czwartek, 30 marca 2017

Od Erica cd. Kiary

Kiedy położyłem Edwarda na łóżku szpitalnym wiedziałem, że cierpi, ale chyba poprawił mu się humor słysząc przemówienie Kiary, którego słuchał bardzo uważnie. Każdy z nas nie miał łatwo przed wojną i rozumiałem doskonale, że mógł sobie z tym już powoli nie radzić, ale na litość Boską mógł coś powiedzieć to byśmy mu pomogli tak jak teraz staramy się to zrobić! Gdyby nie to że się nim przejmowaliśmy i był jednym z członków obozowej rodziny to chłop by się tam wykrwawił oraz umarł w samotności a Samantha raczej by też tego nie przeżyła... Właśnie muszę sprowadzić tutaj Samanthę z misji! - krzyknąłem w myślach wpadając do swojego gabinetu gdzie szybko napisałem piórem na kartce krótką, ale sensowną wiadomość, którą wysłałem orłem do drużyny, która ją zabrała. Patrzyłem jeszcze chwilę jak ptak znika mi z pola widzenia po czym poszedłem do Katriny by zobaczyć co u niej i u małego. Ukochana widząc mnie odetchnęła z ulgą i posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłem oraz usiadłem na swoim krześle. Dopiero teraz przypomniało mi się o tym, że miałem poprosić Kiarę o dawkę złotego pyłu na te koszmary, ale postanowiłem zrobić to jutro albo dzisiaj wieczorem... zależy jak mi tam będzie pasowało!
- Co z Edwardem? - zapytała a ja spojrzałem na nią zdziwionym wzrokiem chcąc udać, że o niczym nie wiem. - Eric nie udawaj! Mason mi o wszystkim powiedział... Ponoć źle z nim psychicznie - dodała ze smutkiem w głosie.
- Już teraz powinno być z nim lepiej! Przeżył coś ciężkiego w życiu zresztą jak każdy z nas i to normalne, że się podłamał... Będzie z nim dobrze więc się nie martw kotku! A co u was słychać? Craven mówił kiedy wasz wypisze? - zadałem dwa interesujące mnie pytania.
- Chris śpi jak zabity - zaśmiała się cicho patrząc na synka, który machał co jakiś czas rączkami z powodu pewnie zwariowanego snu - Powiedział, że albo jutro albo pojutrze dostaniemy wypis - rzekła radośnie a ja skinąłem głową na znak, iż zrozumiałem. Porozmawialiśmy jeszcze trochę o tym co się dzieje w ratuszu oczywiście celowo omijałem tematy związane z Edwardem i lekiem na "chorobę" Duchów by jej niczym nie denerwować... Kiedy skończyły się nam tematy spojrzałem na synka, który przeciągle ziewnął i poruszył rączkami mrucząc coś pod nosem dając nam znak, iż już wstał! Otworzył szeroko oczka i wbił w sufit swoje spojrzenie nadal machając rączkami jakby chciał wstać więc wziąłem go na ręce a ten uderzył mnie rączkami o klatkę piersiową.
- Chrisek łobuziaku ty mój - zaśmiałem się cicho a on zamknął oczy i załkał cicho szukając matki, której podałem szkraba. Ze mną jest coś nie tak czy co? - zapytałem się w myślach, lecz widząc, iż był głodny chwilowi się uspokoiłem i poderwałem z miejsca.
- Eric? - zdziwiła się Katrina, której posłałem uśmiech.
- Muszę iść zażyć leki... Zaraz przyjdę kochanie - powiedziałem jej a ona niepewnie skinęła głową. Wychodząc z sali od razu pognałem na oddział gdzie leżał Edward a wchodząc a raczej wbiegając na niego zobaczyłem, iż Kiara ma biały fartuch przez co lekko się zdziwiłem i przekręciłem głowę delikatnie w prawo. - Widzę, że pani doktor jest na stanowisku! - zaśmiałem się - Kiara dasz mi złoty pył? - dodałem szybko.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz