wtorek, 28 lutego 2017

Od Will'a cd. Rous

Zdziwiłem się kiedy Rous sama z siebie mnie pocałowała i to tak nagle, lecz ucieszyłem się i szybko odwzajemniłem pocałunek. Byłem taki szczęśliwy! Nic innego się dla mnie nie liczyło niż spędzanie z moją kochaną kruszynką... Moim aniołkiem! Co ja plotę... Ona nawet od anioła jest piękniejsza! Nawet nie wiecie jaką radość czułem, widząc jaka ona jest szczęśliwa taką małą przejażdżką, a ja w zasadzie nic nie zrobiłem, bo to nasze konie nas trzymały na grzbietach i pozwalały na poczucie wiatru we włosach. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, jeszcze przez chwilę cieszyliśmy się blaskiem słońca, który nas ogrzewał, lecz gdy usłyszeliśmy stukot końskich kopyt, a przed nami pojawili się jacyś żołnierze, "stanąłem" w gotowości. Jednak dopiero po chwili zauważyłem że to nasi... Nagle ich dowódca kazał stanąć i patrzył z Rous z niedowierzaniem, więc zapewne był to jej ojciec! Kiedy przyjrzałem się mu dokładniej, bo utrudniało mi to troszkę słońce, to zobaczyłem nagle w nim Siergieja!!! Tego z poligonu! W jednej chwili poczułem jak robi mi się słabo, a przed oczami pojawiają się mroczki, przez straszliwie wspomnienia, których nadal nie potrafiłem wymówić do końca... Większości z tych tortur po prostu nie dało się opisać!
Te wszystkie wspomnienia tak nagle powróciły że nie wytrzymałem i straciłem przytomność, spadając z konia i rozbijając sobie głowę. "No to ładnie Will! Popisałeś się! Co teraz sobie o Tobie pomyśli Rousi, skoro boisz się jej ojca?!" warknąłem na siebie wściekły, lecz prawda była taka że nic nie mogłem na to poradzić... To dobijało i przypominało o tym, że nigdy do końca nie będziemy wolni, gdyż nasze psychiki zostały zniszczone do takiego stopnia, że raczej już nic tego nie naprawi... Co noc budziłem się cały zlany potem, ciężko dysząc i budząc się co po chwilę, więc dziwiło mnie że przy Rous, mojej kochanej kruszynce, potrafiłem spać aż do piętnastej!!! To wręcz nie do uwierzenia że przespałem z nią całą noc, bez nerwowego kręcenia się czy budzenia!
**
Powoli zaczynałem się budzić, co oznajmiłem swoim cichym jękiem, spowodowanym przez ból głowy, który był cholernie silny! Czułem bandaż na swojej głowie, wiec mocno musiałem się uderzyć podczas upadku... Otworzyłem oczy i nagle zobaczyłem Rous, która miała zeszklone oczy i bała mi się spojrzeć w oczy. Wiedziałem że pewnie się obwinia za mój wypadek, co absolutnie było głupotą, gdyż ona nic złego nie zrobiła nigdy! Bez wahania się podniosłem i przytuliłem do siebie, na co się we mnie wtuliła ukrywając łzy smutku i strachu.
- Rous... To nie Twoja wina i masz to sobie wybić z głowy jasne? Nawet gdybyś nie chciała, bo sam bym cię wyciągną na tą przejażdżkę... Nie płacz, bo to nie Twoja wina! Kocham Cię rozumiesz?! - spytałem szepcząc jej do ucha uspokajająco, Nie odpowiedziała, więc mocniej ją do siebie przytuliłem, dając jej czas i bezpieczeństwo, o które cicho teraz prosiła, lecz nie musiała mi tego mówić - Już dobrze Rous.... Już dobrze... Wyliżę się jak zawsze! Masz mi się nie obwiniać, bo następnym razem Cię nagram jak chrapiesz! - zaśmiałem się mówiąc ostatnie słowo, na co po chwili też parsknęła śmiechem odrywając się ode mnie i spojrzała na mnie wycierając łzy, a ja ciepło się do niej uśmiechnąłem.

< Rous? ;3 lepiej? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz