Wszystko działo się bardzo szybko! W jednej chwili rozmawiam z Rekerem, a w drugiej podjeżdżają do nas William, Michael i reszta żołnierzy, na co się wzdrygnąłem i cofnąłem, lecz zaraz upadłem, bo nogi mi się załamały... Łapałem powietrze jak ryba bez wody, a przed oczami miałem mroczki i myślałem że zaraz znowu zemdleję, bo chyba dość mocno zbladłem...
- Will nie mdlej mi tu! - powiedział zmartwiony William kiedy do mnie podbiegł.
- Słabo mi - westchnąłem, a on przytrzymał mnie ręką za plecy, dając mi podparcie.
- Powinieneś leżeć na medycznym! Nie jesteś jeszcze gotowy łazić na misję z taką chorobą! - westchnął.
- Wy byście po niego nie pojechali! Zwłaszcza gdybyście zobaczyli zakrwawioną Persefonę! - warknąłem do niego, a z ust znowu mi poleciała krew i zacząłem kasłać. Wilki nadal były na wokoło nas, lecz już nie warczały i chodziły sobie spokojnie niczym przyjazne pieski. Znowu nie mogłem przestać kasłać a lekarze nie mogli nic na to poradzić, bo nie mięli takich specjalistycznych leków na miejscu, więc myślałem że znowu się wykończę...
Usłyszałem warknięcie wilka i nagle wszyscy się przerażenie ode mnie odsunęli, prócz Williama, który po mimo strachu w oczach kucał przy mnie. Wilk zaszedł mnie spokojnie od tyłu i po chwili znowu poczułem jego łapę na swoich plecach, gdzie poczułem ciepło a po chwili wszystko ustało. Wyprostowałem się jakby nigdy nic i spojrzałem na zszokowanego założyciela, który patrzył na wilka jakby był zaczarowany, a ja nie wiedziałem o co chodzi... Po chwili wilki zawyły i zniknęły tak jak zawsze, czyli rozmyły się w powietrzu niczym para wodna.
Trójka mężczyzn nie mogła w to uwierzyć, lecz nasi żołnierze już się zdążyli nieco przyzwyczaić do tych "zaskakujących" rzeczy i nie zwracali na to większej uwagi... Po chwili zemdlałem, bo poczułem że znowu straciłem wszystkie siły.
**
Jak myślicie gdzie się obudziłem? Na "kochanym" medycznym! Leżałem przykryty kołdrą i nie miałem siły na nic... Ledwie żyłem i patrzyłem nieobecnym wzrokiem w sufit.
- Will? - usłyszałem czyjś głos, więc spojrzałem słabym wzrokiem w prawo, gdzie siedział mój ojciec. Byłem taki senny i co chwilę przymykałem, albo zamykałem oczy, lecz zaraz je otwierałem.
- Martwiłem się o Ciebie! Spałeś osiem dni! - poinformował mnie ze łzami w oczach.
- C-co z-z - Re-ek-e-erem? - wybełkotałem z trudem.
- Wszystko dobrze! Też spał tyle co Ty! - powiedział na co znowu przymknąłem powieki, lecz nagle usłyszałem czyjś głośny głos, wiec spojrzałem w lewo, gdzie zobaczyłem Rekera i jego ojca.
- Reker?! Czy Ty w ogóle kiedyś myślisz?! - warknął na niego ojciec i nagle uniósł rękę do góry, co spowodowało że Reker się skulił i zaczął drżeć przerażony. Oddychał bardzo szybko, a z oczu poleciały mu łzy. Znowu dostał napadu paniki i panicznie bał się ojca, który dopiero teraz zdał sobie sprawę co zrobił...
- k-k-kiara... s-szyb-bko! - wyjęczałem co ojciec zrozumiał, a po chwili znowu odpłynąłem.
< Reker? ;3 uspokoi cię? opiernicz Michael na pewno dostanie od Kiary xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz