Kiedy Tamara wyskoczyła przez okno myślałem, że sobie zaraz z własnej głupoty w łeb strzelę! Dobra to moja wina, że zapędziłem się w niedowagę i ledwo co dycham, lecz to powinno się zmienić. Nie mogłem dłużej czekać więc zerwałem się na równe nogi i popatrzyłem na zachmurzone niebo potem w dal gdzie dziewczyna już znalazła pewnie kryjówkę.
- Będzie padać - stwierdziłem zdenerwowany - Zombie się znowu zlecą gdy wyczują obecność ludzi - dodałem chowając do kieszeni niezauważalnie lek uspakajający i przeciwbólowy tym razem w tabletkach.
- Dlaczego uciekła? - zdziwił się Reker i już chciał biec za siostrą, lecz powstrzymałem go ruchem ręki.
- Wy wracacie na oddział odpoczywać a ja poszukam Tamary - stwierdziłem uparcie - Później przyjdę pomóc wam z papierami, bo potrzebuję kilku informacji - rzekłem jeszcze każąc wzrokiem Edwardowi dopilnować by trafili w odpowiednie drzwi. Kiedy zniknęli również wyskoczyłem przez okno, lecz gdy wylądowałem na dachu stwierdziłem, że się porzygam albo padnę a twarz. Nie jadłem tyle obiadu już od dłuższego czasu więc cóż się dziwić? Nie zawróciłem jednak tylko parłem przed siebie niczym niezniszczalny żołnierz, na którego w sumie mnie szkolono, lecz wymazywałem te słowa powoli ze słownika by nie dołować się przeszłością jeszcze bardziej.
Skakałem jeszcze chwilę po dachach aż wreszcie dostrzegłem jakąś osobę ukrytą w cieniu i od razu stwierdziłem, iż to musi być Tamara, w której stronę od razu podbiegłem. Nie tylko ty jesteś snajperem - westchnąłem w myślach znajdując się na dachu już odpowiedniego budynku. Chciała znowu uciec, lecz ja złapałem ją za zdrowe ramię i zmusiłem by usiadła obok mnie. Chodź padał deszcz ja dobrze wiedziałem, że płacze. Łzy zawsze różnią się od tej słonej cieczy, które wytwarzają ludzkie oczy. Przytuliłem ją do swojego prawego boku, nie była z tego zadowolona, lecz mnie nie odepchnęła co można było nazwać pewnego rodzaju sukcesem. Moje blond włosy już całkowicie oklapły przez tą "przepiękną" pogodę czym się teraz jeszcze nie przejmowałem. - Wiem, że to dla ciebie nowa sytuacja, w której pewnie nie umiesz się odnaleźć... Wiem jak to jest gdy w jeden dzień życie zaczyna ci się walić i rozsypywać w drobny mak... Przed wojną nigdy nie miałem łatwo a ojca chodź fizycznie posiadałem i widziałem codziennie to tak na prawdę uważałem go za obcego mi człowieka... Pewnie nadal traktujesz wieżę jak dom i przez tą nagłą zmianę ojca, który wydawał się być strasznie kochany i niby nie żył przez tyle lat się dołujesz, ale jeśli ciało jest smutne to serce powoli umiera i dobrze o tym wiem! Jesteś bardzo sympatyczną i piękną dziewczyną, która posiada na pewno wspaniałego chłopaka. Wiem, że nie będziesz traktowała mnie jak członka rodziny, ale chociaż zaprzyjaźnij się może z kimś z obozu. Zrozumiem jeśli będziesz chciała tu zostać, ale być osobą "bez obozową" nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu tylko się już więcej nie smuć! Nie chcę by tak młoda dziewczyna żyła tylko łzami i smutkiem. Życie jest krótkie więc cieszyłbym się gdybyś zapamiętała je jako kolorowe dni przepełnione szczęściem! Tak wiem jaki byłem i czym cię straszyłem, lecz ja się zmieniłem! Nigdy bym ci takiego czegoś nie zrobił... Zresztą co ja gadam i tak mi w nic nie uwierzysz - westchnąłem rzucając na jej nogi tabletki - Połknij to ból cię opuści. Wiem, że boisz się igieł więc pewnie taka forma bardziej ci odpowie - dodałem jeszcze i dopiero teraz zwróciłem uwagę na to jaki ja jestem przeraźliwie chudy...
<Tamara? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz