Przyjeżdżając do bazy i wjeżdżając na plac, zwróciliśmy na siebie uwagę innych żołnierzy, którzy widząc rannych, od razu zabrali się do działania! Zeskoczyłem z konia i wziąłem na ręce rannego Skota.
- Trzymaj się! Nie możesz zasnąć! - powiedziałem na co lekko kiwnął głową, lecz widziałem że jest senny - Damaskus do stajni! - krzyknąłem do ogiera, który posłusznie pobiegł w kierunku swojego "domu". Ja natomiast szybko pobiegłem z chłopakiem na medyczny, a reszta żołnierzy trzymających rannych za mną. Biegnąc po korytarzach ludzie szybko usuwali się nam z drogi, żeby nie blokować przejścia.
Wpadliśmy wszyscy na medyczny jak huragan, gdzie lekarze od razu przystąpili do działania, lecz na szczęście podali im tylko jakieś leki, niektórym krew i ich stan poza tym był stabilny, gdyż zdążyłem ich na miejscu opatrzyć. Rozmawiałem właśnie z jednym z lekarzy, kiedy nagle spostrzegłem Rous, która na mój widok znowu uciekła, na co się zdziwiłem i posłałem pytające spojrzenie jej bratu, który rozłożył ręce. "Czy ja naprawdę jestem aż taki straszny?!" westchnąłem z ironią w głowie. "Jedni mówią że wyglądam na bezbronnego barana, a inni spieprzają aż się kurzy... Niech się w końcu zdecydują na co wyglądam!" warknąłem w myślach.
Chwilę jeszcze rozmawiałem z lekarzem na temat stanu zdrowia ludzi, oraz jakie leki podałem im na miejscu i wyszedłem z oddziału. Jednak nie skierowałem się do pokoju, tylko chciałem odnaleźć Rous. Pewnie znowu się mnie będzie bała jak diabła, ale przecież ja nic jej nie zrobiłem! Czułem że w swoich myślach jeszcze bardziej się załamuję na to wszystko. "Dlaczego musiało trafić na nią z tym cholernym uczuciem, skoro ona i tak nigdy się do mnie nie zbliży... Może za to chociaż postaram się z nią wyjaśnić, czemu się mnie tak boi, a jeśli nie, to będę jej unikał jak ognia!" zadecydowałem w myślach i na to postanowienie lekko przyspieszyłem, idąc za migającą mi przed oczami sylwetką biało-siwego wilka.
Mój Barrett radośnie zwisał mi z ramienia i co jakiś czas uderzał o pasek od spodni, a ciężkie buty na nogach dawały znak że idzie uzbrojony żołnierz, lecz na nikim to wrażenia nie zrobiło z członków Duchów, kiedy mijałem innych żołnierzy, gdyż pewnie myśleli że idę do gabinetu Williama...
Po około dwudziestu paru minutach ją znalazłem, jak siedzi skulona na parapecie. Widziałem że się boi, na co miałem ochotę walić głową o ścianę! Dopiero po chwili mnie zauważyła, a widząc mnie wzdrygnęła się i próbowała niemalże scalić się z oknem i ścianą. Przerażenie wydobywające się z jej oczu, tylko utwierdziło mnie w tym, że nie powinienem się do niej zbliżać... "Cholera jak to boli" jęknąłem w swoich myślach na to.
- Czemu Ty się mnie tak boisz? - spytałem wzdychając i patrząc na nią uważnie. Nie odpowiedziała, tylko znieruchomiała ze strachu, na co miałem ochotę strzelić sobie w łeb! - Nie ważne... Już mnie nie zobaczysz! Opiekuj się Roksi - dodałem jeszcze szybko odchodząc i zostawiając ja samą. "Co ja sobie myślałem do cholery?! Totalny ze mnie idiota do potęgi entej!" skarciłem siebie w myślach i udałem się załamany w duchu do swojego pokoju. Broń niedbale rzuciłem w kąt, zamknąłem drzwi na klucz i rzucając się plecami na łóżko starałem się zasnąć "Zapomnij o niej... Zapomnij Ty cholerny idioto! Uczucia nie są dla Ciebie... Ty jesteś tylko wytresowanym kundlem do walki" mówiłem sobie w myślach, co jeszcze bardziej mnie bolało, ale w sumie i też jednocześnie trochę było mi lepiej. Nie mogłem sobie pozwolić na żadne uczucia! Jestem żołnierzem i snajperem! Bezwzględnym zabójcą, który jakoś stara się zapewnić lepszy byt swojej rodzinie! Nie mam czasu na durne zagrywki swojego idiotycznego serca...
**
Wstałem o piątej rano, ubrałem się, zjadłem, wziąłem swojego Barrett'a i wyszedłem wraz z Aurorą na zewnątrz. Poszedłem do stajni, osiodłałem Damaskusa i korzystając że żołnierze wracali z patrolu, wyjechałem poza bramy. Cały czas miałem nadajnik na ręce. Chciałem troszkę popolować, tak jak zawsze to robił Jackob. Miałem ochotę dzisiaj wszystkich wręcz wymordować! Kretyn ze mnie...
< Rous?;3 będzie cię teraz unikał ;c przykro mu troszku ;c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz