niedziela, 5 marca 2017

Od Erica cd. Kiary

Przez chwilę widziałem wszystko w zwolnionym tempie, lecz gdy rytm serca wrócił do normy akcja przyspieszyła i znowu zobaczyłem tego wkurwiającego bachora! Chciałem mu się rzucić z kłami i pazurami do szyi, ale leki, które zostały mi podane trzymały jak diabli... Gdy Dan próbował zabić Katrinę zdębiałem i już miałem się wysuwać na przód, lecz Kiara zasłoniła ją swoim ciałem a później jeszcze ta cała sprawa z wilczym strażnikiem czy innym diabelstwem! Amon, bo tak zwróciła się do niego dziewczyna zagryzł chłopaka przez co byłem nawet mu wdzięczny, lecz ja z pewnością pozbawiłbym go życia w efektowniejszy sposób! Gówniarz by cierpiał gorzej niż na torturach u Trupów oj jacy oni są walnięci! Jakbym miał spędzić u nich tydzień to z pewnością bym zwariował... Przecież oni to się zabijają albo grają w karty albo jeszcze w rosyjską ruletkę. Nosz no wariaci no! Ale wracając do teraźniejszości to gdy wreszcie posypały się podziękowania wilk zawył i rozpłynął się w powietrzu na co ja i moi ludzie aż wytrzeszczyliśmy ze zdumienia oczy.
- Dobra koniec z tymi gównami żadnych podejrzanych leków już mi nie podajecie! - warknąłem uważnie obserwując miejsce gdzie stało zwierze - Gdzie ten pieprzony pies? - dodałem poprawiając się na łóżku.
- Eric przestań sypać już tą łaciną! - skarciła mnie ciągnąc za ucho ukochana na co się skrzywiłem.
- No dobra... Ale gdzie ten pies się pytam?! - dodałem końcówkę ostrzejszym tonem głosu.
- Nie pies tylko wilczy strażnik! - poprawił mnie Reker, który ostatnio miał za dużo pewności siebie co nie ukrywam bardzo irytowało - A zniknął pewnie do świata duchów na odpoczynek - dodał na co przewróciłem oczami nie dowierzając w każde jego słowo.
- Blackfrey! Żyję na tym świecie już prawie trzydzieści cztery lata a takiej bajki to ja nigdy nie słyszałem! - zaśmiałem się kpiąc z niego co odwdzięczyło się chwilowym bólem serca.
- Eric! Sama widziałam, że zniknął. Oni nie mogą kłamać! - stanęła za nimi murem ukochana.
- Nie wierzę i koniec kropka! - mruknąłem krzyżując ręce na piersi, lecz nagle na moich nogach pojawił się ten sam wilk. Zacząłem mu się uważnie przyglądać na co ten przechylił głowę w prawo - Za dużo leków... - mruknąłem pod nosem. Amon niezadowolony z takiej odpowiedzi podniósł się i zaczął się niebezpiecznie przysuwać w stronę mojej twarzy. Choć w duszy czułem mały niepokój ciało zostało spokojnie i z kamienną twarzą co spowodowały lata ćwiczeń i wtrąceń do niewoli jeszcze za czasów przed wojną. Wilk stanął przednimi łapami na moim brzuchu i cicho warknął na co zmarszczyłem brwi - To coś ma uczucia? - zapytałem naszych lekarzy na co skinęli głowami.
- I to jakie! Rozumieją każde słowo i nie lubią gdy ktoś ich obraża. Teraz musisz przeprosić, bo nie da ci spokoju - rzekła Kiara na co się skrzywiłem.
- Nie będę przepraszał zwierzęcia no bez przesady! - prychnąłem próbując go zepchnąć, ale on uparcie trwał w swojej pozycji a gdy zbliżyłem do niego rękę prawie ją ugryzł. - Cholera jedna! - stwierdziłem patrząc wilkowi w oczy - No to przepraszam, że nie wierzyłem? Starczy? - dodałem czując coraz większy ból brzucha. Pupilek spojrzał na mnie jeszcze krytycznym wzrokiem na co zacisnąłem zęby - Przepraszam, że nie wierzyłem - powtórzyłem tym razem pewniejszym głosem na co zamerdał ogonem i zniknął - Uparta gadzina! Szanel jest już łagodniejsza od tego cholerstwa! - ciągnąłem zirytowany.
- Wszędzie widzisz minusy Heliś - pokręciła z niedowierzaniem głową Katrina.
- Nie wypłacę się Duchom do końca życia! - krzyknąłem zły.

<Kiara? :3 Uparta gadzina xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz