niedziela, 5 marca 2017

Od Erica cd. Kiary

Igły... wszędzie te cholerne igły! Nie mogli by dawać tabletek, które bym jakoś wypluł? Ta cała substancja miała jakiś dziwny kolor... i skąd ona do diaska wiedziała o koszmarach?! No dobra budziłem się spanikowany, ale każdemu mogło się to zdarzyć... Szczwana bestia z tej Kiary! Walczyłem ostatnimi siłami o to by utrzymać przytomność, lecz w końcu musiałem się poddać i znowu popaść w ten okropny koszmar, który miejscami zaczął się urywać co było dla mnie niezrozumiałe i dziwne, ponieważ nigdy się tak nie działo! Kiedy Rick zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać zatrząsłem się jakby temperatura spadła do -40 stopni. Jego brązowe włosy zostaną mi w pamięci do końca życia... Mężczyzna zaczął uderzać paskiem o lewą dłoń, którą po chwili zrobił zachęcający gest bym do niego podszedł.
- Eric chodź! Będzie bolało jak cholera! - zaśmiał się okropnie co wywołało u ośmioletniego mnie jeszcze większe dreszcze.
- Nie! - krzyknąłem rozpaczliwie. Ojciec nigdy nie był cierpliwy dlatego wyciągnął mnie z kryjówki za włosy i rzucił mną o ścianę co niemiłosiernie zabolało.
- Głupi bachor - fuknął rozwścieczony i gdy miał się już nade mną pastwić sen się urwał a ja przerażony do granic możliwości zerwałem się na łóżku do siadu. Po raz kolejny dzisiaj oblał mnie zimny pot i dyszałem jak po biegu sprawnościowym w wojsku co nie było przyjemnym uczuciem. Kiedy jakoś się opanowałem wreszcie dotarł do mnie głos ukochanej, która gładziła mnie po plecach.
- Eric już dobrze, spokojnie... On nie żyje - mówiła uspokajająco na co skinąłem głową i opadłem z powrotem na łóżko. Niektórzy z moich ludzi już nie spali więc przyglądali mi się ze zdumieniem na co zmierzyłem ich wrogim wzrokiem.
- Na co się do cholery gapicie?! Spać, bo was rozstrzelam! - warknąłem wiedząc, iż to wszystko było ogromnym kłamstwem, bo teraz nie mogłem pozwolić sobie na żadne straty w ludziach. Na szczęście żołnierzyki to kupiły i od razu pozamykali oczy udając, że smacznie chrapią.
- Heliś nie strasz ludzi - mruknęła na mnie ukochana na co się skrzywiłem i posłałem jej zirytowane spojrzenie.
- Bo w pysk dostaniesz! - pogroziła mi łapiąc mnie tym razem za włosy.
- To dostanę! - fuknąłem odchylając głowę do tyłu i w tedy znowu przez okno wleciało to przeklęte ptaszysko, które miałem zamiar udusić. Niestety tym razem orzeł zrzucił mi wiadomość niemal do rąk i jak się okazało ta cholera Dan zaraz ma tu być! Czułem jak serce zaczyna bić mi coraz szybciej co bardzo dokładnie pokazywał monitor EKG. - Ja już mu pokaże! Szanel zatopi mu kły w tchawicy! Będzie pieprzony gówniarz cierpiał! - warknąłem rozwścieczony wyrywając sobie kroplówkę i stając jakoś o własnych siłach, ale zanim doszedłem do drzwi to upadłem na kolana. Serce nie wyrabiało... Czułem potworny ból w klatce piersiowej jakby pompa zaraz miała mi siąść! Myślałem, że zwariuję...

<Kiara? :3 Ekhm... Weźcie zabijcie Dana no!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz