czwartek, 16 marca 2017

Od Erica cd. Kiary, Reker'a

Kiedy Reker znowu zasnął długo myślałem nad nową sytuacją w jakiej się znajduję. Do obozu przybyło trzydzieści nowych osób, które jakby tego obozu nie posiadają, bo jeszcze nie określili się do kogo chcą należeć... Kiedy wybiła godzina pierwsza postanowiłem się przejechać po terenach. Dzisiejsza noc była bardzo piękna! Pełnia księżyca, migoczące gwiazdy oraz granatowe niebo idealnie ze sobą grały. Cały czas miałem na szyi ten medalion wilczego strażnika, którego nosiłem tak jak mi kazano. Diablo był zadowolony z "wycieczki" w sumie to myślałem, że strzeli focha za takie zaniedbanie, ale jak się okazało był całkiem grzeczny i cieszył się, iż może wreszcie trochę pocwałować. Czarna i ciepła peleryna ogrzewała mnie niczym Szanel swoim ciepłym cielskiem. W pewnym momencie poczułem jak ten cały medalion niemal mnie parzy więc szybko wyciągnąłem go z pod bluzki.
- No pokaż się wilczy strażniku i wytłumacz mi o co chodzi - westchnąłem myśląc, że jestem totalnym idiotą, bo gadam do martwego przedmiotu, lecz jednak miło się zaskoczyłem gdy wilk się pokazał i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Z początku nie wiedziałem o co mu chodzi, lecz jakoś z ciekawości popędziłem za nim na Diablu. Niedługo potem zobaczyłem Kiarę, która siedziała oparta o drzewo. No nie ukrywam było to nie rozsądne w jej stanie, ale sam bym nie wytrzymał na medycznym nawet dwóch dni w łóżku więc nie byłem na nią zły, bo miała większą cierpliwość ode mnie! Zeskoczyłem z ogiera i do niej podszedłem z myślą, iż mogło jej się coś stać. Z początku się mnie trochę przestraszyła na co uwagi nie zwróciłem tylko ściągnąłem swoją pelerynę, którą okryłem dziewczynę, ponieważ temperatura była niestety na minusie a ja nie chciałem by się jeszcze bardziej rozłożyła! Usiadłem obok niej na ziemi i wziąłem ją na kolana co zaczynało mi się podobać, ponieważ w takiej pozycji mi się z nią najlepiej rozmawiało - Co się dzieje Kiaruniu? - zapytałem z troską przez co spojrzała na mnie przestraszonymi oczami, które powolutku zaczęły się uspokajać. - Wiesz, że ja ci krzywdy nie zrobię - dodałem spokojnie.
- To nie o ciebie chodzi tylko o ojców... - westchnęła przez co pogłaskałem ją po włosach.
- Koszmary? - zapytałem ze smutkiem.
- Nie prawdziwe spotkania w pustce... - szepnęła więc zrozumiałem, że to dla niej trudne.
- Wiem co to pustka... Miałem tam bliskie spotkania też ze swoim ojcem - jęknąłem przypominając sobie niektóre bolesne momenty.
- Nękają nas i chcieli nas zlać! - rzekła z silnymi emocjami - Znęcają się nad nami psychicznie - dodała jeszcze a po policzkach pociekły jej łzy, które od razu wytarłem.
- Ja już się nimi zajmę! Dostaną tak mocno, że się nie odważą nawet prosić o kontakt - mruknąłem zły na tych dziadów. Co oni sobie niby myśleli?! Że są jakimiś bogami?! Cholery z nich i tyle! - Wracamy do ratusza, bo się przeziębisz Kiaruniu - rzekłem podnosząc ją - A tobie dziękuję Onix! Dobrze się spisałeś - dodałem jeszcze do wilka, który zawył i zniknął.
- Nie jesteś zły? - zapytała nagle gdy byliśmy już na moim koniu. Wodze Feniksa trzymałem w prawej ręce, żeby koń czasami się nie zgubił na naszych terenach.
- Nie sam nie wysiedziałbym tyle na medycznym! - zaśmiałem się zakrywając jej twarz ogromnym kapturem.
****
Kiedy byliśmy już na medycznym ułożyłem Kiarę wygodnie na łóżku po czym zgniotłem kartkę z wiadomością. Wiedziałem, że dziewczyna nie chce spać i boi się kolejnych spotkań z Wiliamem, lecz w końcu zamknęła oczy i udawała, że jest pogrążona w snach. Postanowiłem pójść do siebie by zasnąć i jakoś dorwać się do tych idiotów! Położyłem się w łóżku i chodź z początku nerwowo się kręciłem to zasnąłem a jeśli chodzi o Wiliama i Michaela to szybko ich sprowadziłem. Dostali oczywiście naukę latania i ostrego treningu samoobrony z udziałem chwytów z walk ulicznych. Byli tak pobici, że nawet wstać nie mogli!
- Dobra cholery jedne! Jeszcze raz będziecie mi straszyć Kiarę i Reker'a to przyjdę do was do wieży i spuszczę wam taki sam łomot tylko już na prawdę! Będziecie zdychać z bólu tak jak teraz tylko gorzej! Śmiecie się nazywać ojcami a wyparliście się własnych dzieci! Nazywacie je ścierwami i tchórzami a jeszcze pamiętam jak sami się baliście wejść na pole walki z bronią! Oni to bardzo porządni żołnierze, którzy odwalali za was całą robotę! Starali się wracać z wszystkimi ludźmi za co często cierpiało ich zdrowie! - warczałem wściekle przydeptując Michaelowi rękę tak jak zrobiłem to wcześniej z łapą brata. 
- Nie wiem czemu trzymasz te ścierwa u siebie... Nie ma z nich pożytku - mruknął drugi założyciel.
- Pożytku to nie ma z was! Kiara i Reker to wspaniałe dzieciaki, które będę chronić i nawet im włos z głowy nie spadnie! - fuknąłem mając zamiar ich kopnąć w te durne łby, ale poznikali.
****
Obudziłem się o piątej rano więc miałem czas na doprowadzenie się do porządku, sprawdzenie co się dzieje w ratuszu i zabranie śniadania. Dzisiaj znowu były naleśniki przez co nie byłem zadowolony, bo mam tu chudnąć a oni mi słodycze wciskają! Jednak młodzieży powinna być zadowolona! Kiedy wszedłem na salę od razu się do nich uśmiechnąłem.
- Śniadanie! Mam nadzieję, że będzie wam smakowało - rzekłem podsuwając każdemu swoją porcję pod nos.

<Kiara? :3 Załatwił ich!> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz