Śmiać mi się troszkę chciało, kiedy Amon podszedł tak blisko przywódcy Śmierci, bo wyglądało to tak, jakby się mięli zaraz pobić! Nie raz już się przekonałam jak inteligentne są te stworzenia. Ba! Przecież w myślach możemy z nimi rozmawiać, tylko że one sporadycznie się odzywają, bo chyba im się zwyczajnie nie chce... Nie przeszkadzało mi to jednak, bo nie zaprzeczam, że dziwnie się człowiek czuje kiedy zwierze mu odpowiada! No ale cóż! Już chyba nic mnie na tym świecie nie zdziwi, skoro nawet mój najlepszy przyjaciel jest wampirem i to prawdziwym! Świat przewrócił się już całkowicie do góry nogami... Kiedy mężczyzna w końcu uwierzył, wilk zniknął zadowolony z siebie do swojej krainy, gdzie byłą reszta jego kompanów.
Spojrzałam na resztę pacjentów, którzy nie mogli wyjść z szoku ale raczej też uwierzyli w wilczych strażników. Przeniosłam swój wzrok znowu na założyciela Śmierci, który był zmęczony tą całą "zabawą". Prawie stracił idiota życie! Nie mówiąc już o reszcie jego ludzi... Szczerze powiem że i tak jestem zdziwiona że jego ludzie jeszcze nie próbowali nas pozabijać, czy powyzywać i takie tam, bo raczej oni też nie przepadali za Duchami, skoro należą do wrogiego nam obozu. Raczej zauważyli że inni ludzie się ich boją i wolą się do nich nie zbliżać, co pewnie nie jest zbyt miłym uczuciem, jeśli ich w ogóle coś takiego obchodzi...
Może w końcu trochę przejrzeli na oczy, że my też chcemy bronić i chronić swoje rodziny, a kontakt teraz z wrogiem sprawia, że czujemy się zagrożeni i myślimy bardziej o bezpieczeństwie swoich najbliższych, niż o pomocy wrogowi, który może i tak się jakoś zemścić, zabijając nas w okrutny sposób, tak jak już nie raz to udowadniali w walkach cz torturach. Szczerze to i tak bardziej "lubiłam" obóz Śmierci niż Trupów, gdyż Śmierć jeszcze nie jest aż tak brutalna i bezwzględna co te ścierwa Trupy! Oni to gardzili każdym życiem i dla nich liczy się tylko żeby sprawić więcej cierpienia swojej ofierze. Oczywiście nie mówię że obóz Śmierci to aniołki, ale ich tortury przynajmniej były jeszcze jakoś.... em... ludzkie? To chyba dobre określenie, zważywszy że Trupy nie maja żadnych ograniczeń i robią z człowiekiem dosłownie wszystko o czym ja sama mogłam się przekonać, gdy byłam u nich w niewoli, lecz na szczęście udało mi się uciec i znalazły mnie Duchy. Tego co mi zrobiona w tamtym obozie, a w szczególności innym ludziom, jest wręcz nie do opisania... Do tej pory pamiętam te przeraźliwe krzyki i wycie ludzi z bólu.
Nawet nikt nie błagał ich o litość, bo ten kto znał Trupy, wiedział że oni nie mają żadnych uczuć, a błaganie o litość tylko ich bawi i bardziej nakręca, wiec jedynymi opcjami żeby sobie poszli i zostawili człowieka w spokoju było to, że po prostu ofiara może im się zwyczajnie znudzić lub ewentualnie długa utrata przytomności. Moje rozmyślenia przerwał lekki kaszel Helsinga, który z trudem wytrzymywał taki odruch organizmu.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Lepiej - odparł tylko i spojrzał na swoją ukochaną.
"To dla niego za dużo jak na jeden dzień" stwierdziłam w myślach.
- O co chodzi z tymi wilczymi strażnikami? - spytała nagle Katrina, na co spojrzałam to na nią, to na Rekera, bo zastanawiałam się czy opowiedzieć o tym wszystkim. Po chwili namysłu ukochany skinął głową, na co westchnęłam i usiadłam na krześle przy biurku.
- A więc! - zaczęłam - Wilczy strażnicy strzegą rodziny Blackfrey'ów i ich przyjaciół od wieków! Wiedzą wszystko i są bardzo mądre, oraz czasami potrafią nieco uleczyć, ale to w skrajnych przypadkach... Nie pozwolą nam zrobić krzywdy gdy są w pobliżu. Wyczuwają nas wszędzie, bowiem w naszych żyłach płynie krew naszych przodków, którzy związali się z tymi stworzeniami...- zaczęłam im opowiadać jak to było z Blackfrey'ami i w ogóle całą historię jak to się zaczęło. Słuchali uważnie, gdy ja z Rekerem na zmianę opowiadaliśmy tą historię.
- Czyli te wilki strzegą was od takiego długie czasu? - spytał z niedowierzaniem Helsing na co Reker kiwnął potwierdzająco głową.
- Było to zachowywane w ścisłej tajemnicy, ale że jest apokalipsa, to nie ma sensu tak jej strzec - westchnęłam i oparłam się bardziej o krzesła - I tak to jest - odparłam i omiotłam wzrokiem salę, czy nikt nie potrzebuje pomocy, lecz jak na razie się na to nie zanosiło. Po chwili na salę wleźli założyciele, na co obrzuciłam ich znudzonym i sennym spojrzeniem.
Zatrzymali się nagle widząc martwe ciało mężczyzny na środku sali i posłali nam pytające spojrzenia.
- Czyżby wilczy strażnik się zjawił? - zgadł Michael.
- Ta... Nie nudzimy się tutaj! Wcale! - odparłam spokojnie.
- Co to za trup? - dopytywał Olivier.
- Należał do Śmierci, był zdrajcą, chciał nas wszystkich pozabijać ale się przeliczył, w skrócie nudy! Standard można by rzec! - mruknął Reker.
- To się zaczyna robić nudne, jak co po chwilę ktoś próbuje Cię zabić - mruknęłam - Po co przyszliście? - spytałam podając Helsingowi kolejną dawkę Złotego Pyłu, co dopiero zauważył, jak lek był już w jego żyłach. Nie zasnął jednak tylko jeszcze trzymał się w świecie żywych dlatego, iż inne leki przytrzymywały go przy świadomości. Przywódca wrogiego obozu spojrzał na nich również z pytającym wzrokiem. "No tak! Przecież ma mocno nadwątlone siły" stwierdziłam w myślach, widząc iż się nie odezwał, tak jak zwykle.
- Przyszliśmy złożyć Ci propozycję! - zaczął Bill'y.
- Jak wiesz nie chcemy wojny, ani dłużej prowadzić tego bezsensownego konfliktu, przez który obie strony ponoszą straty i cierpią - dodał Olivier.
- Wiele razy wychodziliśmy do Ciebie z tą propozycją, lecz może zmienisz w końcu zdanie - westchnął Michael i podał mu jakąś kartkę papieru, która była gęsto zapisana. Katrina wzięła ją do ręki i pokazała swojemu ukochanemu, na co zmarszczył brwi. Wiedziałam że to traktat pokojowy, który miał na celu to, aby w końcu zawiesić broń między naszymi obozami. Traktat był tak skonstruowany, żeby w razie potrzeby Duchy mogły pomóc z żywnością, lekarstwami oraz gdy zajdzie taka potrzeba wsparciem naszego wojska. Śmierć też by mogła się swobodnie poruszać wtedy po naszych terenach, jeśli by niczego nie knuli na naszych terenach i nie krzywdzili ludzi. Śmierć oczywiście też by musiała udostępnić nam swoje tereny i takie tam... Gdyby założyciel Śmierci podpisał traktat, to w końcu ludzie by się czuli bezpieczniej i nie ginęło by tylu ludzi!
Założyciel Śmierci nie był zbyt zadowolony sądząc po jego minie, lecz nie miałam pojęcia czy to przez traktat, czy przez tego jełopa, co jeszcze przed chwilą chciał nas pozabijać, jednak w pierwszej kolejności jego dziewuchę i jeszcze nienarodzone dziecko...
- Nie musisz teraz odpowiadać! Jenak przemyśl wszystko dokładnie, bo nikt z nas nie chce wychowywać dzieci w strefie wiecznych, śmiertelnych sporów - odezwał się znowu Michael - William też jest za tym, lecz nie mógł przyjść, bo wyraźnie przestraszył się gróźb swojej córki! - dodał na koniec rozbawiony, na co reszta założycieli lekko parsknęła śmiechem i wyszli, zostawiając traktat w rękach Katriny, która odłożyła go na szafkę obok łóżka ukochanego.
< Eric? ;3 co zrobisz? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz