czwartek, 2 marca 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Wyrwanie się za mury świetnie na mnie wpływało! Wreszcie po miesiącu spędzonym na leżeniu na medycznym mogłem poczuć ciepły wiatr na twarzy, wsłuchać się w stukot końskich kopyt oraz rozejrzeć się po naszych terenach, które w jakiejś części zaczęły budzić się do życia. Persefona i Feniks były dzisiaj bardzo energiczne i aż rwały się do galopu czy też cwału. W pewnym momencie naszej przejażdżki wpadłem na bardzo głupi, śmieszny, ale też dziecinny pomysł. Rozejrzałem się w okół a widząc drogę z paroma przeszkodami, które naszym wierzchowcom nie robiły trudności uśmiechnąłem się chytrze co od razu zwróciło jej uwagę i już wiedziała, że coś knuję.
- Gramy w chowanego berka! - zaśmiałem się - Ty gonisz - dodałem ruszając cwałem w stronę lasu. Narzeczona przez chwilę nie wiedziała co się stało, lecz szybko znowu zaczęła kontaktować ze światem i ruszyła za mną w pogoń. Obierałem jak najtrudniejsze trasy i często w niespodziewanych momentach skręcałem, ale ukochana nie dawała za wygraną i dzielnie mnie goniła nie dając żadnych forów! W pewnym momencie przede mną jak z podziemi wyrosła przeszkoda więc pomyślałem, iż już po mnie, lecz Persefona bez zastanowienia ją przeskoczyła i nie zmieniając tępa zaczęła dalej galopować przed siebie.

Wy też się bawicie? - zaśmiałem się w myślach instynktownie odwracając głowę do tyłu. Myśląc, iż Kiarcia zaczyna mnie znowu doganiać byłem w wielkim błędzie, ponieważ Feniks stanął jak osioł przed przewalonym drzewem i nie wiedział co ma robić. Uśmiechnąłem się delikatnie na ten widok i nie zastanawiając się dłużej ruszyłem w głąb lasu. Po paru minutach ciszy stwierdziłem, iż zgubiłem moją Księżniczkę gdzieś po drodze, lecz nie dawała mi spokoju jeszcze jedna rzecz... skądś znałem tą drogę! Zacząłem kierować się na instynkt i już po chwili wiedziałem gdzie jestem... Poligon... Nogi niemal się pode mną ugięły. Już nigdy nie miałem tu wracać, lecz ciekawość ludzka nie zna granic i nakazując ruchem ręki Persefonie zostać wszedłem do budynku. Cuchnęło tu jak zwykle stęchlizną... każdy dotyk ściany przypominał o bolesnych rzeczach. Tu się oberwało w głowę tam uderzyłeś plecami... historia ożywa na nowo. Kierując się na coraz niższe piętra coraz bardziej drżałem i powstrzymywałem się od płaczu. Po co ja tu wchodziłem?! - krzyknąłem przerażony w myślach, ale nadal parłem na przód jednak prawdziwe kłucie w sercu zaczęło się na poziomie gdzie spędziłem sześć miesięcy swojego marnego życia... Słyszałem w głowie każdy krzyk jaki potrafiłem sobie przypomnieć, chłód znowu we mnie uderzył przez co prawie szczekałem zębami. Kiedy otworzyłem drzwi z numerem 479 upadłem na kolana widząc, że to wszystko nadal tu jest. Moja krew, mój rozszarpany na strzępy mundur, obroża... Wszystko ożyło na nowo a ja ledwo co potrafiłem złapać oddech.
- Podoba ci się? Widzę, że kundelek wrócił do właściciela - usłyszałem złowieszczy śmiech za plecami a kiedy się odwróciłem zobaczyłem Siergieja! Był cały i zdrowy a ja przecież dobrze pamiętałem, że zarobił kulkę w łeb!
- Ale jak - zapiszczałem jak dziewczynka na co strzelił mnie w twarz.
- Kundle słuchają się pana! Na kolana - warknął widząc jak wstaję. Wykonałem posłusznie jego rozkaz, bałem się ja znowu się go bałem. Podszedł do stołu, z którego wziął obroże i zapiął mi ją ponowienie na szyi. - Na miejsce! - mruczy pokazując stary, okrwawiony koc. Chciałem wstać, lecz on od razu mi na to nie pozwolił - Na czworakach! - fuknął - Widzę, że dużo się pozapominało - dodał zadowolony obserwując każdy mój ruch. Widząc jak się posłusznie kładę od razu przykuł mnie łańcuchami do ściany. - Będziesz grzeczny i nie będziesz krzyczał czy mam założyć knebel? - mruknął.
- Będę grzeczny - jęknąłem w strachu. Tyle lat miałem spokój nie licząc drobnych epizodów w niewoli u wroga, lecz teraz wszystko zacznie się od nowa.
- Będę grzeczny panie - poprawił mnie ze zirytowaniem. - Widzę, że trzeba zacząć od podstaw - stwierdził zaczynając szukać czegoś po szafkach aż wreszcie wyjął bat.
- N-nie - jąkałem się próbując scalić się ze ścianą w jedno.
- Chyba ci się od tamtego razu pogoiło - uśmiechnął się chytrze biorąc zamach, ale nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Siergiej? - zapytał jakiś kobiecy głos na co mężczyzna przygryzł wargę i dając mi gestem sygnał bym siedział cicho odłożył bat na stole.
- Tak kochanie - odezwał się stając przed drzwiami.
- Wszystko w porządku? - zmartwiła się.
- W jak najlepszym! Idź odpocząć tu jesteście bezpieczni - rzekł i usłyszałem jak ktoś odchodzi - To na czym stanęliśmy? A już pamiętam! - zaśmiał się złowieszczo. Tym razem dopiął swego i zdzielił mnie w plecy, nie jęknąłem a nie pisnąłem. - No proszę jednak czegoś nie zapomniałeś - poklepał mnie mocno po głowie - Co powiesz na pierwszą w tym roku lekcję tresury? - zapytał nagle na co ja wytrzeszczyłem oczy i energicznie pokręciłem głową na znak, że się nie zgadzam.
- Nie chcę! Nie dotykaj mnie! - krzyknąłem przez co oberwałem w twarz a na dodatek po ciaśnił mi obrożę do tego stopnia, że ledwo co mogłem złapać oddech.
- Ja wiele rzeczy chce a nie dostaje - fuknął kopiąc mnie w żebra i odsłaniając rękaw gdzie blizna już była prawie niewidoczna. - Trzeba to poprawić - warknął wyciągając z jednej szuflady znacznik, który szybko rozgrzał się do czerwoności. Zacząłem panikować i nie zważając na nic próbowałem uciec. Dusiłem się przez łzy napływające do oczu, nie mogłem pozwolić na to bym stał się ponownie jego własnością - Kundel podaj łapę - uśmiechnął się złowieszczo.

<Kiara? :3 Zdążysz? ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz