piątek, 31 marca 2017

Od Erica cd. Will'a

- No to świetnie! - warknąłem widząc jak Will zwiewa przez okno. Edward nie wiedział co powiedzieć dlatego zaczął patrzeć czy Masonowi nie stała się jakaś poważna krzywda co mnie wnerwiło jeszcze bardziej, bo zamiast zrobić wszystko na spokojnie i pokazać chłopakowi też te karty to dał je przyjacielowi, który nie pamięta nic z przed wojny! - Ja cię normalnie chłopie kiedyś ukatrupię do tego stopnia, że się zombie nie staniesz! - fuknąłem na niego gdy zapisywał coś w kartach pacjenta.
- To nie moja wina, że mają taką a nie inną rodzinkę! - chciał się obronić a widząc laboranta od razu do niego podbiegł oraz zabrał karty - Ty idź go lepiej poszukać, bo  w takim stanie z wyra nie powinien się ruszać! - dodał czytając coś na kartce i już miałem wychodzić z medycznego, lecz on pociągnął mnie za rękę.
- Czego jeszcze?! - prawie krzyknąłem na niego, bo już dość mnie dzisiaj wnerwił.
- On jest truty cyjankiem - wypalił szybko a ja zdębiałem.
- Jak to truty?! - nie mogłem w to uwierzyć, ponieważ odkąd kiedy do nas trafili minęły już ładne 3 miesiące a trucizny z wieży miały być już z ich organizmów dawno usunięte.
- Ktoś mu musiał podawać truciznę w wodzie... Jest źle więc masz mi go teraz znaleźć! Jak jeszcze raz będzie próbował zwiać to go pasami zwiążę i tyle! Wiem, że się po wieży boją, ale co my mamy zrobić? Ważniejsze jest jego życie a nie... - burknął a ja wybiegłem z medycznego a gdy byłem na placu od razu gwizdnięciem zawołałem Diabla, który stawił się osiodłany w szybkim czasie za co w nagrodę go pogłaskałem. Nagle z cienia wylazł też Kias strasząc przy tym parę osób, ale nie nakrzyczałem na niego, ponieważ powiedział mi gdzie pojechał Will... Zacząłem poganiać konia do cwału co karusowi bardzo się podobało.
Czułem jak glock 19 przesuwa mi się w kieszeni co dawało mi jakieś bezpieczeństwo. Wyostrzyłem wszystkie swoje zmysły by odnaleźć go jak najszybciej co udało mi się po 25 minutach. Cały się trząsł a stopni dzisiaj było aż 40! Wiedziałem, że jest z nim źle i nie przejmując się jego koniem, który zaczął mnie obwąchiwać ukucnąłem obok niego.
- Wracamy do ratusza, jest z tobą bardzo źle Will i musimy cię wyleczyć - stwierdziłem mówiąc spokojnym i opanowanym tonem głosu.
- Nie chce... - jęknął kiedy zabrałem go na ręce. Próbował stawiać opór, lecz przez osłabienie szło mu to bardzo źle więc nie musiałem się długo z nim siłować by wpakować go na Diabla, z którego tryskała energia.
- Will spokojnie nikt ci w obozie krzywdy nie zrobi! - starałem się go uspokoić. Damaskus pędził obok nas więc nie martwiłem się o to że gdzieś zabłądzi. Kiedy dotarliśmy do ratusza nareszcie te cholerne wzroki zmieniły się na łagodne i współczujące. Boże jacy moi ludzie są czasami tępi... Mijając wszystko i wszystkich jak zawodowy biegacz udałem się z przytomnym jeszcze Willem na medyczny gdzie akurat zaczął się budzić Mason... Edward widząc, że mam chłopaka zaczął dokładnie go oglądać.
- Will nie chcę cię wiązać pasami więc błagam cię nie uciekaj nam już więcej - westchnął lekarz a Mason nagle podniósł się pomimo bólu do siadu.
- Pamiętam... Ja już wszystko pamiętam! - odezwał się szarooki - Will to ja wujek Mason brat twojego ojca Billy'ego zapytaj mnie o co chcesz a ja ci powiem normalnie wszystko żebyś uwierzył! - powiedział a mnie trochę zatkało, że on nagle odzyskał pamięć.

<Will? :3 Eric ci już uciec nie da! xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz