Nie no po prostu ekstra! Mam się zachowywać jak Trup i w dodatku jestem Clara.... Po prostu bomba! Zajebiście! Eh... Że też ta dziewczyna musiała teraz tu wleźć. My tu o ważnych rzeczach rozmawiamy, a ta nagle wejście smoka robi! Dobrze chociaż że nie stało się to wcześniej, kiedy Ash miał zew krwi, bo inaczej by nie było ciekawie, zwłaszcza że nie potrafiłam odepchnąć Asha od Rekera! "A więc to jest siostra tego małego..." westchnęłam, a widząc rozległe rany na jej ciele posmutniałam, ale nie dałam tego po sobie poznać. Na słowa Ash'a troszkę się wnerwiłam... Co to miało być?! "Zabiję go?!" Nosz cholera! Uczy dziecko że jak coś, to każdego można zabijać? Do reszty mu odbiło? Jednak było widać że dziewczyna ufała chłopakowi i uważała go właściwie za zastępczego ojca, lecz wiedziałam że musi trafić z powrotem do swojej prawdziwej rodziny. Dobrze pamiętałam tamten dzień, w którym znaleźliśmy najpierw ich matkę, a później ojca... Oboje mieli rozległe rany, lecz nie otrzymali pomocy od swoich, tylko porzucili ich na pastwę losu. Kiedy ich znaleźliśmy ledwie żyli i patrzyli na nas leżąc na ziemi słabymi spojrzeniami, które tylko mówiły "Dobijcie mnie proszę...", lecz my nie mogliśmy tego zrobić!
Wzięliśmy ich do wieży i trafili na medyczny, mimo iż byli z wrogiego nam obozu, przyjęliśmy ich bez żadnych sprzeciwów. Byli mocno zdziwieni gdy obudzili się na naszym oddziale medycznym z opatrzonymi ranami. Minęło oczywiście troszkę czasu zanim nam zaufali, lecz na szczęście mili i serdeczni ludzie w końcu ich do siebie przekonali i nam zaufali. Opowiedzieli o tym jak zostawili w Śmierci dzieci, lecz nic z tego nie wyszło... Oboje mówili ze chcieli opuścić ten obóz, bo byli nie za dobrze traktowani, a ich dzieci były chorowite. Byliśmy zszokowani że ich własny obóz chciał ich za to zabić! I jeszcze uniemożliwili zabranie dzieci... Byli załamani tym wszystkim i bali się każdego dnia o swoje dzieci, lecz my nic nie mogliśmy zrobić, gdyż gdyby się dowiedzieli że ta dwójka przeżyła, to dzieci by z pewnością też zostały zabite w ramach zemsty za dołączenie do obozu wroga.
Tak właśnie z nimi było... Oczywiście było to w różnych odstępach czasowych, bo najpierw znaleźliśmy kobitę, a dopiero po około miesiącu? chyba tyle czasu minęło! Znaleźliśmy jej męża i oboje mówili to samo. Pamiętam zdziwienie mężczyzny, gdy zobaczył swoją żonę po paru dniach pobytu na naszym oddziale medycznym. Nie mógł uwierzyć że jego żona przeżyła i nawet popłakał się ze szczęścia tuląc ją do siebie, a ona w jego. Teraz mięliśmy w swoich szeregach ich syna, lecz musieliśmy jeszcze sprowadzić tam siostrę chłopaka. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos narzeczonego, oznajmiając Ash'owi że idzie zapalić, lecz powiedział to takim tonem jak prawdziwy Trup.
"Z tym paleniem to ja sobie jeszcze z Tobą pogadam kotek!" mruknęłam w myślach, lecz się nie odezwałam żeby dziecko nie nabrało żadnych podejrzeń. Gdy Reker wyszedł spojrzałam na Ash'a.
- Od kiedy zostałeś niańką Ash? - zaśmiałam się złowrogo jak na Trupa przystało, lecz nie podobało mi się to... "Cholera jasna jak ja tego nie cierpię!" warknęłam w myślach.
- A co, chcesz mnie może zastąpić? - spytał ostro.
- Nie unoś się tak, bo morda Ci się wykrzywi i nie będziesz już tak porażał idiotyzmem - prychnęłam poirytowana.
- O moją mordkę się ni martw! - zaśmiał się i podał coś dziewczynce do jedzenia, na co się wręcz rzuciła, a gdy Ash znowu na mnie spojrzał, rzuciłam mu przepraszające spojrzenie, za to ze się tak do niego odzywam. Kiedy chciał się odezwać, za oknem usłyszałam szamotaninę, a raczej odgłosy walki, wiec podeszłam ostrożnie do okna i wyjrzałam, gdzie zobaczyłam Rekera walczącego z zombie!!! "No tak! Baran nie wziął broni" warknęłam i podniosłam z ziemi glocka 19 i schowałam do kabury.
- Idę na fajkę! Roger dostanie w jaja, jak mi jej nie da i w durnego ryja! - warknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami tak, że myślałam ze zaraz spadną z zawiasów. Zbiegłam na dół i pomogłam ukochanemu z zombie. Oczywiście założyłam tłumik na broń, bo inaczej członkowie Śmierci by się tu zlecieli, a że jesteśmy tu dość znani, to nie było by za wesoło! Kiedy uporaliśmy się z tym dziadostwem, schowałam broń, podeszłam do Rekera i z całej siły trzasnęłam go w durny łeb z liścia.
- Głupi! Mogłeś zginąć! - wysyczałam, starając się nie podnosić zbytnio głosu - Wracamy do mieszkania, tylko pamiętaj! Jesteśmy Trupami! - odparłam na co skinął głową. Spojrzałam na swojego konia, którego nagle dostrzegłam, podeszłam do niego i się odezwałam - Ukryć mi się natychmiast, albo przerobię Cię na koninę! - warknęłam na co od razu ruszył i się ukrył. Niestety z Feniksem było tak, że czasami musiałam go nieco postraszyć żeby ruszył swój szanowny zad. Zaczęliśmy iść po schodach, wracając do mieszkania, a przed drzwiami wzięliśmy oboje głębokie wdechy i znowu zaczęliśmy grać Trupy. Wchodząc do mieszkania zrobiłam wkurzoną minę, jak to zawsze mają członkowie Trupów, chłopak spojrzał na nas pytająco.
< Ash? Reker? mam nadzieję że mi wyszło ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz