wtorek, 31 stycznia 2017

Od Will’a cd. Reker’a

Zaczynałem się budzić. Pierwsze co poczułem, to ból w całym ciele! Nie było miejsca gdzie nie miałem chyba rany i nie odczuwałem bólu… Jęknąłem przeciągle, zaciskając znowu powieki, zęby i pięści. Poczułem ukłucie i po chwili ból ustąpił. Otworzyłem słabe oczy i zobaczyłem zmartwionego Williama, który złapał mnie za rękę.
- Jak się czujesz? - spytał zmartwiony gładząc mnie po moich blond włosach.
- Słabo… Zimno mi… - powiedziałem ledwie mrużąc oczy.
Na chwilę pierwszy zniknął mi z oczu i po chwili poczułem jak nakrywa mnie drugim, ciepłym kocem.
- To z dużej utraty krwi – powiedział siadając przy mnie.
- Co zresztą? - spytałem nagle – Co zresztą ludzi? - spytałem.
- Ośmiu przeżyło, lecz reszta…. - nie dokończył. Wiedziałem że reszta ludzi nie żyła. Było nas wtedy wszystkich 15, nie licząc tego skurwiela zdrajcę! 7 zabitych, jednak 8 przeżyło!
- To moja wina… - powiedziałem nagle – Gdybym wcześniej ich ostrzegł… Nie stała by się katastrofa! Od początku mu nie ufałem… - powiedziałem przez łzy.
- Will uspokój się! O czy Ty mówisz? - spytał gładząc mnie po włosach znowu.
- Greg był zdrajcą… - powiedziałem – Zaciągnął nas w zasadzkę! Wyczułem że coś jest nie tak, ale zareagowałem za późno! - obwiniałem się – Gdybym wcześniej ostrzegł grupę, to może wszyscy by wyszli z tego cało… - powiedziałem przez łzy.
- Greg był zdrajcą? - spyta z niedowierzaniem.
- Tak… Zaciągnął nas tam i wtedy gdy krzyknąłem że to zasadzka, otworzył do nas ogień uśmiechając się szyderczo, a zaraz potem zaczęli do nas strzelać ze Śmierci… Wpadliśmy w krzyżowy ogień! - tłumaczyłem drżąc – Nie zdążyliśmy uciec… - dodałem łykając łzy – Mogłem wcześniej ich ostrzec! Instynkt mnie ostrzegał, lecz ja zareagowałem za późno! Powinienem zginąć! - mówiłem wpadając w histerię, na co przybiegł lekarz i podał mi zapewne środki uspokajające, bo po chwili się uspokoiłem nieco oraz stałem się otumaniony.
- To nie Twoja wina Will! Zrobiłeś wszystko co mogłeś! - próbował mnie pocieszyć – Gdyby człowiek wiedział że złamie nogę, to by usiadł i tak było i tym razem… Nie wiedziałeś co zaraz się stanie! I tak zrobiłeś dużo by ochronić drużynę – powiedział spokojnie.
Przymknąłem lekko powieki, bo byłem senny. Nagle usłyszałem że ktoś wszedł, więc znowu otworzyłem oczy i zobaczyłem nieznanego mi mężczyznę. Był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną o brązowych włosach i piwnych oczach. Wyglądał na jakieś 32 lata.
- Samuel?! Co Ty tu robisz? - spytał zdziwiony założyciel.
- Przyszedłem zobaczyć co z moją drużyną – westchnął – Ale usłyszałem waszą rozmowę i wiem że nie jest dobrze – powiedział siadając na krześle.
- Jak się czujesz? Jeszcze niedawno ledwie żyłeś! - powiedział zdziwiony.
- O dziwo dobrze! Już chyba szósty raz tak mam! Najpierw źle się czuję, a później nagle wracam do zdrowia – wytłumaczył.
- Robili Ci już badania? - spytał założyciel.
- Tak… Maja być jutro – powiedział – To ten chłopak, co za mnie pojechał? - spytał patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- Tak… To jest Will, jestem jego przyszywanym ojcem – wytłumaczył na co tamten pokiwał głową.
- A więc pan jest Samuel… - powiedziałem ledwie.
- Will nie przemęczaj się – powiedział od razu zmartwiony założyciel.
- Tak to ja – odparł – Świetnie się spisałeś młody! Nie masz za co się obwiniać… Nawet najlepszy dowódcy nie mogli by tego przewidzieć, że w szeregach są zdrajcy – westchnął i podszedł do mnie – Wracaj do zdrowia! - dodał jeszcze i wyszedł, a za nim podążył William, który jeszcze go zatrzymał.
- Jak się czuje Lillian? - spytał – Słyszałem że urodziła Ci się córka – odezwał się William, a ja przysłuchiwałem się ich rozmowie z zaciekawieniem.
- Wszystko z nią dobrze, ale jest zmęczona – przyznał – Tak urodziła mi się córeczka – powiedział uradowany – Ma na imię Klara.
- Cieszę się że powiększyłeś rodzinę – powiedział spokojnie, również się ciesząc jego szczęściem – Idź już do rodziny i dbaj o nią! - powiedział jeszcze i się pożegnali, kiedy już do mnie wracał, ja niespodziewanie zasnąłem z wyczerpania.
Kiedy rano się obudziłem, zobaczyłem Rekera i całą drużynę BRAVO. Zdziwiłem się tym! Rozmawiali o czymś, lecz ja nie potrafiłem jeszcze rozszyfrować co, bo byłem strasznie słaby… Jakoś zdobyłem się na odezwanie się, ale strasznie mnie to zmęczyło.
- Reker nic Ci nie jest? - spytałem patrząc na brata. Był bardzo blady i widać było że jest osłabiony. Zmartwiło mnie to strasznie, bo nie chciałem żeby się przeze mnie jeszcze rozchorował! Od razu zwróciłem jego uwagę i spojrzał na mnie przerywając na chwilę rozmowę z drużyną.

< Reker? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz