wtorek, 28 lutego 2017

Od Rous cd. Will'a

Ostatni raz za murami byłam w dniu kiedy nas tu przywieźli. Z tego co widziałam mało się tu pozmieniało. Hello Rous mamy apokalipsę tu raczej nic się nie zmieni! - zaśmiałam się w myślach gdy ciepły wiatr zawiał mi w twarz i rozrzucił włosy na wszystkie strony świata. Czułam się taka szczęśliwa i jakby... wolna? Błysk był bardzo silnym i szybkim ogierem więc mógł się doczekać galopu czy też cwału, do którego Will miał niestety pewne zastrzeżenia, ale jakoś udało mi się go namówić przez co gdy przystanęliśmy na wzniesieniu gdzie miałam go na wyciągnięcie ręki dostał ode mnie podziękowania w formie pocałunku w usta. Zdziwił się, ale go odwzajemnił więc trwaliśmy w bezruchu dłużej, lecz gdy się od siebie oderwaliśmy zobaczyliśmy jak w naszą stronę zmierza piątka żołnierzy prowadzona przez mojego ojca, który ze zdziwienia aż przetarł oczy i zatrzymał drużynę dziesięć metrów przed nami na co Will się spiął oraz nagle spadł z konia rozbijając sobie głowę! Myślałam, iż zaraz padnę na zawał! Czyżby tak bardzo bał się reakcji mojej rodziny na nasz związek? W sumie to ja też boję się co powiedzą jego rodzice... Damaskus zaczął nerwowo kręcić się w okół swojego pana co było dla mnie nie zrozumiałe oraz uniemożliwiało dania pomocy rannemu.
- Rous co ty tu robisz?! - zdziwił się ojciec chcąc pomóc mojemu chłopakowi, lecz ogier był dla niego agresywny i prawie go kopnął.
- Później ci wytłumaczę - jęknęłam patrząc w stronę jego kolegów, którzy byli zdecydowanie za blisko, ale starałam się jakoś nie ukazywać strachu co szło mi trochę kiepsko.
- Jeśli ten przeklęty koń się nie uspokoi to nie jesteśmy w stanie mu pomóc! - mruknął w stronę kompani, która też nie wiedziała co robić.
- Damaskus nie jest przeklęty! - fuknęłam na niego a ten już nie wiedział pewnie ile przesiedział poza bezpieczną strefą. Chciałam mu coś jeszcze powiedzieć, lecz w tedy jak na zawołanie pojawił się Reker, który nie był zadowolony z takiego widoku, ale poradził sobie znacznie lepiej z uspokojeniem Damaskusa, który już po niecałych trzech minutach się uspokoił ogiera i zabrał Will'a na swoją klacz z tego co mówił mi Willuś to są przyszywanymi braćmi i stąd taka troska.
- To żeś się nieźle urządził - westchnął czarnowłosy, który nie przejmując się drużyną mojego taty spojrzał na mnie - Jedziesz ze mną? - dodał na co skinęłam głową i już po chwili galopowaliśmy w kierunku wieży. Damaskus biegł przy bułanej więc nie musieliśmy się martwić, że może zaatakować kogoś z tamtych żołnierzy gdyby się zbliżyli.
- Dlaczego on tak zareagował? - zapytałam w pewnym momencie.
- Will? Nie mam pojęcia a jeśli chodzi o Damaskusa to chciał obronić swojego pana przed nieznajomymi, których pewnie posądził za wrogów. - wyjaśnił - Widzę, że Błysk wreszcie znalazł sobie właścicielkę - uśmiechnął się ciepło wracając z powrotem do patrzenia na drogę, ponieważ wjechaliśmy do miasta gdzie mogło roić się od żywych trupów. Gdy wjechaliśmy na plac więcej uwagi na szczęście skupiono na rannym chłopaku niż na mnie co trochę mnie uratowało, ponieważ widząc tylu żołnierzy, którzy by jeszcze gapili się w moją stronę pewnie i ja bym zaraz zemdlała - Dalej schodź! - pogonił mnie brat mojego chłopaka, który po moim zejściu z Błyska nakazał wierzchowcom jednym gwizdnięciem iść do stajni co posłusznie zrobiły. Czas zleciał tak szybko, że zanim się obejrzałam staliśmy już przed oddziałem medycznym gdzie zajmowano się Willciem. Martwiłam się o niego co od razu pewnie można było rozpoznać po moim nerwowym zachowaniu, nie wiem jakim cudem jeszcze potrafiłam powstrzymać łzy. To twoja wina Rous! Gdybyś nie namawiała go na tą przejażdżkę to nic by się nie stało! - krzyknęłam załamana w myślach widząc pierwszego założyciela, który pewnie dowiedział się już o tym co się stało.
- Reker nie mów mi, że tobie też się coś stało! - zmartwił się mężczyzna.
- Mi nic za to Will roztrzaskał sobie głowę i się trochę poobijał - westchnął a pierwszy przeniósł nagle na mnie te swoje zielone ślepia. O dziwo nie bałam się go więc mi to nie przeszkadzało.
- A Rous się coś stało? - zdziwił się.
- No tak jakby mamy nowy związek w wieży - zaśmiał się a ja aż wytrzeszczyłam oczy.
- Ale skąd ty to niby wiesz? - jęknęłam załamana widząc na dodatek swojego ojca, który też to usłyszał.
- Ja wiem wszystko - zaśmiał się chytrze uśmiechając na co miałam ochotę trzasnąć go w twarz.
- No to kolejny się zakochał - stwierdził założyciel nie mając nic przeciwko.
- Nie ma mnie tydzień a tu tyle zmian - mruknął ojciec przez co założyciel się obrócił.
- Możecie mi wyjaśnić co się tam stało? Witam pana eh... imię? - zadał dwa pytania.
- Siergiej Douson - rzekł ojciec na co Reker zdębiał i zrobił krok w tył.
- To ja może pójdę... -  jęknął i pobiegł w stronę wyjścia ze skrzydła medycznego.
- Czyli już wiem co się stało... - westchnął zielonooki opierając się o ścianę.
- Czyli? - dociekał ojciec a ten zaczął nam wyjaśniać co spotkało Willcia przed wojną w co nie mogłam uwierzyć! Na prawdę można tak brutalnie skrzywdzić człowieka? Mój biedaczek... przeżył gorsze rzeczy ode mnie na co jeszcze bardziej posmutniałam i nie czekając dłużej weszłam na salę i usiadłam przy moim Willusiu, który zaczął się wybudzać na co tylko spuściłam głowę. Było mi przykro, że wywołałam u niego takie wspomnienia... Chciało mi się płakać przez co moje oczy się zaszkliły i z trudem powstrzymywałam się od szlochu. Nie powinnam pakować mu się w życie skoro robię tyle problemów... - jęknęłam ze smutkiem wiedząc, iż go kocham dlatego nie chciałam się rozstawać.

<Will? :3 Siergiej jest miły i cię nie zagryzie tylko bardziej podziękuje, że jakoś uspołeczniasz Rous xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz