- Ja tylko myślałem że robię dobrze... Mówiono nam że jesteście źli, a my tylko chcieliśmy chronić wieżę... Nasz dom, który tak naprawdę nigdy nim nie był! Wszystko było jednym, wielkim kłamstwem! Nie wincie nas za to że chcieliśmy chronić nasze rodziny... Byliśmy przekonani że jesteście źli tak samo jak Trupy czy teraz Demony! Założyciele i inni wciąż nam to mówili, więc jak mieliśmy im nie wierzyć?! Ludziom którzy stworzyli obóz i powinni dbać o nasze bezpieczeństwo oraz mówić nam co i jak. A jednak kłamali i specjalnie, raniąc nas i robiąc z nas ponownie psy, tak jak to robili z nami wcześniej na tych cholernych poligonach! - powiedziałem a po policzku spłynęła mi łza gdy leżałem na plecach, lecz nie miałem siły nawet żeby jej zetrzeć. Było mi już wszystko jedno, co ze mną będzie... - Oznaczyli nas jak bydło, zakładali obroże w których się dusiliśmy... Specjalnie je ścieśniali żeby nam pokazać że jeśli chcą to mogą nas zabić! Ja na poligon trafiłem po były kolega mojego ojca powiedział ze mnie tam dużo nauczą, lecz nie wiedział o tym co tak naprawdę tam z nami robili... Kiedy wróciłem, ojciec się tak wściekł, że rozpętał istną burzę i zaczęto się interesować tymi poligonami oraz zabił większość katów, których tropił niczym prawdziwy pies myśliwski swoje ofiary. Przepraszał mnie wiele razy za to że mnie tam puścił. Resztę tych bydlaków zabiła Kiara... - powiedziałem i zacząłem głaskać Aurorę po łebku delikatnie, na co pacnęła dwa razy ogonem o łózko - Aurora ciężka troszkę jesteś - westchnąłem na co fuknęła na mnie - Przepraszam jaśnie panią że wyrażam swoje zdanie! - dodałem na co tym razem coś mruknęła pod nosem, całkowicie dając mi ignora - Dzięki Aurora... - mruknąłem niezadowolony, na co znowu pacnęła radośnie dwa razy ogonem.
- Zjedz coś Will bo padniesz w końcu! - westchnął Eric.
- Nie chcę... Nic nie może przejść mnie przez gardło - odparłem zamykając oczy, które były dziwnie słabe. Zacząłem z trudem łapać oddech, co zaraz zobaczył założyciel Śmierci.
- Will co Ci jest?! - spytał zaniepokojony co mnie zdziwiło.
- Nie mogę.... oddychać... - powiedziałem i nagle straciłem przytomność. Głowa mnie bolała, było mi zimno i walczyłem o każdy wdech i wydech. "Chyba się rozchorowałem..." przeszło mi jeszcze przez myśl i pogrążyłem się w swoich snach.
< Eric? ;3 ma ciężką grypę, bo zbyt dużo stres tym wszystkim no i nic nie jedzenie też dolało oliwy do ognia ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz