Imię i nazwisko| Dzisiaj ponownie znana jest jako Madeleine Irving, jednak wcześniej, od momentu ślubu, nosiła nazwisko męża – Davies – ale przez jego śmierć zaprzestała tego i powróciła do nazwiska panieńskiego.
Ksywka| Niesamowita większość, usłyszawszy jej imię, niemal natychmiast zaczyna je zdrabniać, nazywając ją bardzo pospolicie - Maddie, czego szczerze nienawidzi. Poza tym mało wyszukanym zdrobnieniem, bardzo często może usłyszeć takie wyzwiska jak alkoholik, czy pijak, przez nałóg, który ciągnie się już od kilku lat. Najrzadziej spotykanymi słowami, jakimi się ją określa są zdecydowanie te zawierające nazwisko – pani Davies, panna Irving, których usłyszenie graniczy niemal z cudem, ponieważ mało kto wie o niej aż tak dużo.
Wiek| Urodzona 28 stycznia, obecnie ma 35 lata. (Postarzona 21.03.18)
Płeć| Kobieta
Obóz| Przemytnicy
Ranga| Tygrys
Aparycja| Madeleine z pewnością nie wpisuje się w urodę typową dla mieszkanek kraju, z którego pochodzi. Trochę brakuje jej do typów piękna, z jakimi kojarzy się jej ojczyznę. Obywatelki Wysp mają bowiem bardzo jasną karnację, choć nie są przesadnie blade, nie należą do kobiet wysokich, ale i nie niskich – są po prostu odpowiednie w swoim wzroście. Charakteryzują je jasnorude włosy, bądź w kolorze jasnego blondu. Ich twarze i ramiona, czasami plecy, zdobią liczne piegi. Oczy zazwyczaj są w kolorze zieleni, przypominającej swą barwą najpiękniejsze z wiosennych lasów, zdarza się także przepiękny błękit, porównywalny do bezchmurnego, nieskazitelnego nieba.
Madeleine jest bardzo niska, nawet jak na kobiece standardy – bowiem mierzy nieco ponad pięć stóp, czyli zaledwie sto pięćdziesiąt cztery centymetry, a co za tym idzie – jest bardzo niziutka, niemal zahacza to o chorobę. Chuda, szczupła, aż do przesady – jej skrajne przejawy można zauważyć w delikatnej linii żeber, rysującej się na piersi, czy w zapadniętych bokach. Jednak sprytnie to ukrywa – nosi za duże, jeszcze przedwojenne ubrania, które już dawno zdążyły przesiąknąć wonią, smrodem alkoholu. Nosi koszule, najczęściej męskie, spodnie, również należące do mężczyzn, bo o inne ciężko, znalezione buty zawsze stara się dopasować do siebie, szukając wśród łupów tych najodpowiedniejszych. Gdy nadejdzie mróz, śnieg, zawieje, zimno, na plecy narzuca stary, ciemny płaszcz, który, nawet w cieplejsze dni, nosi w torbie myśliwskiej, przewieszonej przez ramię. Robi to, by zachować choćby resztki ciepła i nie zginąć z zimna. Na dłoniach, bardzo często, nosi wytarte, skórzane rękawiczki. W prawej dłoni ściska rączkę kuli łokciowej i, podpierając się nią, porusza się, powoli przemierza świat.
Co zaś tyczy się twarzy kobiety, jest ona sercowatego kształtu, otaczają ją ciemnobrązowe włosy, sięgające nieco przed ramiona. Na świat spoglądają mahoniowe, zobojętniałe oczy, nad nimi znajdują się brwi w kolorze niemal identycznym, co włosy. Pod zwierciadłami duszy, jak poeci zwykli zwać ślepia, jest nos, nieco zadarty, dodający jej uroku. Niżej zaś półpełne usta, niemal zawsze wykrzywia grymas – niepoprawny obserwator na pierwszy rzut oka mógłby uznać ją za zgorzkniałą tetryczkę – i po części miałby rację. Jeśli zdarzy jej się uśmiechnąć, na jej policzkach ukazują się dwa dołeczki.
Charakter| Od Madeleine bije obojętność. Dawno temu przestała i do dziś nie potrafi okazać zainteresowania czymkolwiek i kimkolwiek – za nic ma problemy innych, ich cierpienie, ich ból, ich uczucia – nie budzi do nich żywszych, pozytywnych, czy też negatywnych uczuć. Jest beznamiętna – brak jej emocji, jest nieokreślona, nieco mdła. Nie należy do osób przejawiających skłonność do jakichkolwiek wzruszeń, jest po prostu wyrazem braku uczuć – najzwyczajniej w świecie stała się kobietą oschłą - wojna pozbawiła ją wrażliwości. Bije od niej niesamowity chłód. Będąc oziębłą, wyzbyła się przyjaznych, miłych odczuć, stała się powściągliwa w stosunkach międzyludzkich. Niezdolna do odczuwania i okazywania głębszych uczuć, nigdy ich nie uzewnętrznia. Niczym się nie ekscytuje. Popadła w stan całkowitego zobojętnienia, stała się niewrażliwa na bodźce zewnętrzne. Zachowuje spokój. Potrafi opanować się w niektórych krytycznych sytuacjach, jednak nie przychodzi jej to łatwo, a tym samym – nie jest to częste. Jest bardzo zrównoważona. Nie wtrąca się do konfliktów, po prostu przechodzi obok nich obojętnie, pozostawia je innym. Traktuje życie zdecydowanie zbyt poważnie. Brakuje jej zaangażowania w cokolwiek. Zaprzestała szanowania własnego życia, a popadła w okropną obojętność i pustkę. Ma obojętne podejście do życia. Opanowała ją melancholia. Zawsze wydaje się być przygnębioną, pogrążoną w głębokiej zadumie kobietą. Wygląda to, jakby na wieki zawładnął nią łagodny smutek. Przez jej wypowiedzi przebija się delikatna nostalgia – bardzo często powraca, zarówno myślami, jak i słowami, do dawnym czasów, do tych lepszych chwil, jeszcze nieskażonych pazurami wojny, wszechobecną śmiercią. Wygląda na głęboko zamyśloną osobę, przed laty popadła w zadumę i jest w niej pogrążona do dziś. Dużo rozmyśla, często jest po prostu zamyślona, a przez to ignoruje otoczenie, nie reaguje na nie. Pełna skrajności – jej wzloty są najwyższe, a depresje – najgłębsze. Kobieta o usposobieniu głębokim, skłonnym do rozmyślań i filozofowania.
Jest perfekcjonistką – uparcie dąży do osiągnięcia doskonałości we wszystkim, robi to przesadnie – uznaje doskonałość za najwyższe dobro, najlepszą możliwą nagrodę, największy cel życia. Niesamowicie wymagająca, swoje wysokie wymagania przenosi na innych, oczekuje – od siebie i od innych – spełnienia jakichś warunków, celów, które obrała. Domaga się tego kategorycznie, traktuje to jak coś niezbędnego, pragnie spełnienia tego obowiązku. Nie dopuszcza do wyjątków, odchyleń. Nieskłonna do pobłażania, traktuje wszystko jako coś bezwarunkowego, koniecznego do spełnienia, przez co bywa okrutna. Sprawia innym ludziom ból, cierpienie, nie zna litości, wydaje się być kimś, kto odbiega od ogólnie przyjętej normy ludzkiej. Jest enigmatyczna – zagadkowa, tajemnicza, niejasna – trudno ją zrozumieć. Należy do osób milczących, jest skłonna do milczenia, bardzo małomówna – rzadko się odzywa, nie rozmawia z innymi ludźmi, po prostu przytakuje lub przeczy, nie dodaje swoich komentarzy do dyskusji, nie czuje takiej potrzeby – a jeśli już coś powie, najpewniej będzie do rzucony bez ogródek sarkazm lub ironia, bądź kilka słów, określających głupotę, czy też naiwność rozmówcy. Będąc w towarzystwie, zachowuje drwiący, szyderczy stosunek do innych. Lekceważy nawet ważniejszych od siebie, nie czuje do nich respektu. Nie ma zaufania do ludzi, nie potrafi im uwierzyć, jest bardzo podejrzliwa. Już nikomu nie ufa, nawet własnym towarzyszom, czy dowódcom. Ma powątpiewający stosunek, nie da jej się odpowiedzieć wiarygodnie, udzielić odpowiedzi uzasadnionej. Nie jest pewna żadnej prawdy. Podchodzi do wszystkiego z rezerwą – do obserwowanych zjawisk, do zachowań – wątpi w powodzenie wszelkich działań. Niedowierzająca niczemu. Jest przewrażliwiona na własnym punkcie – poddaje się swoim własnym wrażeniom, myślom, wszędzie doszukuje się krytyki swojej osoby, odbiera uwagi personalnie. Madeleine jest najgorszym z możliwych tchórzy – pomimo wszelkiej beznamiętności i zobojętnieniu, łatwo ulega uczuciu strachu. Przez pewien czas zachowuje się jak osoba zrównoważona, bardzo spokojna, jednak w końcu nadchodzi chwila, gdy nie potrafi nad sobą zapanować, podczas gdy właśnie wtedy zachodzi potrzeba działania. Brakuje jej odwagi, jest skłonna do lękania się. Zdarza się, że wygląda na osobę bojąca się byle czego, lękającą się niemal wszystkiego. Łatwo się trwoży. Dlatego też, bardzo często po prostu ucieka z miejsca zdarzenia, nie chcąc doznać cierpienia, bólu i nie pragnąc tego, by ktoś oskarżył ją o to, co wtedy się wydarzyło. Jest leniwa – niechętnie pracuje, za wszelką cenę unika jakiegokolwiek większego wysiłku, stroni od niego, a jeśli już ma pracować – robi to bez pośpiechu, bardzo wolno. Ociąga się z wykonaniem, robi to opieszale, nie spieszy się z działaniem. Guzdra się. Po prostu nic jej się nie chce, jest zawszonym leniem, nierobem. A mimo to, i tak musi robić wszystko to, co rozkaże jej dowództwo Przemytników. Co prawda, jej osobowość nie przedstawia się zbyt pozytywnie, jednakże Madeleine ma w sobie pierwiastek dobra. Najważniejsza jest dla niej rodzina, dla niej zdolna jest do poświęceń. Mogłaby ruszyć za nimi, odzyskać ich, nie bacząc na konsekwencje tego niebezpiecznego, być może bezmyślnego czynu.
Jednak przed wojną była zupełnie inną osobą, niźli teraz, po wojnie. Potrafiła uronić łzę, płakać, nie tłumiła w sobie emocji, narastających pod wpływem różnych impulsów. Cieszyła się z małych rzeczy, wiwatowała sukcesom przyjaciół. Okazywała litość, atak siłowy był dla niej ujmą. Ale tak było dawniej. Przez pazury wojny, które wydarły z niej człowieczeństwo, zmieniła się w osobę, której nie poznałby nikt, kto kiedyś ją znał.
Historia|
Nigdy nie zapomni…
Zapachu ciastek, które robiła jej siostra. Tych wszelkich zabaw z koleżankami – czy to w chowanego, czy berka, bądź samo wspinanie się na rozmaite drzewa. Chwil spędzonych na zwiedzaniu Blackpool. Poznawaniu świata. Powoli odkrywała wszelkie jego tajemnice, żyjąc sobie beztrosko, za nic mając najróżniejsze problemy, które w tym czasie dopadały biednych dorosłych. Nie zapomni również Sir Puszka, który, choć był tylko pluszowym kotkiem, uznany został przez nią za najlepszego przyjaciela, chroniącego przed złem całego paskudnego świata. To z nim wyruszała na wszystkie możliwe wycieczki, to z nim spała każdej strasznej nocy, to z nim przeżywała wspaniałe przygody, jakie tylko zdołała wymyśleć mała dziewczynka, a także to przy nim czuła się bezpiecznie. Wspominanie tego pluszaka w tym momencie z pewnością jest cholernie głupie, ale Madeleine, mając zaledwie cztery lata, nie przejmowała się tym w ogóle i spokojnie mogła pozwolić sobie na bycie zapatrzoną w każdą otrzymaną od ojca zabawkę. A było ich naprawdę dużo. Wszystkie miały na celu uszczęśliwienie dziewczynki oraz odwrócenie uwagi od tego, iż matka jej nienawidzi, a ojciec nie miał dla niej wystarczająco dużo czasu. Poświęcony całkowicie pracy, rzadko spędzał czas z córką dłużej niż kilka godzin dziennie, bo przecież cała rodzina musi z czegoś żyć. Szkoda tylko, że wyjeżdżanie w trasy było ważniejsze od młodszej córki, a młoda, będąc pod opieką siostry, musiała się z tym pogodzić. Zresztą, na początku nawet tego nie dostrzegała, jak większość dzieciaków żyła w swoim pięknym świecie, błądziła gdzieś myślami, marząc o przyszłości, chcąc zostać weterynarzem, nauczycielką, a nawet i odkrywcą. Snuła naprawdę dziwne plany, sądząc, że świat całkowicie należy do niej, w końcu miała u boku kochających rodziców, w pełni ją wspierających. Jednak, jak się później okazało, nie ma ani wszechświata u swych stóp, ani rodzicieli, poświęcających jej wiele uwagi. I jej pozostało po tym wszystkim? Sir Łapka, którego i tak pozbyła się, mając dziewięć lat i sądząc, że jest już na niego za duża.
Nigdy nie zapomni
Tych cudownych i niezapomnianych chwil ze szkoły podstawowej, jakie tam przeżyła. Pierwszy wygrany konkurs z języka angielskiego, drugie miejsce za najlepszy wierszyk o zimie, główna rola w przedstawieniu szkolnym. Pocałunku z najprzystojniejszym chłopakiem z klasy. Lekcji gry na skrzypcach. Najróżniejszych przygód z koleżankami, zabawnych dyskotek, na których dobrze się tańczyło. Tych wszystkich wyjazdów szkolnych do genialnych miejsc, jakich nigdy w życiu nie widziała. Madeleine odkąd tylko sięga pamięcią, otaczała się gronem najlepszych przyjaciół. Jeszcze wtedy lubiła poznawać nowych ludzi – była z niej bardzo towarzyska dziewczynka. Ciągle było jej pełno dosłownie wszędzie, udzielała się na każdej dyskotece szkolnej, w konkursach oraz innych rzeczach, które oferowała uczniom szkoła. Choć, nie mając najlepszego kontaktu z matką, przez jej cichą nienawiść i zaślepienie starszą córką, Madeleine świetnie dawała sobie radę. Już jako tak młode dziecko, postanowiła poświęcić się nauce, a zabawę odstawić na dalszy plan. Trzeba przyznać, że wyszło jej to na dobre. Gdzieś w tym wszystkim udało jej się znaleźć czas na sport – uczęszczała także na treningi szermierki, za które płacił jej ojciec. Niby dostawała wszystko, czego chciała, spełniano każdą jej zachciankę, ale tak naprawdę nigdy nie miała tego, co by ją uszczęśliwiało. Nigdy nie czuła, że pieniądze dawały tyle szczęścia, co bliskość matki lub ojca. Od najmłodszych lat była bardzo ruchliwym dzieckiem, które potrzebowało wtedy mnóstwo uwagi oraz miłości, lecz dla jej rodziny inne wartości stały się celem życia. Wszelkie cudowne momenty, jakie wydarzyły się wtedy w jej życiu do dziś pozostaną w jej pamięci.
Nigdy nie zapomni…
Tego ciężkiego wyboru, który musiała podjąć w swoim życiu. Pedagogika, historia, czy aktorstwo? Zabawnym jest to, że rodzice, wcześniej nie miejący czasu dla córki, zaczęli zmuszać ją do wybrania pierwszego. Chcieli dla niej jak najlepszej przyszłości, ale czy w ogóle znali Madeleine? Wiedzieli o jej pasjach? O tym, że w szkole średniej udzielała się w szkolnym teatrze, zamiast upijać się na imprezach, jak jej znajomi? Że kochała czytać o dziejach Anglii? Że uwielbiała przekazywać wiedzę innym? Nie wiedzieli. Ale i tak nakazali wybrać jej kierunek, którego pragnęła najmniej. Zadowoleni i pogodzeni z tym faktem, z chęcią płacili za dalszą naukę córki. Oczywiście, sama również dorabiała na boku, jako opiekunka, czy kelnerka – byleby najszybciej wynieść się z Blackpool do Reading, w którym tak bardzo chciała mieszkać. Byleby mieć własne cztery ściany. Los chciał, że w tamtym momencie pewna stara znajoma znajomej, szukała współlokatora, a do tego mieszkała właśnie w Reading. To właśnie wtedy poznała swoją przyszłą kochankę. Kiedy tylko po raz pierwszy przekroczyła próg jej mieszkania i spojrzała w te przepiękne, choć lodowato błękitne oczy, już wiedziała, że ją kocha. Zabawne, jak z tak dziecinną łatwością przyszło jej zmienić cały świat Madeleine, w którym przebywała tak długo. Zakochała się w niej bezgranicznie i okazało się, że ze wzajemnością. Pierwsze spotkanie, piąte, dwunaste. Pełno upojnych nocy. Kupionych kwiatów. Potem jednak nadeszła wiadomość o tym, że ojciec Madeleine zapragnął wydać ją za młodego oficera. Kilka lat studiów, tych nieprzespanych przez naukę nocy. Zaliczonych egzaminów. Wszelkich pracach. Po tym wszystkim, musiała powrócić do piekła, gdzie miała wziąć ślub z kimś, kogo nie znała, nie chciała, nigdy nie pragnęła. Chciała tylko jej. Miała już dwadzieścia pięć lat na karku, początkowy staż w szkole, zatem przyznać trzeba, że życie znowu się nią zabawiło.
Nigdy nie zapomni…
Jego uśmiechu. Jego uroku. Jego chłodu. Widoku Nilsa w czarnym garniturze, gdy ściskała jego ramię, kiedy prowadził ją do ołtarza, gdzie miała zostać jego miłością na zawsze. Pamiętała te wszystkie nieliczne chwile spędzone z nim – zarówno te dobre, jak i złe. Pozornie romantyczne kolacje przy świecach. Momenty, kiedy trzymał ją w ramionach. Wszystko, co z nim związane. Nawet dnia, w którym powiedział jej, że zbliża się wojna. To było tak niedawno. Tak mało czasu, odkąd dowiedziała się o tym i zaraz potem przyciskała głowę córki do swej piersi, próbując ją uspokoić. Obiecywała jej, że będzie dobrze, a wystarczyło kilka bomb, które przekreśliły te puste obietnice. Ponad trzydzieści lat życia i na tym koniec? Myślała o tym, co dzieje się na powierzchni. Jak miliony tracą życie, jak ziemia umiera, jak cierpi jej kochanka. Martwiła się o siostrę, o ojca, nawet o matkę, którzy, mimo tego, że byli tuż obok, bali się jeszcze bardziej. Pustka. Ból. Złość. Żal. Cierpienie. Smutek. Tęsknota. Poczucie winy, które nigdy nie opuszcza. Przecież mogła ją uratować, mogła z nią zginąć. Wszystko to powoli zaczynało wyniszczać kobietę od środka, do tego stopnia, że po opuszczeniu schronu, od razu uciekła. Musiała poradzić sobie ze stratą i dlatego została złapana w sidła alkoholu. Co robiła przez kilka najbliższych lat i nadal robi? Pije, przemyca towary, ucieka. A dlaczego pije? Bo chce zapomnieć.
Rodzina|
Ellie Irving-Bernett – matka. Niemal od zawsze w ich relacjach panował chłód. Matka nie potrafiła zrozumieć córki, córka zaś nie rozumiała, co kieruje matką, która postępowała tak, a nie inaczej wobec własnego dziecka. Nie okazywały sobie żadnych uczuć – miłość, czy nienawiść były nieobecne w ich zimnych i krótkich rozmowach. Nawet nie zapłakała, gdy ta ginęła, mając nieco ponad sześćdziesiąt cztery lata.
Rory Irving – ojciec. Darzyła go olbrzymim szacunkiem i bezgranicznym zaufaniem. Uważała go za wartościowego człowieka, godnego jej uznania – wiedziała, że postępuje słusznie, właściwie, a jeśli czyni coś złego, robi to jedynie z konieczności. Obdarzyła go zaufaniem, wierzyła w każde jego słowo, myśląc, że nawet najgorsze kłamstwa są najlepszą prawdą. Sądząc, że jest to właściwie, przemilczała to, że posiadał kochankę, uznając, że nikomu ta wiedza nie będzie potrzebna. Po konflikcie, zaszył się wśród Śmierci, by towarzyszyć swej pierworodnej córce. Ma siedemdziesiąt lat.
Louise Pond-Irving - starsza siostra. Darzyła ją głębszym uczuciem – kochała ją jak młodsza siostra powinna kochać starszą. Podziwiała ją za czyny, przekonania, czy też zwykłe słowa. Chciała być jak ona, pragnęła tego przez bardzo długi czas. Nie widziała w niej wad, nie chciała ich w niej dostrzec. Dopiero wojna, która niemal je rozdzieliła, ukazała prawdę. Przez pewien czas podróżowały razem, by bronić się wzajemnie, jednak jej parszywy charakter idealnie pasował do Śmierci, w której szeregi wstąpiła. Obecnie ma trzydzieści dziewięć lat.
Nils Davies – mąż. Nigdy go nie kochała, nie pragnęła jego bliskości. Ich związek miał wzbogacić jej rodzinę – w porządku. Nawet nie łudziła się, że kiedykolwiek pokocha oficera, ale nie szkodzi. Wystarczyło tylko, by nie wchodził jej w drogę. I nie wchodził – zajmował się swoimi obowiązkami, okazując miłość jedynie córce. Zginął niemal od razu po wojnie, mając zaledwie trzydzieści trzy lata.
Amelie „Amy” Davies – córka. Obowiązek na samym początku małżeństwa. Nigdy jej nie chciała, a jednak nie dokonała aborcji. Pomimo donoszenia jej terminu do końca, wiedziała, że macierzyństwo będzie gryzło się z jej celami. Po zakończeniu wojny i tuż po tym, jak powstały organizacje, została przygarnięta przed Duchy i wcielona w ich szeregi. Ma teraz dwanaście lat.
Partner/ka| Niegdyś mężatka, partnerka Nilsa Daviesa, jednakże jego śmierć przerwała małżeństwo i na dzień dzisiejszy jest samotna. Jeszcze przed wojną, za życia jej męża, miała kochankę – Victorię Atkins – którą szczerze kochała, jednak planowany ślub przerwał ich uczucie. Mimo to, nadal ma nadzieję, że odnajdzie kobietę, która była dla niej tak ważna.
Orientacja seksualna| Pomimo tego, że była mężatką, tak naprawdę nigdy nie gustowała w mężczyznach. Zdecydowanie bardziej preferuje kobiety, a co za tym idzie – jest homoseksualna.
Inne|
x Zaraz po wojnie, w wyniku traumatycznych przeżyć, aż nadto zasmakowała w alkoholu, bowiem dziś nie potrafi wyobrazić sobie dnia bez choćby jednego wypitego łyku bimbru. Codziennie rano wypija niewielkie ilości tego parszywego trunku, tak, by zachować świadomość i zachowywać się zwyczajnie, a dopiero późnym wieczorem, jednak tylko czasami, mając pewność, że jest bezpieczna, upija się do zupełnej nieprzytomności. Słowo „uzależnienie” w jej przypadku to tylko ubrany w poprawność ogólnik.
x Utyka na prawą nogę, jednak jest to uraz bardziej psychiczny aniżeli fizyczny, a co za tym idzie – porusza się przy pomocy starej kuli łokciowej, jednak stojąc, czy też rozmawiając, nie prosi o krzesło, a w każdej, odpowiedniej do tego sytuacji, potrafi zerwać się do biegu, kompletnie zapominając o urazie.
Właściciel: Ashirous [H] blaidd321@gmail.com [G]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz