Pierwsze co usłyszałam po przebudzeniu się, to odgłosy strzelających płomieni, które trawią coś zaciekle. Następnie poczułam przyjemne ciepło i czułam jakby... spokój? Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam że leżę na kanapie przykryta stertą koców, przy kominku, co mnie zdziwiło! Instynkt szybko zadziałał i się momentalnie poderwałam, co było błędem gdyż poczułam potworny ból w całym i na cały ciele... Syknęłam przez to z bólu, lecz pewnie gdybym miała więcej sił, to bym zapewne krzyknęła, lecz organizm wciąż był za słaby.
Zaczęłam się czujnie rozglądać i odkryłam że nadal jestem w domu tego chłopaka. Nie rozumiałam tego! "Czy on chce mnie też skrzywdzić?! Boże w co ja się znowu wpakowałam? Dlaczego to musi spotykać mnie znowu?! Nie chcę... Nie chcę tego znowu przechodzić!" krzyczałam zrozpaczona w myślach. "Jednak miał mnie na wyciągnięcie ręki... Mógł mnie molestować i gwałcić, nie przejmując się moim stanem! Chyba że trafiłam na jakiegoś handlarza żywym towarem..." jęknęłam na tą ostatnią, przerażającą myśl. Miałam dosyć! Nie rozumiałam dlaczego ktoś mi ratował życie, skoro byłam i jestem tylko nic nie wartym przedmiotem odkąd się urodziłam.
Zawsze mnie lano, poniżano, molestowano i chciano gwałcić, przez co zaczynałam nienawidzić swojego ciała, które tylko zachęcało mężczyzn do robienia mi krzywdy... Miałam mieszane uczucia, które kumulowały się we mnie i nie mogły znaleźć żadnego ujścia. Z jednej strony czułam się bezpiecznie, a z drugiej chciałam uciec i się zabić, by nikt mnie więcej nie krzywdził. Nagle usłyszałam jak jakieś drzwi się otwierają, przez co znowu zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu i zobaczyłam tego chłopaka, który paradował w samych bokserkach. Nie wiem czemu, ale z lekka się zarumieniłam na ten widok... Miał cholernie umięśnione ciało, na którym były blizny, co pewnie świadczyło o tym że jest świetnym wojownikiem! Poczułam się jakoś tak dziwnie. Z jednej strony się go bałam, lecz z drugiej gdy sobie pomyślałam jak wtedy się o mnie troszczył i ogrzewał własnym ciałem, co po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz.
Nie dość że nie znałam jego imienia, to jeszcze nawet dobrze mi było z nim, mimo moich obaw co do niego. Jednak w głowie nadal krążyło mi pytania "Skąd u niego ta troska i dlaczego?". Dopiero po chwili chłopak zauważył że jestem przytomna, na co się niesamowicie zmieszał, co wydało mi się nawet urocze, zwłaszcza gdy tak stał w tych bokserkach i patrzyłam na te wszystkie duże blizny na jego umięśniony torsie.
– Ehm... Witam wśród żywych – wykrztusił, a potem skinął głową ma stolik
przy kanapie. – Masz tu maść na siniaki. Nie chciałem cię smarować bez
twojej zgody, bo mogłoby wyjść trochę niezręcznie, więc albo zrób to
sama, albo, jeśli jesteś za słaba, mogę ci pomóc. I w ogóle to jak się
czujesz? – spytał szybko, trochę gubiąc się w swoich słowach. Szybko się ubrał i podszedł do mnie na co straciłam nieco pewność siebie czując strach.
"A może jednak on chce mnie skrzywdzić? Sama nie wiem co myśleć! Jednak tak się mną czule zajmował przez taki długi czas, nie dając mi umrzeć... Zależy mu na mnie? Nie... To nie możliwe! Ja jestem tylko przedmiotem w ich rękach, którym można się bezkarnie zabawić!". Chłopak usiadł na kanapie i spojrzał na mnie uważnie, ze zmartwieniem w oczach i jakby... troską? Zdziwiłam się na to, lecz i poczułam się nieco nieswojo, przez co lekko się od niego odsunęłam i starałam wbić wzrok w coś innego, lecz instynkt mówił cały czas "Bądź czujna!", wiec tak zrobiłam, choć kręciło mi się w głowie i byłam strasznie słaba...
Dopiero teraz zorientowałam się, że przecież do mnie mówił i zadał pytanie! "Brawo Mari! Jesteś ręcz mistrzynią ogarniania sytuacji!" skarciłam się w myślach i spojrzałam niepewnie na chłopaka. W przeciwieństwie do niego, byłam bardzo... em... krucha? Nie wiem czy to dobre określenie, ale cóż! Prawda była taka że chłopak był umięśniony i silny, co było od razu widać. A ja? Ja byłam drobna i ne było u mnie widać praktycznie żadnych mięśni, a przynajmniej ja tak uważałam...
- Em...Dzięki! - odparłam nieśmiało i cicho - Czuję się nawet dobrze - odpowiedziałam na jego drugie pytanie, coraz bardziej czując się zakłopotana, a serce dziwnie mi waliło.
- A co z siniakami? - spytał - Poradzisz sobie no... z... em.... - nie mógł znaleźć słowa.
- Maść mi nie potrzebna! Mam je na cały ciele... - westchnęłam smutno - I tak te rany zostaną mi na zawsze... Nie mam siły na nic i mam ochotę tylko strzelić sobie w łeb! I tak nikt po mnie nie zapłacze... Nigdy tak nie było, wiec nie potrzebnie się fatygowałeś! Dzięki za pomoc, ale pójdę sobie umierać u siebie - westchnęłam i postawiłam nogi na ziemi, dźwignęłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi, lecz nogi powiedział jednak krótkie "nie" i prawie upadłam, gdyby nie refleks chłopaka, który mimo wszystko łapiąc mnie, musiał dotknąć pobitych miejsc na moim ciele, gdzie były praktycznie wszędzie! A ja załkałam z bólu i opadłam bez sił w jego ramiona, czując potężny ból.
- Nie ma mowy! Nigdzie nie idziesz w takim stanie! - powiedział, wziął mnie za ręce i znowu położył na kanapie - A tymi siniakami trzeba się zająć, bo inaczej nie będziesz się mogła ruszać przez dobre dwa tygodnie, jak nie więcej - westchnął.
- Nie mam siły! - westchnęłam - Z resztą tylko ją na mnie zmarnujesz! Tobie przyda się bardziej... - dodałam ciszej.
- Bez przesady! U mnie to tylko draśnięcia - upierał się - Pomóc Ci? - spytał biorąc maść do ręki, na co się chwilowo wzdrygnęłam i patrzyłam na maść w rękach chłopaka z niepewnością.
- Nie wiem... - odparłam niepewnie odwracając zakłopotana wzrok - Tak w ogóle to jestem Mari... - postanowiłam się w końcu przedstawić, żeby nieco rozluźnić atmosferę, bo nie mogłam się ciągle do niego zwracać "Ej ty!" - To... Pomożesz mi z tym nakładaniem? Sama ledwie unoszę rękę... - powiedziałam i jęknęłam gdy dotknęłam siniaka na przedramieniu.
< Ash? XDD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz