piątek, 31 marca 2017

Od Erica cd. Kiary

Samantha wyglądała na bardzo przejętą stanem swojego chłopaka... W sumie to jej się nie dziwiłem, bo jakby Katrina zobaczyła mnie w wyglądzie zombie to by chyba na zawał padła albo ciągnęła mnie od razu do wyra bądź na medyczny! Na szczęście jego dziewuch była pielęgniarką więc posłuchała się rozkazu by go nie rozwiązywać, bo nie wiadomo co by mu do łba strzeliło... Niby teraz w porządku, ale ostrożności nigdy nie za wiele. Wracając na oddział medyczny gdzie leżeli poszkodowani żołnierze zobaczyliśmy, że Maksuel i Ferdynand już są przytomni. Denerwowali się o swoich ludzi co doskonale odczytałem z ich oczu... No ja też się denerwowałem o nich jak cholera, lecz oni byli drużyną i przebywali praktycznie ze sobą połowę dnia dlatego byli ze sobą bardziej związani. Można by powiedzieć, iż byli jedną wielką rodziną... Nie zastanawiając się dłużej szybko do nich podszedłem a oni spojrzeli na mnie słabymi oraz zdenerwowanymi oczami.
- Jak się czujecie? - zadałem najpierw najważniejsze pytanie, które miało zadecydować o tym czy mogę poprowadzić dalszą rozmowę. Przyjaciele spojrzeli po sobie a po krótki czasie skinęli głowami ustalając wspólną odpowiedź.
- Nie najgorzej ale też i nie najlepiej - odezwał się Maksuel słabym jeszcze głosem.
- W takim razie to już od was zależy czy możemy dalej rozmawiać - rzekłem spokojnym tonem głosu czując cały czas na sobie wzrok Kiary, która stała niedaleko mnie zajmując się jednym z poszkodowanych, z którym pielęgniarki nie potrafiły sobie poradzić.
- Eric nie znamy się od wczoraj... Jasne, że możemy gadać - powiedział Ferdynand patrząc na mnie łagodnym wzrokiem na co skinąłem głową i usiadłem na krześle.
- Jak nie będziecie już mieli sił to powiedzcie a przerwiemy! A więc co tam się w ogóle stało? - zapytałem a oni znowu popatrzyli na siebie z małym przerażeniem.
- To nie była taka zwykła potyczka... Ktoś wiedział, że będziemy tam przejeżdżać więc zrobili zasadzkę. Broniliśmy się, ale ich było o wiele, wiele więcej! Gdyby nie chłopacy, którzy mieli dwóch snajperów to by nas tu martwych przywieźli... Ktoś nas sprzedał i tyle! - wyjaśnił w wielkim skrócie Maksule nie mogąc uwierzyć, że otarł się o śmierć.
- Kto wiedział o tym, że wyjeżdżacie na misje i będziecie tam przejeżdżać? - zapytałem próbując zachować spokój co było bardzo trudne, bo aż mnie nosiło by złapać tego kogoś i mu kark skręcić! Jakiś jełop pracował dla Trupów i Demonów pewnie dla zabawy oraz dla tego, żeby dali mu święty spokój a tak na prawdę oni ludzi tylko wykorzystują i jak im się nudzą to nie patrzą na to co zrobili tylko od tak sobie zarzynają jak prosiaki... Cholery zabiłyby tylu ojców jak i mężów...
- Tylko Nicolas... Nie mów mi, że mógłby zdradzić - odpowiedział mi Ferdynand bladnąc jeszcze bardziej a w tym samym momencie na oddział wpadł Mason trzymając mocno szarpiącego się zdrajce.
- O wilku mowa a wilk tuż, tuż - uśmiechnąłem się do niego chytrze posyłając mordercze spojrzenie.
- Puszczaj mnie do cholery - warknął wściekle za co dostał w łeb od szpiega co oznaczało, że ma się uciszyć.
- Nie ładnie Nicolas... Wiesz gdzie go zabrać... Chłopcy już dawno nikim się nie zajmowali - mruknąłem na co skinął głową i ściskając jego nadgarstki wyprowadził go z sali.
- Mason i Kias chyba są wszędzie! - stwierdził Maksule patrząc jeszcze na drzwi, ale już po ich twarzach było widać, że są zmęczeni tą całą gadaniną.
- Mam nadzieję, że szybko wrócicie do zdrowia - rzekłem jeszcze a oni spojrzeli na Kiarę.
- Edward zrezygnował czy co? - zapytał zdziwiony Ferdynand - Dzięki za uratowanie życia - dodał jeszcze z bladym uśmiechem.

<Kiara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz