Na słowa mężczyzny wszyscy zaczęliśmy się śmiać wraz z żołnierzami, a ten Ci popatrzyli na mnie gniewnie, lecz ja podeszłam spokojnie z dużą pewnością siebie.
- Skoro chcecie wojny z 43 tysiącami naszych żołnierzy to będzie zabawa! - zaśmiałam się szyderczo - Ej chłopaki! Co wy na to?! - krzyknęłam do wszystkich żołnierzy, którzy nagle się zjawili na placu chórem, żeby chronić założycieli.
- Nie ma problemu! - zaśmiali się wszyscy i wycelowali z karabinów w agresorów.
- Kim Ty niby jesteś gówniaro?! -wysyczał.
- Córką pierwszego założyciela obozu Duchów złociutki! - zaśmiałam się znowu i patrzyłam na niego jak na debila, plus bezczelnie przejechałam wzrokiem po jego ciele - Beznadzieja! - stwierdziłam patrząc na mężczyznę kpiąco.
- A ja jestem synem drugiego założyciela - dołączyła się ukochany, patrząc lodowatym wzrokiem wojskowego, co i ja zaraz zaczęłam robić - Precz z naszych ziem! Konie zostają u nas, bo to co włazi na nasze tereny jest nasze! - dodał Reker, widząc ich stajenni zabrali już wykończone wierzchowce.
- W tym wasz kochany braciszek, którym odpowiednio się zajmiemy! - dodałam uśmiechając się upiornie do nich, na co się wzdrygnęli. Tak! Dzięki torturom jakie przeszliśmy kiedyś, potrafiliśmy być najbardziej bezwzględni i lodowaci, co było po nas widać teraz doskonale.
- Jesteście wrogami Duchów, co oznacza że jeśli ponownie wejdziecie na nasze tereny, lub zaatakujecie naszych sojuszników, zetrzemy was na proch! - powiedział stanowczo William, ostrym i bezwzględnym tonem.
- Tak jak powiedziały nasze dzieci, konie zostają u was, więc leziecie z buta! - odparł ostro Michael, co mnie zdziwiło.
- Nie tolerujemy takiego zachowania, które rani ludzi oraz zwierzęta! - wtrącił się oschle Bill'y.
- Phi! Rozstrzelajmy ich od razu, a później zabijmy każdego kto jest w ich obozie! Takie robaki trzeba zgniatać od razu! - powiedziała zachęcająco Rubby, która patrzyła na mężczyzn z chęcią mordu, co było widać doskonale, na co dwaj mężczyźni znowu się wzdrygnęli.
- Żołnierze! Pokażcie panom gdzie jest wyjście! - odezwał się jak zwykle spokojny Olivier, lecz też miał lud i stanowczość w oczach, co sprawiło że mężczyźni się wycofali, bo wiedzieli że nie wygrają, zwłaszcza jak mięli za przeciwników najpotężniejszy obóz, który ma traktaty pokojowe jeszcze z innymi potężnymi obozami.
Ponad tysiąc żołnierzy zbliżyło się ze wściekłymi i lodowatymi twarzami do założycieli Demonów, z bronią w ręku, na co zmuszeni byli odpuścić i wyszli niezadowoleni.
- Szybciej przebierać tymi krótkimi nogami patałachy jedne! - wrzasnęłam - Kundle wracają do domu! - dodałam wściekle. Spojrzeli na mnie, lecz moja kamienna twarz i lodowaty wzrok znowu sprawił, że się nie odezwali i wyszli jakby obrażeni oraz wściekli jednocześni maszerując z buta. Bramy się zamknęły a mężczyźni zniknęli.
- Takie same ścierwa jak Trupy! - warknął wściekle Reker.
- Jeśli będą podskakiwać, to dostana za swoje tak jak Trupy ostatnio, za to że zaatakowali naszych sojuszników! - mruknęłam zła - Przeklęci gwałciciele i seryjni mordercy! - dodałam z obrzydzeniem.
- Kolins! - odezwał się William do żołnierza - Zajmijcie się tymi biednymi koniami i zawołajcie weterynarzy żeby je przebadali - powiedziała na co skinął głową.
- Tak jest szanowny pierwszy! - powiedział i pobiegł.
Podeszłam razem z Rekerem do założycieli Aniołów już spokojni i przyjaźnie nastawieni.
- Przepraszamy że musieli państwo to oglądać, lecz na takich trzeba działać stanowczo i bezwzględnie, tak jak oni to robią nam - powiedziałam na co kiwnęli spokojnie głowami.
- Kiaro jak stan tych rannych żołnierzy? - spytał Michael.
- Stabilny, lecz muszą zostać na medycznym, gdyż są za słabi i przetoczyliśmy dużą ilość krwi. Ponadto przyjmują silne antybiotyki, bo w rany wdały się silne infekcje! Za długo nie otrzymywali pomocy i stąd coś takiego. Pobraliśmy krew do analizy czy nie zostali zarażeni nowymi chorobami, które odkryliśmy jakiś czas temu, lecz na wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać kilka godzin - wytłumaczyłam spokojnie.
- Macie Kevina? Nic mu nie jest? - spytała z dziwną troską założycielka Aniołów.
- Jego stan jest waha się pomiędzy krytycznym a stabilnym - powiedziałam tylko - Więcej niestety nie mogę powiedzieć - dodałam na co ponownie skinęli głowami, lecz kobieta była wyraźnie zaniepokojona.
< Reker? ;3 idziemy do Kevina? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz