niedziela, 22 stycznia 2017

Od Will’a do Reker’a

Kolejny ciężki dzień na tym pustkowiu… Sam ledwie zipię, a co dopiero moja matka i siostrzyczka. Co mam robić ojcze? - pytałam siebie w myślach. Prowiant się skończył, wody są resztki a zimno dobija. Cholerne mrozy! Mój mundur był cienki i strasznie marzłem, lecz starałem się tego nie okazywać rodzinie. „Muszę być silny dla rodziny…” - westchnąłem w myślach.
- Will odpocznij kochanie! - powiedziała zatroskana matka siedząca na ziemi, tuląc siostrę, żeby ją ogrzać.
- Dam radę! - powiedziałem hardo, stojąc na swojej warcie, choć byłem tylko ja – Co z Rose? - spytałem zmartwiony trzymając karabin w rękach.
- Jest już zmęczona… - westchnęła ze smutkiem – Nie mamy już siły – powiedziała wyczerpana i spojrzała na siostrę.
- Pójdę się rozejrzeć… Przykryjcie się kocami i w razie czego masz mój pistolet – powiedziałem i dałem do rąk matce czarnego Glocka 19 – Uważaj, bo jest odbezpieczony – ostrzegłem jeszcze matkę na co ze strachu pokiwała głową. Bała się broni, lecz starała się być silna. Uśmiechnąłem się do niej lekko by dodać jej otuchy i wyszedłem z niewielkiego budynku bardzo ostrożnie. Słyszałem że są tutaj jakieś cztery obozy, lecz trzeba było być czujnym w każdej chwili. Nawet nie wiedziałem gdzie jesteśmy…
Ruszyłem przed siebie by zobaczyć czy nie ma nigdzie jakiegoś jedzenia, bądź czegoś ciepłego, czym bym mógł ogrzać swoich bliskich. Starałem się nie oddalać zbyt daleko, żeby w razie czego przybiec i ochronić rodzinę przed niebezpieczeństwem.
**
Szedłem dość długo w poszukiwaniu czegokolwiek. Byłem osłabiony, bo nic nie jadłem, tylko oddawałem wszystko rodzinie, a sam mówiłem że już zjadłem. W dodatku przez ostatnie 48 godzin nie spałem, tylko czuwałem. Starałem się robić wszystko żeby jak najmniej cierpiała mama i siostra. Westchnąłem na to, postanowiłem wspiąć się nieco wyżej i się rozejrzeć jak na snajpera przystało. Wszedłem do jakiegoś budynku i ostrożnie lecz było po mnie widać że jestem zmęczony. Nie dotarłem jednak nawet na schody, bo usłyszałem wystrzał broni!
- Chole*a! - krzyknąłem tylko i pobiegłem w stronę hałasu, gdzie zostawiłem moją matkę i siostrę. Biegłem jak szalony… Bałem się że nie zdążę! W głowie huczało mi od myśli „A co jeśli...”. Kiedy byłem blisko budynku, zobaczyłem spanikowaną matkę i siostrę, które wychodziły z budynku trzymając się kurczowo, a matka w kogoś albo coś celowała. Jeszcze bardziej przyspieszyłem i gdy już do nich dobiegałem, nagle usłyszałem strzał i upadłem plecami na ziemię z krzykiem. Zostałem trafiony w klatkę piersiową…
Dość solidnie krwawiłem, lecz starałem się podnieść. Spanikowana matka z siostrą podbiegły do mnie i schowały się za moimi placami.
- Will… - matka wypowiedziała moje imię spanikowana patrząc na krew.
- Nic mi nie jest! - powiedziałem na szybko i zaraz zobaczyłem wychodzącego z budynku mężczyznę. Krwawił z ramienia, więc pewnie moja matka musiała go postrzelić ze strachu. Po chwili za nim wyszedł i drugi mężczyzna, który chyba martwił się o swojego towarzysza. Celowałem do nich z karabinu, lecz wiedziałem że w pobliżu jest gdzieś ich snajper i pewnie celował mi w głowę… Kazałem matce iść tyłem, żeby się wycofać z linii strzału snajpera. Po chwili budynki zasłoniły mnie i rodzinę na tyle, by snajper mnie nie widział, lecz nie wiedziałem czy w pobliżu są jacyś inni. Dopiero po chwili mężczyźni mnie zauważyli oraz rodzinę, która chowała się za moimi plecami. Coraz ciężej było mi ustać na nogach a z ust poleciała mi krew, co oznaczało że krew zalewała mi płuca… Albo się wykrwawię, albo uduszę, choć wykrwawienie jest bliższe. Wręcz cudownie!
- Mamo… - zacząłem cicho i spokojnie – Nie panikuj i nie strzelaj na oślep – powiedziałem do niej uspokajająco – Idźcie dalej! W prawej torbie mam naboje do broni która trzymasz… Weź je i uciekaj z Rose – powiedziałem na co wytrzeszczyła oczy.
- Nie Will… Nie zostawimy Cię tu! - powiedziała przerażona.
- Mamo… - zacząłem cicho – Nie ma czasu na kłótnie! Ledwie stoję na nogach i nie wiem i ile czasu mogę tak wytrzymać! Idź! Zabierz Rose w bezpieczne miejsce… - rozkazałem stanowczo.
- Ale nie mogę… Oni są a nami! - powiedziała na co odwróciłem głowę i wtedy zobaczyłem że jesteśmy otoczeni!
- Chole*a! - warknąłem.
Nie mieliśmy drogi ucieczki… Wszystkie zostały odcięte! Nogi się już pode mną uginały i byłem bliski omdlenia, lecz musiałem wytrzymać! Ścisnąłem na to mocniej broń jakby to miało pomóc, lecz w efekcie kręciło mi się w głowie.
- Czego chcecie?! - powiedziałem w miarę spokojnie, osłaniając rodzinę własnym ciałem.

< Reker? xdd może zemdleć kiedy się dogadają xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz