- Nie musisz teraz odpowiadać! Jenak przemyśl wszystko dokładnie, bo nikt z nas nie chce wychowywać dzieci w strefie wiecznych, śmiertelnych sporów - odezwał się znowu Michael - William też jest za tym, lecz nie mógł przyjść, bo wyraźnie przestraszył się gróźb swojej córki! - dodał rozbawiony na co reszta prychnęła śmiechem i po chwili wyszła. Katrina odstawiła traktat pokojowy na szafkę obok mojego łóżka przez co gdybym miał siły to od razu bym się na niego rzucił i podarł na strzępy, lecz szczęście w nieszczęściu, że wszystko mnie bolało przez co mogłem tylko mierzyć papier morderczym wzrokiem.
- Eric daj spokój - westchnęła ukochana na co się skrzywiłem - Weź się zgódź! Będzie wreszcie spokój a nie takie użeranie się ze wszystkimi po kolei - rzekła jeszcze zanim odwróciłem wzrok. Nie mam ochoty, nie chce mi się, pewnie czekają tylko by przyłożyć mi nóż do gardła... Wymieniać dalej? - rzekłem sobie w myślach wtulając głowę bardziej w poduszkę, która była bardzo wygodna, lecz spać oczywiście nie mogłem! Kręciłem się niespokojnie w łóżku nie dając sobie spokoju z tą przeklętą sprawą. Z jednej strony będziemy mieć ogromnego sojusznika, lecz z drugiej Trupy odwrócą się do nas plecami w sumie i tak z tą suką Senso się niedawno pogryzłem co też obniżyło nasze zaufanie no, ale ja was proszę nie oddam terenów, na które harowałem jak wół! Poza tym musiałbym zmienić mapę co byłoby dodatkowym minusem, ponieważ nie chcę wysyłać ludzi do punktu "Z" gdzie roi się od zombie i innych mutantów... Na szczęście po dwóch godzinach bicia się z myślami zabrał mnie sen a raczej kolejne koszmary, które znowu się pourywały i jakby "usunęły" najgorsze części z katowaniem, ale i tak musiałem się obudzić ledwo powstrzymując krzyk. Na szczęście było to środek nocy więc nikt na to uwagi nie zwrócił. Katriny i Kiary nie było a Reker spał więc mogłem domyślić się, że mogą coś knuć! Papiery nadal były na swoim miejscu więc po raz enty w historii zacząłem czytać wszystko najuważniej jak potrafiłem, nawet wykropkowali mi miejsce na podpis! Co za banda pociesznych idiotów! Jedyne co mnie w tym pakcie odstraszało to spotkania z tą cholerą Wiliamem i cena jaką będą liczne sprzeciwy. W Śmierci nie tolerowaliśmy Duchów od tylu lata a teraz nagle ma się stać magia w skutek, której będziemy się szanować oraz uwielbiać... nosz ja pierniczę co im tak nagle odwaliło z tymi pokojami?! Zaczynając się wnerwiać rzuciłem papierami o szafkę i wyciągając sobie jakoś kroplówkę wyszedłem na korytarz gdzie osunąłem się plecami po ścianie zapalając papierosa. Nałóg, nałóg, nałóg jak ja go nie cierpię a jednocześnie kocham! "Słodki" smak nikotyny zalewał mi płuca, tak miałem świadomość, że może zaraz nie wyrobić mi serce, lecz miałem to teraz gdzieś.
- Eric zachowujesz się jak dzieciak - stwierdziłem na głos zaciągając się po raz kolejny.
- Bo dzieciak jesteś! - mruknął kobiecy głos, który rozpoznałbym nawet na końcu świata. Katrina moje szczęście i hamulec w podejmowaniu pochopnych decyzji. Kobieta usiadła obok mnie przez co pozwoliłem emocją na wszystko. Długo nie musiałem czekać na moment w którym zgasiła mi papierosa a ja oparłem swoją głowę na jej ramieniu.
- Dzieciak, ale twój - zaśmiałem się cicho.
- Znowu miałeś koszmary? - zapytała ocierając moje spocone czoło.
- Jak zawsze... On mnie nigdy nie zostawi... - westchnąłem - Nie przejmuj się poradzę sobie jakoś! - dodałem sennym tonem.
- Eric podpisz ten traktat. Duchy nam pomogą! - rzekłam głaszcząc mnie po włosach.
- No nie wiem... Wiliam ostatnio chciał mnie zabić a teraz magicznie chce pokoju? Nie sądzisz, że to dziwne? - mruknąłem z podejrzliwością.
- Daj już spokój i zapomnij o tym co było kiedyś a myśl o tym co jest teraz i jutro! Nie chcę by nasz syn wychowywał się z świadomością, że ktoś z Duchów może go zabić. Wiesz jacy są potężni! - namawiała mnie podając mocne argumenty.
- Zobaczę jak będę czuł się rano... - westchnąłem i niespodziewanie zasnąłem. Teraz koszmar był o dziwo mocniejszy i się ze mną nie cackał w żadnym stopniu... Niby sen a jednak wspomnienie z tamtych dni gdyby nie policja to pewnie Rick by mnie zabił! Teraz już nad sobą nie panowałem a gdy otworzyłem oczy to nawet oddechu złapać nie mogłem! Lekko drżałem ze strachu, lecz widząc znajome miejsce po jakimś czasie się opanowałem i zmierzyłem wszystkich morderczym spojrzeniem pełnym wściekłości oraz kpiny. - Na co się gapicie?! - warknąłem strasząc swoich ludzi, którzy od razu poodwracali wzroki. Nagle poczułem coś mokrego na policzku a gdy to wytarłem okazało się, iż były to łzy... moje łzy.
- Heliś - rzekła Katrina na co opadłem z powrotem na łóżko.
- Ja nigdy nie płaczę! - warknąłem głośno przewracając się na prawy bok.
<Kiara? :3 Jedziesz z tym złotym pyłem xd Może pogadasz z nim też o tym czy coś? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz