wtorek, 28 lutego 2017

Od Reker'a cd. Kiary, Ashleya

Kiedy dowiedziałem się, że Kiara pojechała szukać tamtego idioty to od razu pobiegłem do swojego pokoju i zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy czyli glocka 19, nóż i leki uspokajające, bo długo ze swoimi zniszczonymi przez papiery nerwami nie pociągnę... Z wieży zwiałem jak najszybciej potrafiłem, nie zabrałem konia, ponieważ nie miałbym teraz szans zmusić strażników do otwarcia bram a gdyby Wiliam dowiedział się, że planuję wyjazd to od razu kazałby mnie uśpić i tyle byłoby z poszukiwań. Poruszałem się bezszelestnie pomiędzy drzewami i innym cholerstwem, które stało mi na drodze, nie potrafiłem się skupić i wiele razy błądziłem przez co moje poszukiwania strasznie się wydłużały. Noc była najgorszą porą, gdyż zombie dostawały wtedy jakiejś super mocy przez co stawały się bardzo aktywne a ja nie chcąc marnować amunicji musiałem uciekać albo zabijać je z noża, ale co zrobi jeden człowiek z hordą trzydziestu zombie? Starałem się znaleźć jakieś spokojne miejsca by móc się przekimać bez skutków w postaci niewoli czy też zamienienia w żywego trupa, lecz żadne miejsce mi nie odpowiadało a jak już to sen zajmował mi dziesięć minut i tyle było ze spania co pewnie było spowodowane brakiem ukochanej, do której zazwyczaj się przytulałem. Przysięgałem sobie w duchu, iż jeśli Ashley jej coś zrobił to go zatłukę i tyle w temacie, lecz czułem, że ten mężczyzna musiał być też w jakimś stopniu ważny dla Kiarci dlatego na każdą myśl o próbie zamordowania go musiałem łyknąć jedną tabletkę by się jakoś opanować oraz myśleć trzeźwo co było w dzisiejszych czasach najważniejszą rzeczą. Pierwsze dwa dni wędrówki zaczynały oznajmiać mi jaki to ja jestem głupi z powodu braku żywności, lecz mało się tym przejmowałem i nadal parłem przed siebie odciągając się od myśli, żeby wrócić do wieży w końcu za swoją Księżniczkę mógłbym życie oddać! Mimo tęsknoty, która ogarniała mnie coraz bardziej dzień trzeci był najgorszy... docierając już do najbardziej strzeżonych stref Śmierci (granice? Pustka, bo komu by się chciało siedzieć na granicy...) zostałem zauważony przez jeden pluton, który mnie ostrzelał i nieszczęśliwe zranił w ramię, z którego od razu zaczęła sączyć się krew. Życie uratowało mi tylko to, że pewnie myśleli, iż wpadłem w zasieki i skończyłem swój żywot, lecz prawda była zupełnie inna, bo upadłem dwa centymetry dalej od drutu kolczastego, który z pewnością zabiłby mnie od razu. Kiedy wreszcie skontaktowałem, że sobie poszli to ruszyłem dalej będąc już bardziej ostrożnym. Wtapiałem się w każdy cień a rana zaczynała coraz bardziej piec co coraz bardziej mnie rozpraszało aż tu nagle wychodząc z krzaków zauważyłem ogiera bardzo podobnego do Feniksa! Z początku myślałem, iż mi się tylko zdaje, ale po paru minutach przyglądaniu się kopytnemu zauważyłem, że jest strasznie zdenerwowany więc posądziłem, że to na pewno on. Podszedłem do niego spokojnym krokiem i próbowałem go jakoś uspokoić, ale za pierwszym razem niestety prawie mnie kopnął, bo zrobiłem parę błędów, które starałem się jakoś wynagrodzić. Gniady ogier nadal nerwowo rozglądał się na boki, lecz powolutku wszystko zaczęło mijać i po kilkudziesięciu minutach stałem już z grzecznym wierzchowcem, którego po części ubrudziłem krwią.
- Gdzie jest Kiara? - zapytałem cicho patrząc na zwisającą karabin. Nagle zobaczyłem też prowiant, który wyglądał tak zachęcająco, że nie mogłem się powstrzymać od skosztowania. Kątem oka znalazłem też apteczkę, którą olałem, bo ból nagle przestał być taki intensywny. - Mogę? - zapytałem Feniksa kiedy moja noga znalazła się w strzemionie. Nie sprzeciwił się dlatego wdrapałem się na niego i już po chwili zacząłem szukać drogi od nowa. Co jakiś czas wpadałem na żołnierzy wrogiego obozu, którzy atakowali niczym rozwścieczone zwierzęta, lecz udawało mi się z dodatkową bronią jakoś ich pozabijać lub uniknąć walki. Po paru godzinach wylądowałem na jakimś zadupiu więc zacząłem błagająć Ghosta, żeby zaczął mnie prowadzić w dobrym kierunku, lecz ten oczywiście się nie pojawił, ale dał mi w zamian jakieś wspomnienie, które pokazało mi gdzie się kierować. Ruszyłem cwałem a gdy dotarłem do jakiegoś budynku to wściekły do granic możliwości wyważyłem drzwi z potężnego kopa oraz widząc drania przykutego do grzejnika od razu zacząłem celować do niego z broni. Był jakiś inny a moje zdziwienie nie było do pojęcia kiedy Kiara chciała go obronić swoim ciałem.
- Reker nie! - krzyknęła na mnie patrząc mi prosto w oczy.
- Dlaczego? Znając życie chciał cię zabić! - warknąłem wypuszczając z rąk glocka 19, który wywołał trochę hałasu.
- To nie tak! - westchnęła.
- To jak? Wytłumaczcie mi wszystko, bo ja już nie rozumiem! - mruknąłem i jak gdyby nigdy nic usiałem na kanapie gdzie była krew, która nie należała do mnie. Ash nie odezwał się w ogóle tylko patrzył na moją ranę co mnie trochę zdziwiło i nie miałem pojęcia co mu tak nagle odwaliło!
- Reker tylko spokojnie - rzekła narzeczona, która chyba jeszcze nie zwróciła uwagi na krwawienie.
- Jasne jak coś to się nałykam leków... - mruknąłem przypominając sobie co znajduje się w kieszeni.
- No, bo Ash jest wampirem - wypaliła nagle na co gdybym miał wodę to bym się pewnie zakrztusił.
- Czym jest?! - nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. - Jak się Wiliam dowie to będzie miał przerąbane - dodałem po chwili patrząc ze współczuciem na brązowowłosego. Chodź z początku idioty nie lubiłem to teraz chciałem mu pomóc i ochronić trochę przed badaniami oraz innymi diabelstwami, bo naukowcy raczej by nie odpuścili zabawy z genami. 
- Pomogę mu i mnie nie powstrzymasz - szepnęła mi na ucho przez co przewróciłem oczami.
- Też mu pomogę... - powiedziałem bez krzty kłamstwa na co się zdziwiła - No co w końcu to też w jakimś stopniu człowiek! Nie mówię, że zostaniemy jakimiś tam super kumplami, ale mu pomogę - rzekłem podrywając się z kanapy i idąc w stronę mężczyzny przy którym ukucnąłem - No to jak będzie? Damy sobie wreszcie spokój z tą "wojną"? - zapytałem, ale w odpowiedzi użarł mnie w ranę na co zdębiałem i z bólu zacisnąłem zęby po czym poczułem się senny - Czyli chyba tak... - jęknąłem chwilę przed zaśnięciem. Czułem jak przeniósł swoje kły w inne miejsce, ból był nie do opisania, ale nie byłem na niego zły i wiedziałem, iż będę musiał się niestety do tego przyzwyczaić. 

<Kiara? Ash? :3 1.Jak smakowała krew Rekera? xd 2.Reker chce pomóc Ashowi więc nie da mu po pysku, bo będzie tłumić w sobie negatywne emocje xd 3.Reker jak się obudzi to pewnie będzie jęczał z bólu xd> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz