- Skąd masz takiego ślicznego szczeniaczka?! - krzyknęłam podnosząc moją pupilkę, która pragnęła zejść na dół więc "wyrwałam" jej Roksi, która zaczęła teraz podążać za mną.
- Dostałam - powiedziałam otwarcie siadając na łóżku.
- Od kogo? - dopytywała przyglądając mi się uważnie.
- Od Will'a - odpowiedziałam zgodnie z prawdą na co ona zmarszczyła brwi, ponieważ pewnie żadnego mężczyzny o tym imieniu nie znała.
- Czyżby nasz Rous przestała się bać? - uśmiechnęła się od uch do ucha na co ja pokręciłam przecząco głową dając jej jasno do zrozumienia, iż to nadal jest dla mnie trudny temat.
- Nadal się boję... Za dużo tu facetów! - niemal krzyknęłam z frustracji.
- Rosa tu nikt ci krzywdy nie zrobi zrozum to w końcu! - westchnęła łapiąc mnie za ramię i nagle usłyszeliśmy niezłe zamieszanie na co się spięłam - Pójdę zobaczyć co się dzieje - stwierdziła wychodząc szybko z pokoju. Wystraszona tymi krzykami skuliłam się na łóżku chowając głowę w futerku psa. Ten hałas budził niechciane wspomnienia, które znowu zaczęły powracać ze zdwojoną siłą, ale Roksi zdążyła mnie uspokajać na tyle, żebym nie płakała więc można ująć, iż ratowała mi głowę! Nagle do pokoju znowu wpadła wiśniowowłosa, która wyglądała jakby wymordowano połowę obozu.
- Coś się stało? - zapytałam przerażona tuląc się bardziej do suni.
- Twój brat został ranny! Oberwał najmocniej! - rzekła przejęta a ja poczułam jak do oczu napływają mi łzy - Spokojnie Rous on jest twardy i tak łatwo się nie podda! - uspokajała mnie na co pokiwałam twierdząco głową i wzięłam się jakoś w garść.
- Roksi idzemy - cmoknęłam na pupilkę, która od razu przybiegła mi do prawej nogi.
- A ty gdzie? - zdziwiła się przyjaciółka.
- Idę zobaczyć co ze Skotem - stwierdziłam idąc na przód nie zważając kto obok mnie przechodzi.
- Rosa tam jest od groma facetów! - krzyknęła za mną.
- Wiem - westchnęłam i poszłam w stronę oddziału medycznego. Mijałam po drodze wielu ludzi, którzy przestali być nagle straszni a gdy zobaczyłam brata to nie zważając na nic od razu do niego podbiegłam i usiadłam na krześle. Wyglądał strasznie więc nie wytrzymując popłakałam się a on tylko się uśmiechnął i pogłaskał mnie po włosach.
- Nie płacz to już nie boli... to nic... - rzekł tym swoim spokojnym głosem a tak na prawdę to zwijał się z bólu.
- A mówiłam, że musicie mieć medyka! Mówiłam! - szepnęłam przez łzy.
- Spokojnie Rous następnym razem kogoś znajdziemy - uśmiechnął się delikatnie.
- Głupek! Następnym razem to może być po tobie - mruknąłem krzyżując ręce na piersi - Kto was uratował? - dodałam już tracąc pewność siebie widząc tylu ludzi.
- On - rzekł wskazując palcem Will'a, który rozmawiał z lekarzem i akurat na mnie spojrzał.
- No to pięknie - jęknęłam całując brata w czoło - Bądź grzecznym chłopcem i nie rób głupot! - dodałem i wybiegłam z oddziału mijając blondyna. Nie pobiegłam jednak do swojego pokoju tylko do jednego z punktów widokowych gdzie skuliłam się na parapecie. Suczka nie wiedziała co się ze mną dzieje dlatego zapiszczała i położyła się na ziemi. Nie wiedziałam czemu tak reaguję na jego widok, niby jest łagodny a jednak coś mi mówi, że chce mi zrobić krzywdę.
<Will? :3 Znowu ją wystraszyłeś :c Zajdź ją i przekonaj do siebie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz