czwartek, 30 marca 2017

Od Erica cd. Kiary & Reker'a

Była późna noc więc postanowiłem powoli się zbierać i iść spać. Byłem strasznie padnięty i najchętniej to bym spał do godziny piętnastej, lecz niestety bycie założycielem stawiało mi pewne poprzeczki przez co moje marzenia były często nierealne. Szedłem powoli do swojego pokoju aż obok mnie przebiegło kilku uzbrojonych żołnierzy. Nie wiedziałem co im do łba strzeliło by o takiej godzinie biegać z bronią po korytarzach dlatego spokojnym krokiem poszedłem za ich tropem, który był zapisany odbitymi podeszwami glanów, które były od spodu strasznie zabrudzone od piasku. Nagle do moich uszu dotarły wystrzały broni przez co zerwałem się do biegu, ponieważ wiedziałem skąd one pochodzą! Wbiegłem na salę Kiary i Reker'a niczym huragan a widząc w jakim są stanie pobladłem znacząco i aż zdębiałem. Mieli co najmniej trzydzieści ran kutych... na dodatek nieźle ich pokopali... Wyglądali strasznie i nawet żołnierze, którzy mogą zobaczyć wiele różnych rzeczy na wojnie byli przerażeni ich stanem. Na szczęście szybko zjawili się lekarze, którzy od razu zaczęli ich ratować a ja nie wiedząc co robić stałem jak ostatni idiota opierając się o ścianę i patrząc na to wszystko z walącym sercem oraz smutkiem, żalem i powoli łzami w oczach. A mogłem przy nich siedzieć - powiedziałem w myślach przygryzając dolną wargę. Wiedziałem, że po takich ranach mają śpiączkę gwarantowaną i to bolało mnie najbardziej... Znowu będę przeżywał to wszystko cztery razy mocniej... i jeszcze ta nie wiedza kiedy się obudzą... Po raz kolejny w moim sercu zamieszkał niepokój. Żołnierze szybko sprzątnęli wszystkie osiem ciał Duchów, którzy zaatakowali Kiarę i Reker'a. Gdyby jeszcze żyli to dostali by takie tortury, że błagali by o śmierć! Widziałem przejęcie w oczach swoich ludzi dlatego dwójkę z tych najbardziej wypoczętych odciągnąłem na bok.
- Słuchajcie będziecie ich ochraniać dopóki się nie obudzą? Nie mogę pozwolić by stała im się kolejna krzywda... - westchnąłem na co skinęli głowami.
- Jasne! Biedne dzieciaki... Cholery z tych Duchów! - warknął blondyn patrząc na drzwi od sali.
- No niestety to taki obóz a nie inny... - stwierdziłem opierając się o ścianę - Mason będzie jeszcze tutaj węszył jako szpieg więc się nie wystraszcie złotych ślepi - dodałem machając do cienia na co ślepia chwilowo błysły a oni podskoczyli.
- Mason nie rób tak! - mruknął brunet a szpieg cicho się zaśmiał znikając z tej części korytarza.
- Strzelać do każdego wroga - rzekłem do nich jeszcze i już miałem wracać na oddział, lecz oni mnie powstrzymali co mnie zdziwiło i rozzłościło jednocześnie.
- Eric idź spać... Wyglądasz fatalnie a "umierając" tam nic nie wskórasz! My się wszystkim zajmiemy - rzekł znowu blondynek na co z niechęcią skinąłem głową i poszedłem do siebie gdzie od razu padłem na łóżko i zasnąłem wtulając się w swoją ukochaną.
****
Dwa dni minęły mi na tym samym czyli spanie, szybkie śniadanie, siedzenie przy Kiarze i Rekerze, szybki obiad, kilka dokumentów, siedzenie przy Kiarze i Rekerze, szybka kolacja, dokumenty, spanie i tak na okrągło! Czułem się jakbym powoli się zatracał w tym wszystkim a uspokajała mnie tylko rozmowa z Katriną i patrzenie na Chrisa, którego często trzymałem na rękach a czując jak się we mnie wtula byłem już po prostu w innym świecie. Dnia trzeciego gdy siedziałem przy papierkach przyszedł żołnierz z listem i jakimś pudłem, od którego śmierdziało na kilometr. Dowiedziałem się, że przyniósł ją jakiś żołnierz z Duchów, ale skubany zdążył zwiać unikając strzałów z wieżyczek więc muszę przyznać, że miał ogromne szczęście! Kiedy żołnierz opuścił gabinet dorwałem się najpierw do skrzyni gdzie znalazłem kolejny łeb.
- Czy ja do cholery wyglądam na kolekcjonera?! - warknąłem sam do siebie wyciągając rudowłosy łeb, w którym rozpoznałem tą całą Hannah. Zdziwiłem się nieco i zwątpiłem czy to na pewno jest od Duchów... Z resztą oni tam powariowali więc niedługo sami chyba się wyrżną... Chcąc wyjaśnień dorwałem się do koperty, która była opieczętowana ich znakiem oraz przewiązana czerwoną wstęgą. Kiedy dostałem się do jej środka wypadły dwie wiadomości jedna zaadresowana dla mnie a druga dla dzieciaków więc odsunąłem ją na bok i uszanowałem ich prywatność a sam zabrałem się za czytanie listu.
Jak widzisz Eric kolejnego pseudo założyciela czekała śmierć. Hannah była niemal równa Michaelowi i też stała za taką gwałtowną zmianą w zachowaniu Duchów. Członką naszego obozu cały czas w jedzeniu i piciu podają dziwną substancje, która ma za zadanie ogłupić człowieka, który ma słuchać się tylko założyciela tutaj Wiliama. Nie znamy na to leku a zarażeni dzielą się na tych zatrutych bardziej i mniej. Ci zdrowi odeszli do Śmierci i Aniołów więc pewnie staliście się teraz silniejsi. Mamy nadzieję, że Kiara i Reker nie będą mieli trwałych ran psychicznych i fizycznych. Zostają nam tylko teraz do obalenia rządy Wiliama. Naszą kolejną nadzieją jest to że będziesz chciał zaktualizować traktat pokojowy między Śmiercią a Duchami. Chcemy by nasze obozy żyły w zgodzie a nie ciągłej nienawiści. Dobrze wiemy, że postrzegacie nas teraz jako potwory czy bestie, ale kiedy znajdziemy antidotum wszystko powinno się zmienić a nasi żołnierz i ludzie z pewnością dojdą do normalnego stanu. Gdy rządy pierwszego dobiegną końca napiszemy kolejny list z powiadomieniem, chcielibyśmy też odwiedzić Reker'a i Kiarę oczywiście jeśli oni wyrażą na to zgodę. Do następnego spotkania ~Oliver, Billy, Ruby założyciele Duchów.
Czytałem ten list z bardzo wielką uwagą i zdziwieniem. Nie wiedziałem dla czego Duchy proszą o pozwolenie jak zazwyczaj wchodziły tu jak do siebie i praktycznie tylko czyhały na życie dzieciaków a nawet możliwe i moje! Zdawałem sobie powoli sprawę z tego, że Oliver jak i Billy nie dali się zepsuć i praktycznie cały czas byli dobrzy. W sumie to traktat z Duchami przydałby się jak cholera, ale ja tam Kiary i Reker'a za Boga nie puszczę! W końcu nie tak dawno mówili, że są zdrajcami i pewnie nawet za nowych rządów znajdą się tacy co pragnęliby tylko ich śmierci a doskonale pokazali to kilka dni temu... Gdyby nie moi żołnierze to albo zginęli by z wykrwawienia albo zasztyletowania. Schowałem list do szuflady i zawołałem tutaj jednego z żołnierzy, któremu kazałem rzucić łeb tej suki zombie co zrobił niemal natychmiast. Dalszy dzień upłynął mi w spokoju i małej nadziei...
****
Minęły kolejne dni a ja usłyszawszy, że młodzieży się obudziła wziąłem list z szuflady biurka i poszedłem w stronę ich oddziału bardzo szybkim krokiem.

<Kiara? :3 Reker pewnie się boi żołnierzy ;c> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz