Kiedy wszyscy się do mnie bardziej przysunęli, spiąłem się ponownie. Zaczęliśmy niepewnie rozmowę, lecz w końcu w miarę się rozluźniłem i nawet odpowiadałem na ich pytania z uśmiechem.
- Ile jesteś już w wojsku? - spytał Jackob, którego już wcześniej poznałem.
- Hm… Jakieś… 3 może 4 lata – odparłem myśląc głośno – Chodziłem do jeszcze szkoły o profilu wojskowym więc w sumie 6 lat jeśli by zsumować wszystko – podsumowałem patrząc na nich.
- Też byłeś w szkole o profilu wojskowym? - zdziwił się Jackob.
- A wy? - spytałem.
- Ja w sumie tak samo jak Ty – przyznał Jackob.
- Niektórzy z nas są tak samo jak Ty po szkole, a inni zostali żołnierzami dopiero tutaj – sprostował Derek na co kiwnąłem głową.
- Rozumiem że jesteś snajperem? - spytał Mike.
- Jestem snajperem i lekarzem – uzupełniłem jego wypowiedź na co się zdziwił – Cóż… Ojciec cisnął mnie na te dwa kierunki – westchnąłem.
- Gdzie on teraz jest – spytał nagle Derek.
- Zginął na wojnie… - odparłem ze smutkiem – Opiekuję się mamą i siostrą od tego czasu – powiedziałem podnosząc się do siadu. Na moją odpowiedź nieco się zmieszali, bo chyba nie spodziewali się takiej odpowiedzi.
- Samoobrony ojciec też Cię nauczył? - spytał zaciekawiony Dave.
- Tak… Nawet nie wiecie jak ja tego nie cierpiałem! - mruknąłem – Ojciec był perfekcjonistą i często przez to dochodziło do sporów między nami, lecz czasami naprawdę nie dało się tego wytrzymać – westchnąłem – Jednak dzięki jego naukom wciąż żyję! Ja i moja rodzina… - dodałem na co pokiwali głowami.
- Z Rekerem Ci tak łatwo nie pójdzie! - zaśmiał się Jackob – Powala wszystkich i tylko fruwamy po ścianach – zaśmiał się.
- Fruwanie to mało powiedziane – mruknął Mike.
- A tak w ogóle to gdzie on jest? - spytałem nagle patrząc na jego puste łóżko.
- Jak zwykle polazł przemyśleć wszystko – westchnął niezadowolony Derek.
- On zawsze tak?! Przecież stracił mnóstwo krwi! - powiedziałem zaniepokojony.
- My to wiemy, ty i on, lecz Reker nie za bardzo przejmuje się swoim stanem zdrowia -westchnął Jackob – Zawsze tak jest… - dodał na co wszyscy pokiwali głowami.
- Pójdę po niego! - mruknął Derek i wyszedł.
- Dobra! A my się zwijamy… Czeka nas jeszcze dużo pracy – westchnął Dave patrząc na zegar.
Wszyscy podnieśli się z niezadowoleniem, mrucząc coś do siebie pod nosem.
- Odpoczywaj i miej na oku Rekera! - odezwał się chyba Mark i wyszli.
Westchnąłem na to i znowu się położyłem na łóżku. Byłem zmęczony… Gdy chciałem już przymknąć oczy, nagle na oddział weszła jakaś młoda pielęgniarka. Była nawet ładna! Miała długie złociste włosy związane w kucyka. Oczy były koloru zielonego i miała drobną, delikatną sylwetkę.
„Będzie tu znacznie ciekawiej niż myślałem...”
Powiedziałem sobie w myślach, patrząc jak dziewczyna do mnie podchodzi i coś mi wstrzykuje.
- Co to? - spytałam, lecz tak naprawdę doskonale wiedziałem co to jest.
- Antybiotyk i leki przeciwbólowe – powiedziała lekko spięta.
- Spokojnie! Ja nie gryzę… - powiedziałem z lekka rozbawiony – Wiesz może ile będę leżeć na medycznym? - spytałem zaciekawiony, choć intytulacja lekarska podpowiadała mi że co najmniej tydzień. Jednak jakoś musiałem z nią rozmawiać i ją nieco uspokoić;
- Prawdopodobnie tydzień – odpowiedziała już pewniej, choć widziałem że jest raczej nieśmiała – Może dłużej… - dodała jeszcze.
- Acha… - odparłem tylko.
- Jesteś Will tak? - spytała patrząc w kartę.
- Tak… A coś się stało? - spytałam z lekka zdziwiony
- Nie nic… Po prostu zastanawiałam się czy wzięłam odpowiednią kartę zamiast pierwszego… - zmieszała się nieco.
- Nie szkodzi – odparłem przyjaźnie – A Ty… Jak masz na imię? Mogę wiedzieć? - spytałam z grzeczności. Przez chwilę się wahała, lecz zaraz się odezwała, choć trochę niepewnie.
- Sali… Nazywam się Sali – powiedziała w końcu.
- Ładne! I dość niespotykane oraz rzadkie imię – Przyznałem ciepło się uśmiechając.
- Dziękuję… Mama mi takie nadała, bo ojciec chciał żebym była Grejs – odparła nieco się krzywiąc.
- Oba ładne, ale Twoja bardziej – powiedziałem rozbawiony na co lekko się uśmiechnęła.
- Musze już iść… Pacjenci czekają – powiedziała niepewnie.
– No nic! W takim razie dziękuje i do zobaczenia, jeśli jeszcze się spotkamy! Miłej pracy! – powiedziałem uśmiechając się lekko do niej, na co szybko zabrała leki i poszła dalej, lecz widziałem że się lekko zarumieniła.
„Tak… będzie bardzo ciekawie...”
Powtórzyłem sobie w myślach i niemalże uśmiechnąłem się jak drapieżnik na swoją ofiarę, lecz ja w przeciwieństwie do drapieżników nie krzywdziłem swoich ofiar. Przeciągnąłem się lekko i ziewnąłem. Nagle znikąd pojawił się Reker, podtrzymywany przez Dereka.
- Chole*a Reker! Musisz bardziej na siebie uważać! - warknął chłopak.
- W porządku mamusiu – westchnął kładąc się na łóżku.
< Reker? :3 ta… jego „natura” jest odzywa ale bardzo dobrze to ukrywa xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz