środa, 1 marca 2017

Od Rous cd. Will'a

Ojciec Willusia był straszny! Widać było na pierwszy rzut oka, iż jest z niego bardzo porządny wojskowy taki sam jak tamci tylko, że on miał mundur Duchów a nie Trupów czy też Śmierci... Każde słowo mężczyzny było niczym uderzenie w twarz na co trzęsłam się jeszcze bardziej, lecz starałam się nie płakać, nawet kiedy wyszedł odczułam tylko lekkie rozluźnienie i gdyby nie Will to chybabym wybiegła z płaczem. Gdy przeniósł mnie całą na swoje łóżko to jeszcze bardziej się w niego wtuliłam i dopiero po kilku dobrych minutach zdążyłam się uspokoić i jakoś dojść do siebie, lecz przez te wszystkie emocje zaczęłam robić się senna przez co niespodziewanie zasnęłam! Bałam się, że Willek może się na mnie zezłościć, iż go nie uprzedziłam, ale co ja mam poradzić jeśli było to tak nagle?
****
Gdy się obudziłam był już środek nocy. Mój tygrysek spał więc pomyślałam, że mam szczęście w nieszczęściu! Przypominając sobie o tym co zrobiłam zaczęłam powoli oraz z wyczuciem wyczołgiwać się z jego silnego uścisku co mi nawet dobrze wyszło, bo blondyn nawet nie drgnął. Kiedy byłam wolna popatrzyłam jeszcze na niego przez dłuższą chwilkę aż wreszcie niepostrzeżenie opuściłam oddział. Zaczęłam kierować się do swojego pokoju a po drodze natrafiłam na Roksi, która od razu zaczęła iść przy nodze. Nie odezwałam się do suni ani słowem a gdy weszłam do pokoju gdzie zobaczyłam ojca to zmarszczyłam z niezadowolenia brwi.
- Rous... - odezwał się jako pierwszy - To prawda, że na ciebie napadli? - dodał po krótkiej przerwie na co skinęłam głową i lekko się zatrzęsłam.
- Wiele rzeczy się dzieje jak nie ma ciebie w wieży - jęknęłam rzucając się na łóżko gdzie schowałam twarz w poduszkę - Ale Will mnie uratował - sprostowałam próbując jak najszybciej zakończyć rozmowę.
- Wiesz, że po śmierci Dana zostałem dowódcą... Mam teraz więcej obowiązków Rousi - westchnął głaszcząc mnie po głowie.
- Przecież możesz zawsze odmówić misji - mruknęłam klepiąc w kołdrę, na którą po chwili wskoczyła suczka. Zabrałam ją trochę wyżej i zaczęłam głaskać co mnie uspokajało.
- Ta psina to od blondyna? - zapytał a raczej stwierdził tata.
- Tak nazywa się Roksi - odpowiedziałam mu próbując ukryć swoje przybicie - Możesz iść? Jestem zmęczona... - dodałam na co on pocałował mnie w czoło.
- Dobranoc skarbie - rzekł gasząc światło.
- Dobranoc - odparłam a po chwili ojciec zniknął za drzwiami dając mi się normalnie wyspać.
****
Następnego dnia nie wychodziłam z łóżka. Źle się czułam fizycznie jak i psychicznie więc nie chcąc robić nikomu kłopotów leżałam tak sobie z sunią, którą wreszcie musiałam wypuścić. Na szczęście gdy otwarłam drzwi zobaczyłam Aurorę, do której mała od razu pobiegła radośnie merdając ogonkiem. W końcu Aurora była jej mamą więc nie dziwiłam się, że tęskni tak samo jak ja za swoją. Kiedy wróciłam z powrotem na łóżko, na którym położyłam się na brzuchu usłyszałam pukanie do drzwi, które zignorowałam. Otworzę tylko jednej osobie i chyba można się domyślić komu...

<Will? :3> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz