wtorek, 28 lutego 2017

Od Ashleya CD Mari

Gdyby sytuacja nie była cholernie żenująca i bolesna, mógłby ją uznać za niemal zabawną. Dziewczyna chce się bawić w podchody, to będzie je miała. On swoich sztyletów nie zaostawi, choćby się waliło. Nie chodziło o to, że zabrała mu jakieś nożyki. Tu chodziło o jego męską dumę i zranione ego. Nosz cholera jasna, taka se gówniara pół metra niższa od niego go okradła, a potem go powaliła jednym ciosem poniżej pasa.
Z cichym jękiem podniósł się z ziemi, trzymając się za kroczę. Choć bolało jak cholera wyprostował się i ruszył w stronę okna. Nadal czuł unoszący się słodki zapach dziewczyny, za którym potrafił podążyć. Wprawdzie potrafił wytropić po tym ludzi, ale nigdy przedtem nie był taki pewny. Zazwyczaj gubił klika razy trop zanim w końcu dopadł poszukiawnego, a tutaj miał wszystko jak na dłoni. Jakby jego nos był zaprogramowany do śledzenia szatynki.
Brzmię jak pies – pomyślał z lekkim uśmiechem. Skoro był wampirem, to czemu by nie był jeszcze psem?
Wyskoczył przez okno i gładko wylądował na ziemi. Ruszył tropem dziewczyny, który znowu wił się niemal przez całe terytorium Śmierci. Dużo skrętów, dużo zmyłek. Jednak po niezwykle irytującej podróży w końcu znalazł arogancką panienkę.
Gówniara (to przezwisko podobało mu się coraz bardziej) kryła się za skrzynią w jakimś opuszczonym budynku, który przypominał wielki hangar. Rozglądała się na boki, skanując wzrokiem całe pomieszczenie, trzymając dłoń na swoim glocku.
Bardzo wolno i cicho się do niej zakradł. Stanął wprost za nią, gdy ona nadal wypatrywała pomieszczenia. W tym samym momencie złapał od tyłu jej nadgarski, przyciągając ją do swojego torsu i wyszeptał wprost przy jej uchu ,,bu". Dziewczyna krzyknęła i szarpnęła się do przodu, ale Ash objął ją ramionami i jeszcze bardziej przycisnął do siebie jej plecy.
– Znalazłem cię. Znowu – zachichotał, gdy gówniara zaczęła się szarpać. Tym razem był ostrożniejszy i blokował wszelkie uderzenia, szczególnie te poniżej pasa.
– Zostaw mnie ty fiucie niedorobiony! – wrzasnęła i z łokcia trzasnęła go w twarz.
– Ej! Czy ja cię biję? Weź się uspokój, a nie rzucasz się jak padalec w krzakach! – stwierdził z wyrzutem w głosie.
– Za chwile ten padalec odjebie ci fiuta i wtedy pogadamy! A nie sory, zapomniałam, ty nie masz fiuta! – Kopnęła Ashleya piętą w piszczel, a on syknął cicho.
– Tak chcemy się bawić? Nie ma problemu – warknął i złapał szatynkę w pasie, by po chwili zarzucić ją sobie na ramię, jak worek kartofli. Wolną ręką zabrał jej broń, którą umieścił w cholewce butów, by dziewczyna jej nie dosięgnęła.
Nie zważając na groźby, krzyki, szarpaninę i przekleństwa gówniary wyszedł z budynku, gdy dziewczyna atakowała jego plecy pięściami. Skierował się w stronę swojego mieszkania, robiąc niemałe zamieszanie. Mężczyźni ze Śmierci w większości patrzyli się na nich z dwuznacznymi uśmiechami, a niektórzy nawet gwizdali cicho, śmiejąc się w pas.
Jakimś cudem wspiął się po wąskich schodach, gdzie szatynka zapierała się dłońmi o ściany i wszedł do swojego małego mieszkania. Podszedł do kanapy i rzucił na nią gówniarę niezbyt delikatnie. Przyciągnął sobie szybko skrzynkę, na której usiadł.
– No, kotku, teraz będziesz tu siedzieć tak długo, aż nie powiesz mi, gdzie są moje nożyki. Nie próbuj mnie atakować, bo pożałujesz – stwierdził, patrząc na wkurwioną dziewczynę. Bezczelnie przejechał wzrokiem po całym jej ciele i skłamałby, gdyby powiedział, że była brzydka. Gówniara należała do wyjątkowo pięknych kobiet, a Ashowi przesło przez myśl, czy by jej nie potrzymać tu trochę dłużej.

< Mari? XD Co zrobisz? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz