**
Obudziłem się rano, bo ktoś mnie szturchnął za rękę. Otworzyłem senne powieki i spojrzałem na sprawcę tego czynu, gdzie jak się okazało, był to William! Od razu się podniosłem, przeciągnąłem ziewając i spojrzałem pytająco i wciąż z lekka zaspany na przyszywanego ojca, trąc lekko zaspane oczy.- Will nie wiedziałeś nigdzie Rekera? - spytał zmartwiony.
- Nie… A coś się stało? - spytałem znowu lekko ziewając.
- Nie ma go w pokoju, ani w wieży – westchnął – Myślałem że coś wiesz – powiedział i spojrzał na mnie znacząco, lecz ja byłem tylko zaspany i mało mnie interesowało gdzie się szlaja brat. To jego sprawa gdzie chce łazić!
- Nie wiem gdzie znowu polazł – mruknąłem – Na pewno wróci! Głupi nie jest… - dodałem drapiąc się po karku.
- Eh… No dobrze! W takim razie śpij, bo widzę ze jesteś padnięty – powiedział patrząc na mnie zmartwiony.
- Wciąż nie odzyskałem wszystkich sił – westchnąłem i spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę 5:37 rano! Znowu spojrzałem na pierwszego, który przez chwile nad czymś myślał, lecz po chwili mnie poczochrał po i tak rozczochranych włosach na wszystkie strony świata i wyszedł.
Mruknąłem coś na to pod nosem i z powrotem przewróciłem się na łóżko, przykrywając się kołdrą po same uszy i zasnąłem o dziwo ponownie.
**
Obudziłem się równo o 8 rano. Przeciągnąłem się niczym kot, ziewając niczym lew i zwlokłem się z łóżka. Przemyłem szybo oczy zimną wodą i przebrałem się w nowe ubrania. Poszedłem na stołówkę, gdzie jeszcze nikogo nie było i wziąłem sobie trzy bułki znowu z szynką! Wziąłem jeszcze gorącą herbatę i wróciłem znowu do siebie, by zjeść w spokoju śniadanie. Później zająłem się czyszczeniem oraz sprawdzaniem broni, czy wszystko jest w porządku. Nie chciałem żeby na misji mi się zacięła bądź nawaliła, bo wtedy to oznaczało pewną śmierć, albo i nawet samobójstwo! Przed obiadem zdążyłem się jeszcze zabawić z kolejną dziewczyną, która także chciała się tylko zabawić i ulżyć sobie od tego świata, a ja się nie wzbraniałem! Od razu humor mi się poprawił, kiedy zrobiła mi dobrze i się z nią pobawiłem, a raczej w niej… Nieważne! Rekera jak zwykle nigdzie nie było, co mnie jak na razie nie martwiło, bo nie miałem żadnego „przeczucia” przez co byłem spokojny i nie martwiłem się o brata. Szedłem właśnie korytarzem, bo „ponoć” szukał mnie William, więc usiałem go naleźć, bo jak się okazało w jego gabinecie go nie było! Natrafiłem na Kiarę i jakąś przestraszona dziewczynę, która schowała się za narzeczoną brata gdy do nich podszedłem.
- Hej Kiara! Słuchaj… Widziałaś może Williama? Ponoć mnie szukał – powiedziałem drapiąc się po karku z westchnieniem.
- Byłeś w jego gabinecie? - odpowiedziała pytaniem.
- Byłem i go nie ma… - Westchnąłem – Szukam go już od dobrej godziny – dodałem nieco zły.
- Może jest u Olivier? Często tam z nim siedzi – podsunęła mi.
- Hm… Tam nie byłem – odparłem zgodnie z prawdą, a nieznana mi dziewczyna wychyliła się lekko zza pleców Kiary.
- Nie musisz się mnie bać! Nie zrobię Ci krzywdy – powiedziałem przyjaźnie, lecz nadal się bała. Była ładna! A nawet bardzo! Miała złociste włosy, które czasami wyglądały na ciemno brązowe. Zależało to od tego jakie światło na nią padało i z kąt. Szczupła sylwetka, a wręcz drobna w przeciwieństwie do dziewczyn, które już znałem. Wyglądała na 18 lat. Widać że się stresowała moim towarzystwem, więc postanowiłem się oddalić, bo domyśliłem się że coś strasznego musiała przeżyć – Dobra! Ja muszę już zmykać… - westchnąłem z niechęcią – Trzymaj kciuki żebym go w końcu znalazł! - zaśmiałem się , na co się uśmiechnęła i poszedłem dalej, zostawiając je same. W końcu znalazłem go tam, gdzie podpowiadała mi Kiara i znalazłem go w gabinecie Oliviera, razem z nim. Wszedłem do środka bez zbędnych ceregieli.
- Ponoć mnie szukałeś – odezwałem się kiedy zobaczyłem że do mnie podszedł.
< Reker? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz