poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Sary cd. Reker’a

Cały dzień zszedł mi na siedzeniu, na parapecie i wpatrywanie się nieobecnym wzrokiem w dal. Żałowałam tego że tak naskoczyłam na chłopaka, bo przecież nic mi nie zrobił, a poza tym, to też swoje przeszedł… W dodatku mi pomagał cały czas, odkąd tu jestem!
„Dlaczego ja zawsze muszę wszystko psuć?!”
To zdanie cały czas krążyło mi w myślach. Nie reagowałam na żadne próby kontaktu ze mną, bo ich w ogóle nie słyszałam. Patrzyłam w dal choć nawet nie wiedziałam na co patrzyłam, bo byłam tak pogrążona w swoich myślach. Nie wiedziałam ile czasu tu siedzę i czy już jest nawet noc… Nic nie wiedziałam. Siedziałam po prostu jak w jakimś transie i koniec.
Nagle jednak poczułam czyjąś rękę na ramieniu, więc lekko drgnęłam jakby ktoś mnie obudził i spojrzałam na postać koło mnie. Dopiero teraz zauważyłam minę swojego zmartwionego ojca.
- Saro?! Kontaktuj… Co się dzieje? - pytał z przejęciem i dopiero teraz jakbym się ocuciła i brutalnie wróciła do rzeczywistości… Zauważyłam że jest już noc i że korytarze są puste. No! Był tylko mój ojciec i ja.
- Nic mi nie jest… - szepnęłam ledwie słyszalnie nie patrząc na niego, lecz zaraz podciągnął mój podbródek, by spojrzeć mi w oczy.
- Nie prawda! Widzę to… Stoję tu od dziesięciu minut i mówię do Ciebie, ale dopiero gdy Cię dotknąłem zareagowałaś… - westchnął – Co się dzieje? - spytał siadając o dziwo na parapecie obok mnie.
- Sama nie wiem… - westchnęłam niemalże płaczliwie – Chodzę ciągle podenerwowana i wyżywać się na wszystkich, a ja nie wiem skąd i dlaczego tak się zachowuję… Nie panuje nad tym! I jeszcze wydarłam się na Rekera, choć ma prawo się tak zachowywać. Mam znowu ochotę strzelić sobie w głowę i już nigdy się nie obudzić – dodałam załamana – Ponadto słyszałam waszą rozmowę z lekarzem, bo zaczynałam się przebudzać… Wiem że mogę już w ogóle nawet nie poruszać tą ręką mimo rehabilitacji! Jestem tylko kolejną zbędną i nie potrzebą gębą do wykarmienia.
- To nie prawda Saro! Jesteś bardzo potrzebna i nie waż się myśleć o samobójstwie… - powiedział nieco przerażony – A Reker sobie jako poradzi, to twardy chłopak! Na pewno go zabolało, to co powiedziałaś, ale nie cofniesz już czasu… Jestem pewien że jakoś się jeszcze dogadacie – próbował mnie pocieszyć.
- Sama nie wiem…- westchnęłam – Co ja tu niby mogę kiedyś robić? Jestem słaba i w dodatku nie nadaję się raczej na żołnierza… A to teraz jest najbardziej potrzebne!
- Jesteś jak na razie zbyt młoda na takie myśli… Masz dopiero 16 lat! Jeszcze kawał drogi przed Tobą i nigdy nic nie wiadomo. Ponadto nie jesteś jedyna, która ma wątpliwości! Jest wiele dzieci które też nie wiedzą co się stanie w przyszłości, nie możesz teraz o tym myśleć i zawracać sobie głowy, bo nie poznasz teraz żadnej odpowiedzi, nawet jakbyś mocno chciała – tłumaczył spokojnie.
- Niby to wszystko wiem ale sama nie wiem… Dlaczego czuję się tak źle? - spytałam ojca patrząc na niego smutnym wzrokiem.
- Dorastasz Saro… - tłumaczył – Ponadto wiele przeżyłaś i to wpływa na twoje zachowanie – powiedział łagodnie.
- Dorastanie jest do kitu! - mruknęłam na co się lekko zaśmiał, bo zrobiłam jeszcze minę jak naburmuszone dziecko.
- Tak to już jest! - powiedział i jak zwykle mnie przytulił, choć ja czułam że na to nie zasługiwałam. Cieszyłam się że mam takiego ojca… Zawsze mogłam z nim porozmawiać, a on zawsze mi doradzał i był jednocześnie jak najlepszy przyjaciel. Nie wiele ludzi miało takie szczęście jak ja…
- Czy ten pies nadal tam jest? - spytałam nieco wystraszona.
- Dark leży walony z Rekerem na łóżku i nic Ci nie zrobi – powiedział spokojnie – Choć! Jest już późno – powiedział łagodnie.
- Tyle że ja nie chcę tam iść… - powiedziałam, lecz lekko ziewnęłam. Byłam zmęczona i to bardzo, lecz bałam się psa to raz, a dwa, to bałam się reakcji chłopaka.
- Wszystko będzie dobrze! - pocieszył mnie ciepło się uśmiechając i wziął mnie na ręce, bo widział że już przysypiam. W końcu zasnęłam na jego rękach, gdy niósł mnie na medyczny. Tego dnia było zdecydowanie za dużo burzliwych emocji.

< Reker? :3 widziałeś coś tak z góry? xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz