niedziela, 29 stycznia 2017

Od Will’a cd. Reker’a

Po zachowaniu brata wiedziałem że dzisiaj gdzieś czmychnie, żeby się samotnie powłóczyć po okolicy. Poznałem go trochę i widać było że chce pobyć sam. Zastanawiało mnie tylko czy nie jest jednak zły na to, że William teraz też jest moim przyszywanym ojcem… Niechętnie oddałem dziewczynę innemu żołnierzowi, bo bałem się że gdy się obudzi, to spanikuje. W końcu jednak oddałem dziewczynę i poszedłem do wieży zaraz po bracie. Poszedłem od razu do swojego pokoju i zdjąłem ciężki i niewygodny mundur. Byłem zmęczony… Nadal nie odzyskałem pełni sił po ranach jakie odniosłem i miałem ochotę się tylko rozwalić na łóżku. Wziąłem szybki prysznic i padłem na łóżko kompletnie wyczerpany i zasnąłem.
**
Obudziłem się rano, bo ktoś mnie szturchnął za rękę. Otworzyłem senne powieki i spojrzałem na sprawcę tego czynu, gdzie jak się okazało, był to William! Od razu się podniosłem, przeciągnąłem ziewając i spojrzałem pytająco i wciąż z lekka zaspany na przyszywanego ojca, trąc lekko zaspane oczy.
- Will nie wiedziałeś nigdzie Rekera? - spytał zmartwiony.
- Nie… A coś się stało? - spytałem znowu lekko ziewając.
- Nie ma go w pokoju, ani w wieży – westchnął – Myślałem że coś wiesz – powiedział i spojrzał na mnie znacząco, lecz ja byłem tylko zaspany i mało mnie interesowało gdzie się szlaja brat. To jego sprawa gdzie chce łazić!
- Nie wiem gdzie znowu polazł – mruknąłem – Na pewno wróci! Głupi nie jest… - dodałem drapiąc się po karku.
- Eh… No dobrze! W takim razie śpij, bo widzę ze jesteś padnięty – powiedział patrząc na mnie zmartwiony.
- Wciąż nie odzyskałem wszystkich sił – westchnąłem i spojrzałem na zegar, który wskazywał godzinę 5:37 rano! Znowu spojrzałem na pierwszego, który przez chwile nad czymś myślał, lecz po chwili mnie poczochrał po i tak rozczochranych włosach na wszystkie strony świata i wyszedł.
Mruknąłem coś na to pod nosem i z powrotem przewróciłem się na łóżko, przykrywając się kołdrą po same uszy i zasnąłem o dziwo ponownie.
**
Obudziłem się równo o 8 rano. Przeciągnąłem się niczym kot, ziewając niczym lew i zwlokłem się z łóżka. Przemyłem szybo oczy zimną wodą i przebrałem się w nowe ubrania. Poszedłem na stołówkę, gdzie jeszcze nikogo nie było i wziąłem sobie trzy bułki znowu z szynką! Wziąłem jeszcze gorącą herbatę i wróciłem znowu do siebie, by zjeść w spokoju śniadanie. Później zająłem się czyszczeniem oraz sprawdzaniem broni, czy wszystko jest w porządku. Nie chciałem żeby na misji mi się zacięła bądź nawaliła, bo wtedy to oznaczało pewną śmierć, albo i nawet samobójstwo! Przed obiadem zdążyłem się jeszcze zabawić z kolejną dziewczyną, która także chciała się tylko zabawić i ulżyć sobie od tego świata, a ja się nie wzbraniałem! Od razu humor mi się poprawił, kiedy zrobiła mi dobrze i się z nią pobawiłem, a raczej w niej… Nieważne!
Rekera jak zwykle nigdzie nie było, co mnie jak na razie nie martwiło, bo nie miałem żadnego „przeczucia” przez co byłem spokojny i nie martwiłem się o brata. Szedłem właśnie korytarzem, bo „ponoć” szukał mnie William, więc usiałem go naleźć, bo jak się okazało w jego gabinecie go nie było! Natrafiłem na Kiarę i jakąś przestraszona dziewczynę, która schowała się za narzeczoną brata gdy do nich podszedłem.
- Hej Kiara! Słuchaj… Widziałaś może Williama? Ponoć mnie szukał – powiedziałem drapiąc się po karku z westchnieniem.
- Byłeś w jego gabinecie? - odpowiedziała pytaniem.
- Byłem i go nie ma… - Westchnąłem – Szukam go już od dobrej godziny – dodałem nieco zły.
- Może jest u Olivier? Często tam z nim siedzi – podsunęła mi.
- Hm… Tam nie byłem – odparłem zgodnie z prawdą, a nieznana mi dziewczyna wychyliła się lekko zza pleców Kiary.
- Nie musisz się mnie bać! Nie zrobię Ci krzywdy – powiedziałem przyjaźnie, lecz nadal się bała. Była ładna! A nawet bardzo! Miała złociste włosy, które czasami wyglądały na ciemno brązowe. Zależało to od tego jakie światło na nią padało i z kąt. Szczupła sylwetka, a wręcz drobna w przeciwieństwie do dziewczyn, które już znałem. Wyglądała na 18 lat. Widać że się stresowała moim towarzystwem, więc postanowiłem się oddalić, bo domyśliłem się że coś strasznego musiała przeżyć – Dobra! Ja muszę już zmykać… - westchnąłem z niechęcią – Trzymaj kciuki żebym go w końcu znalazł! - zaśmiałem się , na co się uśmiechnęła i poszedłem dalej, zostawiając je same. W końcu znalazłem go tam, gdzie podpowiadała mi Kiara i znalazłem go w gabinecie Oliviera, razem z nim. Wszedłem do środka bez zbędnych ceregieli.
- Ponoć mnie szukałeś – odezwałem się kiedy zobaczyłem że do mnie podszedł.

< Reker? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz