- Ale to oni mnie przewrócili... Jestem słabszy niż ty - mruknąłem pod nosem obserwując każdą jego czynność, którą kiedyś sam będę musiał kiedyś wykonać.
- Musisz się im postawić! Nie jesteś wcale słaby - odparł patrząc mi w oczy - Za dwa dni muszę wracać do wojska więc nie narób głupstw - dodał na co niechętnie skinąłem głową.
- Wiliam nie idź! Chcę żebyś został! - mówiąc do pociągnąłem go za rękaw bluzy, lecz to nic nie dało. Pan idealny okazał już za dużo uczuć jak na jeden dzień w stosunku do mnie więc teraz nadrabiał to swoją obojętnością i chłodem co niezmiernie denerwowało - Wiliam? - zapytałem niepewnie widząc, że skończył.
- Eric daj mi już spokój - mruknął pod nosem ściągając mnie z blatu łazienkowego po czym wyszedł i zostawił mnie samego.
- Idiota - fuknąłem cicho by nikt nie mógł tego usłyszeć - Jak dorosnę to też zostanę wojskowym i ci pokarzę! - dodałem patrząc w lustro z niezadowoleniem.
****
Obudziłem się z ostrym bólem brzucha więc aż się prawie skuliłem. Na szczęście ktoś to zauważył i ukuł mnie w rękę najprawdopodobniej igłą strzykawki... Po chwili poczułem tylko ulgę więc wróciłem do normalnej pozycji oraz zacząłem otwierać powoli oczy a pierwszymi, których zobaczyłem byli oczywiście Wiliam i Kiara.
- Toś się załatwił Eric! - westchnął założyciel Duchów.
- Przerobię tego konia na koninę - warknąłem na tyle ile pozwalały mi siły - Kogo jest do diabła ten koń?! Już Diablo jest łagodniejszy! - dodałem podnosząc się do siadu na co się skrzywiłem i od razu opadłem na łóżko.
- Leż, bo sobie krzywdę baranie zrobisz! - pogroził mi palcem niczym dziecku. Zrobiłem pewnie głupią minę, ponieważ to go rozbawiła i już chciałem rzucać mu się do kłaków, lecz dodał coś jeszcze - Należy do Rubby.
- Głupia suka... - warknąłem - Wybacz, ale pożyję sobie w wieży jednak dłużej... - westchnąłem na co machnął ręką.
- Dla mnie to możesz zostać ile chcesz! - stwierdził - Muszę wracać do dokumentów... odpoczywaj i nie rób głupot! - dodał jeszcze i zniknął za drzwiami.
- Coś się taki troskliwy ostatnio zrobił? - zapytałem jakby sam siebie - W tedy do wojska teraz do dokumentów nic się nie zmieniłeś! - stwierdziłem krzyżując ręce na piersi.
- A ty byś się nie martwił o niego gdyby coś mus się stało? - westchnęła Kiara przez co zwróciła na siebie moją uwagę.
- Musiałbym się zastanowić, ale możliwe, iż tak - rzekłem poprawiając włosy.
- Jesteśmy rodziną do jasnej cholery! Weź nie zachowuj się jak dupek! - pociągnęła mnie boleśnie za ucho.
- Nie rozkazuj mi! - prychnąłem zły.
- Wiesz co idiota z ciebie i tyle, żeby wiekami gniewać się na brata, który chce ci pomóc! - krzyknęła i wyszła zostawiając mnie samego. To nie tak, że miałem brata gdzieś po prostu nadal byłem na niego zły za to, że nie powiedział mi z czego się wyśmiewał. Nie wiem miałem nie ten kolor włosów czy co?! Leżałem tak jeszcze chwile, lecz ta cisza zaczęła mnie powoli dobijać... Wstałem na siłę i jak się okazało z chodzeniem problemów nie było co mnie uradowało. Byłem ciekaw co z Diablem i Feniksem więc znowu pognałem do stajni gdzie wszedłem niezauważony i dzięki Bogu znalazłem swojego wierzchowca niedaleko Feniksa. Karus tryskał taką energią, że trochę było mi go żal.
- Nie dzisiaj... - mruknąłem - Poza tym jest tu nierówny teren a wiesz, że ja nienawidzę skoków - burknąłem opierając się o boks.
<Kiara? :3 Słyszałaś? xd>
- Toś się załatwił Eric! - westchnął założyciel Duchów.
- Przerobię tego konia na koninę - warknąłem na tyle ile pozwalały mi siły - Kogo jest do diabła ten koń?! Już Diablo jest łagodniejszy! - dodałem podnosząc się do siadu na co się skrzywiłem i od razu opadłem na łóżko.
- Leż, bo sobie krzywdę baranie zrobisz! - pogroził mi palcem niczym dziecku. Zrobiłem pewnie głupią minę, ponieważ to go rozbawiła i już chciałem rzucać mu się do kłaków, lecz dodał coś jeszcze - Należy do Rubby.
- Głupia suka... - warknąłem - Wybacz, ale pożyję sobie w wieży jednak dłużej... - westchnąłem na co machnął ręką.
- Dla mnie to możesz zostać ile chcesz! - stwierdził - Muszę wracać do dokumentów... odpoczywaj i nie rób głupot! - dodał jeszcze i zniknął za drzwiami.
- Coś się taki troskliwy ostatnio zrobił? - zapytałem jakby sam siebie - W tedy do wojska teraz do dokumentów nic się nie zmieniłeś! - stwierdziłem krzyżując ręce na piersi.
- A ty byś się nie martwił o niego gdyby coś mus się stało? - westchnęła Kiara przez co zwróciła na siebie moją uwagę.
- Musiałbym się zastanowić, ale możliwe, iż tak - rzekłem poprawiając włosy.
- Jesteśmy rodziną do jasnej cholery! Weź nie zachowuj się jak dupek! - pociągnęła mnie boleśnie za ucho.
- Nie rozkazuj mi! - prychnąłem zły.
- Wiesz co idiota z ciebie i tyle, żeby wiekami gniewać się na brata, który chce ci pomóc! - krzyknęła i wyszła zostawiając mnie samego. To nie tak, że miałem brata gdzieś po prostu nadal byłem na niego zły za to, że nie powiedział mi z czego się wyśmiewał. Nie wiem miałem nie ten kolor włosów czy co?! Leżałem tak jeszcze chwile, lecz ta cisza zaczęła mnie powoli dobijać... Wstałem na siłę i jak się okazało z chodzeniem problemów nie było co mnie uradowało. Byłem ciekaw co z Diablem i Feniksem więc znowu pognałem do stajni gdzie wszedłem niezauważony i dzięki Bogu znalazłem swojego wierzchowca niedaleko Feniksa. Karus tryskał taką energią, że trochę było mi go żal.
- Nie dzisiaj... - mruknąłem - Poza tym jest tu nierówny teren a wiesz, że ja nienawidzę skoków - burknąłem opierając się o boks.
<Kiara? :3 Słyszałaś? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz