piątek, 17 marca 2017

Od Ashleya CD Mari & Reker

– Cholera – zaklął szybko, patrząc w rozpaczone, czerwone oczy Rekera. – Reker, przykro mi, ale nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Poza tym Mari nie jest w najlepszym stanie i natychmiast potrzebuje opieki lekarza. Wrócimy do obozu i coś wymyślimy. Jasne?
Reker przytaknął, nic nie mówiąc. Ash szybko wziął dziewczynę na ręce, a ona zwinęła się w kulkę, wtulając się w tors bruneta.
– Ash, boli – wyszeptała słabym tonem, a Ashleyowi serce się krajało.
– Cii, kochanie, jeszcze chwila – powiedział i szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Zatrzymał się i spojrzał przez ramię na Rekera, który stał, patrząc dziwnym wzrokiem na Mari, a konkretnie jej szyję. – Tylko spróbuj, a pożałujesz – syknął Ash, a chłopak spojrzał na przyjaciela i niepewnie pokiwał głową. – Teraz sprint do Aniołów. Oddamy ją pod opiekę lekarzy, a potem poszukamy jakiegoś antidotum czy innego cholerstwa. Po drodze żadnego gryzienia.
Nie czekając na odpowiedź, Ash ruszył biegiem w stronę obozu Aniołów, przytulając do siebie kruche ciałko dziewczyny. Zmuszał swoje mięśnie do coraz większego wysiłku, choć bolały jak cholera, o szyi w ogóle nie wspominając. Słyszał za sobą szybkie kroki Rekera i w sumie to współczuł chłopakowi z powodu przemiany. W sumie to nie było nic fajnego, a Ash po prostu pogodził się ze swoim losem. Miał nadzieję, że jednak istnieje jakieś antidotum, bo inaczej będzie trochę słabo. Zatrzymał się przed pałacem na skraju lasu, a Reker ledwo wyhamował.
– Dlaczego się zatrzymujemy?
– Reker, ty tu zostajesz, bo inaczej rzucisz się na ludzi. Ja zaniosę do nich Mari, a potem... yyy... mają tu jakąś bibliotekę czy coś?
– Tak obok terytorium Przemytników jest jedna – odpowiedział Reker, a Ash skinął głową.
– To tam czegoś poszukamy, ale najpierw Mari. Nigdzie nie odchodź i nie atakuj nikogo. Potem znajdziemy ci coś do jedzenia. – Reker się skrzywił, a Ashley pobiegł do pałacu i od razu skierował się na oddział szpitalny. Znowu zrobił niemały harmider, ale w końcu jakiś lekarz zajął się dziewczyną. Ta sama pielęgniarka co wcześniej próbowała go znowu zaciągnąć na zabiegówkę, widząc głębokie rany w szyi po kolcach z obroży. Ash zbył ją machnięciem dłoni i jeszcze przez chwilą stał, patrząc jak zajmują się Mari. Nagle zobaczył przechodzącego tego samego chłopaka co dwa tygodnie temu siedział przy dziewczynie. Ash złapał go za ramię z uśmiechem na ustach, a ten podskoczył przestraszony.
– Słuchaj, znowu potrzebuję pomocy. Byłbyś taki miły i dzisiaj również posiedział przy dziewczynie? – spytał miłym tonem, ale i tak szczerzył do chłopaka kły.
– Oczywiście, p-proszę pana – wydukał przestraszony.
– Wspaniale. Jakby coś chciało ją zaatakować to zacznij wołać o pomoc. Jesteś teraz odpowiedzialny za nią, a mi na prawdę na niej zależy.
Ash puścił ramię chłopaka i opuścił pałac. Skierował się w miejsce, gdzie zostawił Rekera, ale go tam nie było. Ashley strzelił dłonią w czoło, przeklinając swoją głupotę. Musiał szybko znaleźć przyjaciela zanim ten zrobi coś, czego będzie żałował.

< Reker? Gdzie żeś polazł? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz