piątek, 17 marca 2017

Od Tamary cd. Erica

Cholera znalazł mnie! Ale jak?! Takie umiejętności, mają tylko snajperzy... Czyli on... on... też nim jest! Inaczej by mnie nie znalazł. Kiedy mnie do siebie przytulił, to poczułam się niezaprzeczalnie dziwienie i nie była zbyt zadowolona że to zrobił, bo na tyle mu nie ufałam! Jednak słysząc te wszystkie słowa, poczułam jak mi bardzo brakowało czegoś takiego... Ojciec miał mnie już gdzieś i nie traktował jak córkę, tylko wysyłał ciągle na misje, więc nie miałam jak z nim porozmawiać i o to mu chyba chodziło... Można powiedzieć że poczułam jakąś sympatie do mojego em... wujka... Trochę czasu mi zajmie, zanim się do tego przyzwyczaję, ale skoro brat i reszta mu zaufali, tak jak temu obozowi, to ja też powinnam! W końcu tutaj nas od samego początku dobrze traktują, nie naciskają, są mili i w ogóle pozwalają nam na takie normalne rzeczy jak spacer czy odpoczynek! U nas to prawie w ogóle nie mięliśmy odpoczynku... My w zasadzie mięliśmy tylko sen i nic więcej, nie mówiąc że to bardzo krótki sen!
W końcu Eric rzucił mi na nogi lekarstwa w tabletkach, na co mi częściowo ulżyło, bo nienawidziłam igieł i to było widać! Otarłam łzy i po chwili wzięłam tabletki do ręki i połknęłam je aż trzy, ale mój organizm był do tego przyzwyczajony.
- Dołączę do Śmierci... Pójdę za bratem i resztą! W wieży już nie mam czego szukać... Już pewnie nas nazwali zdrajcami, stąd Ci zabójcy, co dzisiaj mnie ścigali... Mają nasze zdjęcia, więc to nie pierwszy raz, kiedy wyślą za nami ludzi! Już nigdy nie będziemy bezpieczni... Zrobią wszystko by nas zabić. Właśni ojcowie wysyłają ludzi by nas zabić za rzekomą zdradę, której nigdy nie popełniliśmy... My tylko uciekliśmy, ale to nie zdrada! - powiedziałam przez łzy na co znowu mnie przytulił.
- O nic się nie martw! Nie pozwolę was skrzywdzić! Jesteście tu bezpieczni... - odparł spokojnie, na co mu uwierzyłam. Tak, dobrze słyszeliście! Uwierzyłam facetowi, którego wcześniej się bałam, a teraz przytulam się do niego, jakby był moim ojcem! Tylko że takim przyszywanym i prawdziwym... Nie to co mój ojciec... Śmieszne! Helsing jest moim wujkiem, a zaczynam go traktować jak ojca, po tej jednej rozmowie i po tym jak mnie uratował.
- Dlaczego oni nam to robią? Czemu tak się zachowują...? - szepnęłam załamana.
- Nie mam pojęcia, ale wiem że popełnili straszny błąd wyrzekając się was i chcąc was skrzywdzić! Jeszcze będą tego kiedyś żałować... A teraz chodź! Jesteś przemoczona i zmarznięta, a w dodatku powinnaś leżeć w ciepłym łóżku - odparł i wstaliśmy.
- Nie chcę na medyczny... Nie czuję się tam dobrze! - odparłam z przestrachem.
- Tutaj nikt Ci krzywdy nie zrobi! To nie wieża... Będzie dobrze, zaufaj mi dobrze? - powiedział czochrając mnie po mokrych i oklapniętych włosach.
- No dobrze... - szepnęłam i wróciliśmy na oddział medyczny. Ktoś przyniósł mi rzeczy na przebranie w które szybko się ubrałam kiedy nikogo nie było i było mi o wiele cieplej. Kiedy tak leżałam w ciepłym łóżku i patrzyłam się za okno, usłyszałam że ktoś się zbliża, a tą osobą okazał się być mój zmartwiony brat.
- Podobno Cię postrzelono! - powiedział zmartwiony, siadając na krześle obok mnie.
- Tak.. Reker... To... To byli nasi! Duchy! Oni mnie ścigali i chcieli zabić! Gdyby wtedy nie wsparcie żołnierzy Śmierci, to już byłabym martwa, bo gonili mnie zaciekle i dali najlepszych tropiących z wieży... - powiedziałam lekko przestraszona - Oni chcieli mnie zabić braciszku... - dodałam szeptem, patrząc w jego oczy, które wybuchły gniewem i bólem jednocześnie.

< Reker? Eric? ;3 ona też zgadza się dołączyć do Śmierci xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz