! Zabrałem Barett'a przerzucając go sobie przez ramię i wziąłem część leków, a drugą Rous. Do stajni prześlizgnęliśmy się bez problemów, gdzie nasze wierzchowce nas przywitały z radością. Podczas gdy aniołek głaskał swojego konia, ja zaczynałem wkładać leki do apteczek, które były jednak mało wyposażone, zapewne po tym jak rozwaliłem sobie głowę...
Osiodłałem konie i pokazałem Rous jak to robić, żeby też w razie czego mogła sobie sama poradzić, gdy mnie nie było w pobliżu czy coś. Poczekaliśmy na odpowiedni moment i kiedy była zmiana wart, a bramy się rozchyliły żeby wpuścić zmęczonych żołnierzy, zasłoniliśmy sobie głowy kapturami bardzo porządnie i wyjechaliśmy cwałem za mury, mijając zdziwionych żołnierzy. Oboje z aniołkiem mięliśmy czarne konie, a takich było pełno ostatnio, tak samo jak gniadych, więc nikt raczej się nie zorientował kto opuszcza mury, zwłaszcza dzięki nakryciom głów! No... Może brat się zorientuje, ale on by to zrozumiał, że chcę pobyć sam z moją kruszynką, ciesząc się z nią przejażdżką i zwiedzaniem, a gdybym miał nadajnik, to William zapewne by wysłał tropiących, a tak nie wiedział gdzie nas szukać...
- Dokąd jedziemy? - spytała zainteresowana.
- Najpierw pokażę Ci prywatną bibliotekę Duchów i Przemytników, naszych sojuszników! Jest ogromna i powinna ci się spodobać jeszcze z kilku powodów, lecz więcej Ci nie zdradzę! - zaśmiałem się - Później zabiorę Cię w pewne stare, opuszczone miejsce, ale też jest tam ładnie! - dodałem na co się uśmiechnęła i przyspieszyliśmy.
< Rous? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz