poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Reker'a cd. Kiary

Kiedy Kiara poszła po coś słodkiego ja zacząłem się nudzić i uważnie obserwować sufit, który mógł być teraz dla mnie jedyną rozrywką... No dobra, dobra nie licząc bólu głowy, który raz się nasilał a raz odchodził w zapomnienie i wymiotów tak to dopiero zabawa... Na szczęście jeszcze nie dostałem bezwładu rąk więc było nawet dobrze. Martwiłem się, że Kiarcia tak długo nie wracała, lecz starałem się zachować spokój, żeby nie musieli marnować na mnie niepotrzebnie leków, które za pięć minut mogłyby się przydać komuś innemu. Nagle gdy już prawie miałem zasypiać narzeczona wreszcie się pojawiła i pocałowała mnie w usta przez co humor znowu mi się poprawił a gdy pokazała mi dwie tabliczki czekoladę i cole to aż otworzyłem ze zdziwienia lekko usta powstrzymując się od przekręcenia głowy w prawo.
- Łał - powiedziałem przeciągle nie mogąc zdecydować się na co mam patrzeć.
- No łał, łał - zaśmiała się - Którą chcesz pierwszą? - dodała czekając na mój wybór.
- Lepiej ty wybieraj - odpowiedziałem nie wiedząc na co się zdecydować. Obie były dobre, ale jakoś lepiej mi smakowało jeśli wiedziałem, że ukochana ma ochotę na tą szczególną.
- W takim razie może toffi? - nadal chciała wiedzieć moją decyzję.
- Niech będzie aniołku - odparłem delikatnie się przeciągając. Narzeczona szybko otworzyła opakowanie czekolady o wybranym smaku, którą zaczęliśmy powoli zjadać. Nie ukrywam, że cierpiałem na suchość w gardle co Kiarcia od razu zauważyła i otworzyła puszkę Coli, którą chciała mi podać, lecz ja zaprzeczyłem broniąc się rękami - Ty pierwsza! Załatwiłaś to się napij - rzekłem w miarę pewnym głosem. Nie musiałem ją długo na mawiać, bo uległa mi już po kilku sekundach i skosztowała tego przedwojennego napoju. Cieszyłem się, że jej zasmakowało, bo mogłem jej oddać na własność całą puszkę, ale ona była bardziej pewna siebie niż ja oraz siłą wepchnęła mi Colę do ręki i nakazała pić. Ciecz smakowała trochę inaczej niż ją zapamiętałem, lecz nie robiło mi to dużej różnicy. Gdy wziąłem dwa łyki nagle znowu ręce odmówiły mi posłuszeństwa i kiedy straciłem w nich władzę wylałem na siebie cały płyn, który zmoczył mi bluzkę. Kiara szybko zareagowała i bez wiedzy lekarza sama wstrzyknęła mi lek oraz jakoś doprowadziła do ładu. Gdy tylko poczułem z powrotem władzę zerwałem się do siadu wzdychając, że znowu narobiłem syfu.
- Reker skarbie to nie twoja wina! - powiedziała głaszcząc mnie po głowie.
- Wiem, ale to takie dziwne uczucie, że nagle tracisz władzę w rękach i stajesz się szmacianą lalką - podrapałem się po głowie - A zresztą! Jakoś do tego przywyknę - uśmiechnąłem się łobuzersko i nagle na sali pojawił się ojciec z Rajankiem na rękach, który widząc swoją mamę od razu wyciągnął do niej błagalnie rączki. Moja księżniczka od razu go do siebie wzięła a te wtulił się w swoją mamusię jakby nie widział jej przez dwa lata.
- Wreszcie trafiłem jak nie śpisz - stwierdził ojciec - Jak się czujesz? - dodał standardowe pytanie.
- Raz jest lepiej a raz gorzej - westchnąłem próbując się podnieść, ale on skutecznie mnie obalił.
- Leż nie możesz się przemęczać - pouczył mnie - Wyjdziesz z tego zresztą jak zawsze! - uśmiechnął się na co skinąłem głową - Mały bardzo za wami tęsknił więc postanowiłem go wam oddać na parę godzin... Muszę wracać do dokumentów, ale jak coś to idźcie do Cassandry ona na pewno się nim zajmie - dodał jeszcze i wyszedł. Rajanka nagle chyba olśniło, że i ja się tutaj znajduję więc rozweselony zaczął wyciągać w moją stronę roczki i się uśmiechać na co się tylko skuliłem i popatrzyłem w białą pościel. Nie, nie mogę go wziąć, bo jak dostane znowu ataku to może mi upaść - jęknąłem w myślach starając się nie zwracać uwagi na zniecierpliwionego synka co łamało mi serce.

<Kiara? :3 Reker smuta :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz