środa, 1 lutego 2017

Od Kiary cd. Reker'a

Obudziłam się już jakiś czas temu. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i patrzyłam osłabiona na matkę i na noworodka. Widać że byli bardzo chorzy i tylko nasze leki mogły im pomóc oraz uratować życie. Szkoda że ten skurwiel, ojciec dziecka postanowił nas zabić, zamiast poprosić o pomoc! Pewnie się teraz tam z góry dziwi że pomagamy jego żonie i dziecku... Nie rozumiałam jak "niby" kochający mąż, może doprowadzić swoją żonę i nowo narodzone dziecko, na takie zachorowanie! Oni ledwie żyją i widać po nich gołym okiem że są chorzy i to poważnie... Może jemu nie zależało na ich życiu i zdrowiu? Nie... Chyba mu zależało, bo na przesłuchaniu bał się o swoją rodzinę! Kobieta w końcu zaufała Rekerowi i oddała swoje dziecko, choć ze strachem w oczach. Była dobrym człowiekiem, co było bardzo dobrze widać. Gdyby nie to ze była słaba, pobiegła by za córką, lecz niestety byłą za słaba i z powrotem opadła na łóżko.
Mogłam się tylko domyślać co czuje matka w obawie o własne dziecko, które jest zabierane przez obcych ludzi, którzy jeszcze niedawno zaatakowali ich obóz. Jednak ona miała szczęście, bo byliśmy z tych "dobrych" i nie krzywdziliśmy ludzi, którzy potrzebowali pomocy. Cały czas miałam przetaczana krew, na co było mi trochę lepiej, lecz było mi strasznie zimno, mimo iż zostałam też przykryta dodatkowym kocem przez ojca. Po upływie 20 minut, wrócił lekarz z dzieckiem na rękach i oddał je zmartwionej matce, która od razu wzięła dziecko i je do siebie przytuliła resztką sił. Nasi lekarze dali im jakieś leki po których zasnęła razem z dzieckiem, które leżało obok niej w łóżeczku.
- Potrzebują jak najszybciej naszych leków, bo umrą... - westchnął lekarz do mojego ojca.
- W jakim są stanie? - spytał patrząc na śpiącą matkę.
- Waha się między krytycznym a stabilnym, ale przeważa tutaj niestety krytyczny - odparł.
 - Przygotujcie najszybsze konie i zróbcie coś, żeby spały przez całą podroż wraz z dzieckiem - powiedział William, na co lekarz kiwnął głową i podał co dożylnie kobiecie, oraz dziecku.
- Ile będą tak spali? - spytał Olivier.
- Nie wybudzą się w ogóle jeśli nie podamy odpowiednich leków - poinformował go - to coś podobnego do śpiączki farmakologicznej - wytłumaczył i odszedł.
Spojrzałam na ojca i lekko zadrżałam z zimna.
- Znaleźliście nas po nadajniku GPS? - spytałam słabo - W bransoletce Rekera?
- Tak - przyznał ojciec - Dla ciebie też będzie niedługo taka, tylko że w innym kolorze - powiedział na co kiwnęłam głową i zasnęłam.
**
Obudziłam się już na naszym oddziale medycznym, gdzie leżałam podłączona do kroplówek. Te same białe ściany, te same ogromne sale, te same wnętrza. Zaczęłam  się powoli rozglądać. Widziałam śpiącego narzeczonego i tą kobietę z dzieckiem. Niestety sala dla matek z dziećmi była w remoncie, wiec musiała leżeć z dzieckiem tutaj z nami na OIOM'ie, lecz mimo wszystko mieli nadal fachową opiekę. Dużo lepszą niż tam w ich "dawnej" już bazie, a raczej obozie. Chłopczyk leżał podłączony do kroplówek w łóżeczku. Spał spokojnie, co jakiś czas nam mrucząc coś pod nosem, lub wymachiwało lekko rączkami, bo coś mu się śniło. Kiedy uczyłam się na lekarza, takie widoki mnie cieszyły i jednocześnie przerażały, co nadal z resztą się dzieje, bo takie maleństwo niedawno przyszło na świat, a już musi walczyć o życie z ciężką chorobą. Nagle kobieta zaczęła się budzić i gdy zobaczyła że jest w innym miejscu, poderwała się gwałtownie, rozglądając się niczym dzikie zwierze. Dopiero po chwili nas zauważyła i jakby lekko odetchnęła z ulgą, widząc znajome twarze. Ona również miała w rękę wbitą kroplówkę, zapewne z silnymi lekami, które miały pomóc jej i dziecku.
 - Gdzie jesteśmy? - spytała z lekka spanikowana, patrząc na mnie, bo Reker nadal spał, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo potrafił nieźle udawać cwaniak jeden!
- W naszym obozie - wyjaśniłam - Jesteśmy na jednym z naszych oddziałów medycznych - dodałam spokojnie, zmuszając się do siadu z jękiem.
- Wasze są aż takie duże? - spytała z niedowierzaniem rozglądając się.
- Mogły by być większe, bo na 16 tys ludzi, to trochę mało... - westchnełam, na co wytrzeszczyła oczy - Tak! Naprawdę tyle nas jest - dodałam, gdy zobaczyłam że chce spytać czy mówię prawdę.
- To ile wy macie tych oddziałów?! - spytała zdziwiona.
- Sama dokładnie nie wiem... - przyznałam - Widziałam tylko 3 oddziały, bo na nich pracuję jako lekarz, lecz podobno mamy ich o wiele, wiele więcej - westchnęłam.
- Co nam podajecie? - spytała spanikowana patrząc na swoją rękę gdzie była wbita kroplówka.
- Na pewno leki na pani chorobę i synka też - odparłam - Pomogą, lecz musi zapewne pai zostać na oddziale przez jakiś czas - wyjaśniłam - Sama dokładnie nie wiem co ma pani podawane, bo sama przed chwila się obudziłam - dodałam na co pokiwała głową.
- Jak rany? - spytała nagle ze smutkiem - Naprawdę o niczym nie wiedziałam! - powiedziała ze skruchą, oczy znowu jej się zeszkliły.
- Lepiej... Co prawda boli, lecz to nie pani wina! Było, minęło! - odparłam na co się zdziwiła.
- Nie jesteście źli? - spytała z niedowierzaniem.
- Nie... - odparłam spokojnie - Nasz obóz chroni ocalałych i pomaga im - Czasami nawet pomagamy i przygarniamy kogoś z obozu Śmierci, jeśli zobaczymy że jest dobrym człowiekiem, choć oczywiście zdążają się też świetni aktorzy, przez których później cierpimy wszyscy, gdy giną nasi! Jesteśmy tutaj jak jedna, wielka rodzina i każdy o każdego się tu martwi. Niezależnie czy się znamy czy też nie... - wyjaśniłam kobiecie i nagle kaszlnęłam krwią.
- Wszystko dobrze?! - spytała patrząc na mnie przerażona.
- Tak... To nic! - skłamałam i starłam krew z ust, lecz krwi z koca już zmazać niestety nie mogłam... - Jak się nazywa pani synek? - spytałam, żeby odwrócić jej uwagę od mojego stanu zdrowia.
- Nazwałam go Dylan - odparła uśmiechając się do swojego śpiącego dziecka.
- Ładne - przyznałam i nagle przyleciał lekarz.
- Kiara! Masz leżeć! - powiedział i podszedł do mnie szybko i zmusił do położenia się, co nie było proste, bo wszędzie miałam rany... Gdy się położyłam, od razu zobaczył plamę krwi na kocu.
- Kiedy to się stało? - spytał marszcząc brwi.
- Nic mi nie jest! - upierałam się, mimo iż czułam się fatalnie i właściwie coraz gorzej...

< Reker? :3 śpisz czy nie śpisz, agencie jeden? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz