poniedziałek, 6 marca 2017

Od Ashleya CD Mari

– Ashley – odpowiedział krótko, posyłając Mari miły uśmiech. Chwycił tubkę z maścią i nałożył trochę na palce. W zabandażowaną dłoń delikatnie ujął rękę dziewczyny, jakby była z najdroższej porcelany. Spojrzał szatynce w oczy. – Powiedz, jak będzie mocno bolało.
Zaczął powoli i ostrożnie smarować maścią wszystkie kolorowe plamy. W pewnym sensie katował się tym widokiem, wiedząc, że cały jej stan jest tylko i wyłącznie jego winą. Gdyby nie był takim idiotą, Mari nie skończyłaby niemal zgwałcona, ledwo żywa i ze siniakami na całym ciele. Wszystko przez pierdoloną dumę.
Ze skruchom patrzył w oczy dziewczyny, gdy ta zaciskała zęby z bólu, a niekiedy nawet po jej polikach spływały pojedyncze łzy. Zaczął szeptać do niej jakiś długi monolog, który niby miał odciągnąc jej uwagę od ran. Nie pamiętał nic z tego, co mówił i nie zdziwiłby się, gdyby zaczął ją przekonywać, że trawa jest różowa.
Powoli wszystkie siniaki zostały pokryte maścią najpierw na ramionach, potem na nogach, a na końcu miał dojść do brzucha. Spojrzał pytająco na Mari, szukając niemiej zgody, a ta po chwili niepewnie przytaknęła głową. Powoli podwinął jej koszulkę, odsłaniając tym samym wychudzone, drobne ciało. Cały jej piękny brzuch znaczyły fioletowe znaki, a on niemal się skrzywił. Nałożył na palce więcej zimnej maści i dotknął nią jej ciepłej skóry. Dziewczyna się lekko wzdrygnęła, gdy Ash czuł zupełnie co innego. Jego oddech przyspieszył i stał się głębszy, a po plecach przebiegły mu dreszcze. Wręcz czuł swoje walące serce, gdy całą dłonią smarował brzuch Mari.
Czuł się tak cholernie źle ze znaczącą erekcją w spodniach, podczas gdy szatynka patrzyła na niego niepewnie i z lekkim przerażeniem. Nienawidził siebie za pożądanie, które w nim drastycznie wzrosło, gdy dotykał gładkiej skóry dziewczyny i widział jaka jest delikatna oraz piękna. Jego wzrok mimowolnie powędrował na jej twarz, a potem zawiesił się szczególnie dłużej na idealnych ustach, w które pragnął się wpić. Jego dłoń bezwiednie zjechała trochę niżej na biodro, które delikatnie ścisnęła. Dopiero przerażony pisk Mari wyrwał go z amoku. Jak poparzony oderwał się od dziewczyny i wstał gwałtownie.
– Przepraszam – wydyszał i uciekł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi o parł się o umywalkę, starając się unormować szaleńcze bicie serca i przyśpieszony oddech. Znowu spieprzył i dobrze o tym wiedział, ale to było silniejsze od niego. Był takim pieprzonym idiotą...

< Mari ? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz