niedziela, 26 lutego 2017

Od Ashleya CD Reker

– Nic nie rozumiesz! – krzyknął za Kiarą, ale ona już zamknęła drzwi. Ash zacisnął wściekły pięści i zęby. Dlaczego ona do cholery nic nie rozumie?! Dlaczego ona chce go jeszcze bardziej pogrążyć?!
Szarpał się, gdy Duchy go złapały, miał dość tego wszystkiego. Chciał wrócić do znajomych, których ostatnio zaczynął nazywać rodziną. Cholera, mieli rację, był za słaby.
Jednak, gdy trzech mężczyzn go obezwładniło, nie miał już najmniejszych szans. Został rozkuty od Rekera, a potem przywiązali go do łóżka, gdy on wrzeszczał jak opętany. W jego głowie był istny chaos, a on nie mógł go ułożyć. Wszystko poszło inaczej niż by chciał. Począwszy od złapania w domu, kończąc na Kiarze, która nagle pojawiła się w jego życiu. Nie, nie, nie. To miała pójść w zupełnie innym kierunku.
Uspokoił się dopiero, gdy podali mu jakiś środek. Wtedy popadł w stan katatonii na granicy świadomości. Jego umysł wypełniły kolory: krew i granat. Dwie barwy, które mieszały się na rozmaite sposoby tworząc niezwykłą mozaikę, do której powoli wplatała się spokojna żółć, rozdzielając połączone kolory. To było coś magicznego, eterycznego i zarazem boskiego.
Niech to się skończy – pomyślał, napierając na więzy. Spieprzyłem.
– Witaj, Ashleyu – powiedziała kobieta, wchodząc do pokoju. Ash przeniósł wzrok na Pheobe i zamknął oczy zażenowany. – Dlaczego unikasz mojego spojrzenia Ashleyu? Czyżbyś aż tak bardzo spaprał sprawę?
Brunet otworzył oczy i spojrzał na kobietę egzotycznej urody. Całe ciało persjanki pokrywały wypalone znaki. Thurizas, Kenaz, Hagal, Eihwaz. Pheobe poruszała się z boską gracją, a jej święta szata poruszała się w powolnym tańcu.
– Wypuść mnie – zarządał, a kobieta przesunęła dłonią przez całą długość jego torsu.
– Jak sobie życzysz – odpowiedziała i przecięła krępujące go liny ofiarnym ostrzem. Ashley uniósł się, siadając na łóżku i spojrzał z góry na persjankę. – Teraz wracamy do domu. Mistrz chce cię z powrotem.

Dawna katedra choć zniszczona przez wojnę dalej promieniała swoim blaskiem. Dach został zburzony przez bomby, ale fasada i strzeliste wieżyczki pozostały na swoim miejscu, dając dowód na dawną potęgę tego miejsca. Nieliczne witraże również się zachowały, obsypując w ciągu dnia kościół milionami kolorów. Jednak ten, kto nie widział tej świętej budowli nocą, nie może umrzeć spokojnie. Wtedy, gdy nawet słońce chowało się przed potęgą tego miejsca na niebo wkraczały zastępy gwiazd, a gazowe latarnie oświetlały wnętrze ketedry.
Na dawnym ołtarzu klęczał Ashley skompany w przytłumionym świetle świec. Z opuszczoną głową i białą przepaską na biodrach nie prezentował się tak świetnie, a Mistrz był tego doskonale świadomy. Jego najlepszy uczeń tracił wtedy cały swój wzrost i pewność siebie, stając się wspaniałym sługą.
– Mistrzu, przepraszam, że cię zawiodłem – wyszeptał młodzieniec skruszonym tonem, a na twarzy Mistrza wykwitł mały uśmiech.
– Nic się nie stało mój chłopcze. Jesteś słaby, ale przez twoją pierwotną krew możesz czerpać z siły swojego przodka. Niech on cię prowadzi. Ty bądź dla niego naczyniem, które może ukształtować według własnej woli.
– Oczywiście, Mistrzu.
– A teraz powiedz mi, mój chłopcze, dlaczego zawiodłeś?
– Tam była Kiara, Mistrzu.
Mistrz włożył dłoń we włosy swojego wiernego sługi i pogłaskał go po głowie, tak jak ojciec gładzi swojego syna. – Co wtedy czułeś?
– Strach, czułość, niedowierzanie i nienawiść, Mistrzu.
– Źle się z tobą dzieje. – Mistrz pokręcił smętnie głową. – Grzeszysz, chłopcze, grzeszysz.
Ashley padł twarzą ku ziemi, składając głęboki pokłon potędze swojego Mistrza. – Wiem, Mistrzu. Dla niej nie ma już nadziei. Błagam o karę, sprowadź mnie na właściwą ścieżkę.
– Nie mogę odrzucić mojego najlepszego ucznia. Jesteś dla mnie synem, a ja dla ciebie ojcem. Przez czerwień Krwi, granat Nienawiści i żółć Nadziei zostałeś wybrany, by pokazać grzesznikom to, na co zasługują. Los cię wybrał, byś pozwolił pierwotnej krwi powrócić w chwale rozpaczy i nocy.

Mistrz podszedł do podwyższenia w salce przy katedrze, gdzie był jego uczeń. Ashley wisiał w kałuży własnej krwi na dwóch łańcuchach, które trzymały jego nadgarstki. Miał opuszczoną głowę, a brązowe kosmyki opadały na jego twarz. Mistrz na zaledwie ułamek sekundy zastanowił się czy oby nie potraktował swojego sługi za brutalnie, ale szybko odrzucił tą myśl. Pierwotni tego chcieli, a on tylko wypełniach ich wolę.
Podszedł do Ashleya i uniósł jego twarz do góry. Chłopak otworzył brązowo-złote oczy i popatrzył wzrokiem pełnym uwielbienia na swojego Mistrza.
– Mistrzu – wycharczał przez gardło zdarte od wielogodzinnego krzyku.
– Cicho, chłopcze. Już odpracowałeś swoją karę. Wystarczająco dużo krwi zostało przelane. – Mistrz puścił głowę Ashleya, która bezwładnie opadła. Wyciągnął klucz z kieszeni w długiej tunice i rozkuł swojego sługę. Chłopak upadł bez sił na ziemię wprost do kałuży swojej krwi. Mistrz leniwie przjechał wzrokiem po zmaltretowanych plecach mężczyzny, na których widniało tysiące długich ran po uderzeniu bicza. – Możesz wstać?
– Nie, Mistrzu. Przepraszam.
– To uklęknij, chłopcze. Został ostatni test do zdania i będziesz mógł stanąć obok mnie na podeście chwały.
Ashley ostatnimi siłami zmienił swoją pozycję, a jego mięśnie drżały z wysiłku, gdy próbował się utrzymać. Wydał z siebie jęk bólu, ale się utrzymał.
– Dowiodłeś swojej bezwzględności, ale chcę byś zrobił to jeszcze raz. Chcę byś jeszcze raz pokazał swoje pierwotne instynkty, zanim będziesz mógł przystąpić do ceremonii.
– Oczywiście, Mistrzu – wycharczał.
Mistrz z delikatnym uśmiechem machnął dłonią na straż, która wprowadziła szamoczącą się związaną kobietę. Rzucili ją na ziemię wprost przy Ashleyu.
– Ash, o mój Boże! Co oni ci zrobili?! Ash! Słyszysz mnie! To ja Katie!
– Zabij ją – powiedział Mistrz, wkładając pistolet w dłoń ucznia. Obszedł Ashleya i stanął za nim, zatapiając palec w jednej z jego licznych ran i posmakował pierwotnej krwi. – Nie ma dla niej Nadzei. Takie jak one opóźniają przyjście pierwotnych. Musi zginąć.
– Ash! Do cholery! To ja! Twoja przyjaciółka! Ogarnij się i spierdalamy!
– Oczywiście, Mistrzu.
Padł strzał i martwe ciało kobiety opadło na podłogę.

< Reker? XD Jest zryta bania? XD >




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz