poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Will’a cd. Reker’a

- Wysłaliśmy za Rekerem Tropiących ale nie mogą go znaleźć – westchnął zmartwiony William – Zwykle drugiego dnia już wracał, lecz coś jest nie tak – dodał zmartwiony siadając na łóżku Oliviera.
- Nie masz pojęcia gdzie może być? - spytał mnie Olivier.
- Niestety nie… - westchnąłem – Sam znam go od niedawna, więc nie wiem gdzie mógłby się zaszyć – powiedziałem smutno, bo zaczynałem się martwić o brata – Pojadę go szukać – odezwałem się nagle.
- Wysłaliśmy już tropiących – odezwał się zdziwiony William.
- Tak, ale wy go nie znajdziecie! Ja kieruję się przeczuciami, tak jak Reker i reszta, którzy go znają, lecz obcy dla niego ludzie nie mają prawa go znaleźć! Zwłaszcza ze łazi swoimi drogami jak kto – dodałem. Przez dłuższą chwilę milczeli więc szybko dodałem – I tak mnie tu nie zatrzymasz, nawet bez Twojej zgody pojadę szukać brata! - powiedziałem hardo stojąc przed nimi. Olivier na to się uśmiechnął lekko.
- Taki sam ja Reker – westchnął William – Dobrze! Tylko masz uważać! Acha! I zabierz to… - powiedział i wcisnął mi jakieś żelastwo do ręki.
- Co to? - zdziwiłem się patrząc na dziwny przedmiot z czerwoną diodką.
- Nadajnik GPS – wytłumaczył – W razie czego, będziemy wiedzieli gdzie jesteście i czy macie kłopoty – wyjaśnił na co skinąłem głową – Może weźmiesz Darka? On go szybko wywęszy – dodał, gdy zobaczył ze zniżam się do drzwi.
- To ten owczarek tak? Jego pies? - spytałem na co pokiwali głowami.
- Tak! Znajdziesz go u Kiary na oddziale, bo do czegoś go potrzebowała – wyjaśnił, na co znowu kiwnąłem głową.
- Wyruszam na dwadzieścia minut – dodałem jeszcze i opuściłem gabinet.
**
Wszystko już spakowałem i byłem przebrany w gruby, maskujący mundur. Broń zwisała mi z ramienia i uderzała o pasek od spodni. Wszedłem na medyczny gdzie od razu zauważyłem psa. Wydałem psu komendę, który ruszył za mną posłusznie. Nawet nic nie powiedziałem Kiarze, bo się spieszyłem… Osiodłałem Damaskusa i razem z psem wyjechałem poza mury.
**
Jechałem przed siebie cały dzień z małymi przerwami żeby koń i pies mogli odpocząć. Byłem wyczerpany, lecz cały czas szukałem brata. W przeciwieństwie do Tropiących, ja miałem do przeszukanie większy teren i to w dodatku sam! Od tego rozglądania myślałem że spadnie w końcu mi głowa z karku. Z godziny na godzinę byłem coraz bardziej zdenerwowany. Rekera w wieży nie było dwa dni, a tu leci trzeci! Zmuszałem się do jedzenia i picia. Pies też jadł ze smakiem bułki, lecz musiałem oszczędzać jedzenie. Miałem przy sobie jedzenie, picie, leki oraz apteczkę. Wszystko co zawsze było trzeba na takich „wyprawach”.
**
Nastała kolejna zimna noc. Myślałem ze zwariuję z zimna! Jednak wiedziałem że nie mogę się poddać! Upiorne myśli o temacie że brat może gdzieś leżeć ranny albo wycieńczony mnie przerażała i przez to byłem czujny 24 godziny na dobę, co trochę męczyło. W kieszeni kurtki miałem nadajnik GPS od Williama, który cały czas śledził moje ruchy. Byłem bardzo daleko na terytorium Duchów i przeszukiwałem niemalże każdy kąt, doprowadzając się niemal do obłędu!
Ciągłe myśli „może jest tutaj, a może tam...”
Doprowadzały mnie niemalże do szaleństwa! Szukałem go bez przerwy, nawet w nocy, co pewnie widział mój przyszywany ojciec i się martwił. Tropiący robili sobie przerwy i nie jeździli dniami i nocami w przeciwieństwie do mnie, bo byłem zdeterminowany. Dark cały czas szedł z nosem przy ziemi i próbował złapać trop swojego pana. Kiedy już prawie traciłem nadzieję, a strach zaczął przejmować niebezpiecznie kontrolę nad umysłem, nagle pies zaszczekał i pokazał, że złapał trop Rekera!
- Prowadź piesku! - powiedziałem do psa, który wystrzelił do przodu jak torpeda, a obciążony koń miał trudności z dogonieniem go, lecz Damaskus dzielnie biegł dalej, jakby wiedział że tu chodzi o czyjeś życie i walczył razem ze mną o każdą chwilę… Powoli zaczynało świtać, a chłopaka brak, lecz Dark cały czas biegł przed siebie mimo wyczerpania, tak samo jak koń. W końcu jednak musiałem je zatrzymać, bo by padły. Zrobiłem 10 minutową przerwę by koń, pies i ja mogliśmy odpocząć i znowu coś zjeść oraz się napić. Co chwilę dziękowałem zwierzętom za ich wierność i oddanie. Gdyby nie one to sam bym nie dał rady…
Po przerwie znowu wsiadłem na konia i wydałem komendę Darkowi, który znowu ruszył jak torpeda, choć ciężko dyszał ze zmęczenia. Cieszyło mnie przynajmniej, że jesteśmy na terytorium Duchów, bo w każdej chwili mogło przybyć wsparcie, gdybyśmy go potrzebowali. Nie spałem trzy dni i byłem wyczerpany. Choć drugi dzień szukałem brata, to przed wyjazdem z wieży nie spałem za dobrze… Zmęczenie dawało mi siwe znaki, lecz powtarzałem sobie ciągle w kółko że „dam radę”. Wiec jechałem dalej za psem, który zwęszył jego trop.
**
Nastało popołudnie i Dark nieco zwolnił, bo dyszał jak parowóz, nie mówiąc o koniu czy mnie. Wjechałem do jakiegoś lasu, gdzie uważnie sprawdzałem podłoże, gdyż wciąż mogły być rozstawione gdzieś pułapki na zwierzęta, bądź ludzi. Owczarek też stąpał ostrożnie i powoli, więc został chyba do tego wyszkolony… Las był gęsty, lecz jakoś udawało mi się przejechać między drzewami. Broń cały czas miałem w gotowości i czujnie się rozglądałem. Nagle pies zaczął szczekać i pobiegł do wyjścia z lasu, gdzie leżała jakaś skulona postać. Popędziłem konia i gdy podjechałem bliżej zobaczyłem Rekera! Był wycieńczony… Leżał skulony i nie miał siły na nic. Zsiadłem szybko z konia i ukucnąłem obok niego.
- Reker… Słyszysz mnie? Reker bracie! - mówiłem do niego, szturchając go w ramię. Jakby się na chwilę ocucił i spojrzała na mnie słabym wzrokiem.
- Will… Zimno mi… - powiedział szeptem.
Szybko podałem mu do żył glukozę, żeby podnieść mu poziom cukru we krwi, bo z tego co zobaczyłem, to prowiantu przy sobie nie miał głąb jeden! Wziąłem go na ręce, wpakowałem na konia, okryłem go ciepłymi kocami i wsiadłem na konia. Lewą ręką go trzymałem mocno do siebie, ogrzewając go przy okazji nieco swoim ciałem, a prawą trzymałem wodze. Koniowi było teraz dopiero ciężko, lecz wiernie ruszył do przodu. Nie poganiałem go tym razem, bo nie chciałem go zajechać na śmierć. Pies szedł obok konia, co chwile patrząc na nieprzytomnego pana. Usłyszałem że Reker coś niespokojnie mruczy przez do mnie, lecz udało mi się rozszyfrować dwa słowa.
- Gdzie jaskółka? - spytał ledwie, nie wiedząc co się z nim dzieje, więc się kręcił. Domyśliłem się że chodzi o jego broń, która zwisała przypięta solidnie do siodła.
- Mam ją nie martw się! Spokojnie… Jesteś już bezpieczny! Zabiorę Cię do domu… - powiedziałem spokojnie, mocniej go trzymając, co nie było proste przy moim zmęczeniu.
- Dark! Prowadź w stronę domu! - powiedziałem na co pies zaczął mnie prowadzić. Nie znałem jeszcze tak dobrze terytorium Duchów, więc dobre że wziąłem ze sobą Darka.
**
Jadąc już prawie 7 godzin przed siebie, zaczynaliśmy się zbliżać do wieży. Zostało nam półtorej godziny jazdy. Reker wyglądał już dużo lepiej i nie był już taki zmarznięty i blady, lecz przez ten cały czas spał twardo. Może było to spowodowane tym, że wiedział, że jestem przy nim i go chronię? Może… Jednak nie byłem tego pewien. W pewnym momencie poczułem, jak brat się poruszył, więc spojrzałem na niego i zobaczyłem, ze zaczyna otwierać powoli oczy, choć był bardzo słaby. Przebudził się na chwilę co mnie ucieszyło i uspokoiło…
- Will? - spytał nieco zdziwiony, lecz nie miał siły podnieść na mnie wzroku.
- Tak to ja… - odparłem spokojnie – Śpij! Musisz odpoczywać – powiedziałem do niego, lecz on znowu zasnął i nawet nie byłem pewien czy słyszał moje słowa. Gdy spał wydawał się być całkowicie bezbronny i ktoś obcy mógłby pomyśleć że jest nie groźny, lecz w rzeczywistości był istnym zagrożeniem dla wrogów, który nie cofnie ie przed niczym, żeby chronić swoich i to doskonale wiedziałem… Okryłem go mocniej kocami i byłem coraz bliżej wieży, gdzie już pewnie mnie zauważono z murów i powiadomiono założycieli, lecz Ci doskonale wiedzieli gdzie się znajduję, gdyż nadajnik GPS cały czas działał i śledził moje ruchy.
- Kiedy wyzdrowiejesz braciszku, to chyba nakopię Ci do tyłka – powiedziałem poważnie, lecz dało się usłyszeć w moim głosie rozbawienie oraz zmartwienie. Nie wiedziałem czy to słyszał, ale cieszyłem się, że udało mi siego znaleźć w miarę całego i zdrowego.

< Reker? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz