środa, 1 lutego 2017

Od Reker'a cd. Nick'a

Znowu wyszedłem poza ciało i musiałem czekać aż się łaskawie obudzę! Przyglądałem się wszystkim czynnością jakie wykonywał nawet zjawiła się zapłakana Kiara... chciałem ją przytulić, powiedzieć, że nic mi nie jest, że nic mnie nie boli, ale mogłem tylko patrzeć i ją przenikać niczym prawdziwy duch. Czułem się okropnie widząc jak narzeczona się martwi, ale nie miałem Nick'owi za złem, że ją wygonił, bo przecież on nic nie wiedział o moim stanie miłosnym. Po kilku następnych minutach Przemytnik zasnął ze zmęczenia przez co prawie umarłem na nudę, teraz to już niczym nie mogłem się zająć więc zacząłem nerwowo się kręcić w te i z powrotem i nagle wciągnęło mnie do ciała co zrozumiałem dopiero kiedy otworzyłem zaspane oczy. Spokojnie i z wyczuciem tak by nie obudzić przyjaciela (bo chyba tym właściwie dla mnie był) wstałem i jakoś owinąłem się bandażem. Jako iż ból zaczął mi dokuczać coraz bardziej wstrzyknąłem sobie antyzynę, ponoć działała na wszystkie dziadostwa a jednak przed trucizną ci życia nie uratuje! Mając na sobie tylko spodnie od munduru było mi jednocześnie zimno jak i nieswojo więc zacząłem rozglądać się za jakąś bluzką czy też kurtką, którą wtedy miałem na sto procent, w końcu po pięciu minutach znalazłem czarną koszulkę z widocznym śladem po przestrzale. Nie narzekałem tylko sprawnie ją ubrałem i znalezionym kocem przykryłem chłopaka oraz wyszedłem z sali trochę się przejść. Była noc więc jakoś specjalnie uważać nie musiałem, poszedłem więc do punktu widokowego gdzie znalazłem swoją narzeczoną! Podbiegłem do niej jak najszybciej potrafiłem i pocałowałem w usta, zdziwiła się, ale odwzajemniła pocałunek, porozmawialiśmy chwilę o tym co stało się na misji, dostałem też lekki opieprz, ale bardziej był on dla żartów chodź dało się z niego wyczytać nutkę powagę. Niestety nasz dialog nie trwał długo więc trochę się zasmuciłem, ale obiecaliśmy sobie, że spotkamy się jutro co mnie niezmiernie ucieszyło. Stałem jeszcze tak przez chwilę patrząc się w gwieździste niebo i kiedy miałem już odchodzić by znaleźć inną kryjówkę poczułem kogoś rękę na ramieniu przez co odwróciłem się bez wahania.
- A to ty Nick! Dzięki za uratowanie życia po raz enty - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wykonywałem swoje obowiązki. Nie powinieneś wstawać - skarcił mnie lekko.
- Ale ja się czuje doskonale! Nie możesz dać mi wypisu? - zapytałem z nadzieją.
- Nie i tak po wyjściu będzie cię czekać rehabilitacja - stwierdził.
- No to mamy problem, bo ja na takie coś się nie piesze! - uśmiechnąłem się chytrze i pewnym krokiem zacząłem iść w stronę pokoju mojej narzeczonej.

<Nick? :3 Zatrzymasz go? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz