Słuchałem uważnie jego wypowiedzi powtarzając w myślach za nim każde słowo. Na koniec chwilę pomyślałem i wszyscy patrzyli na mnie z zaciekawieniem co odpowiem. Wiedziałem, że po czynie Will'a przekonali się do niego bardziej i nie będę już tak go, że tak powiem "obserwować".
- A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei. Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec - rzekłem na co niektórzy zmarszczyli brwi nie wiedząc co miały oznaczać moje słowa na co wzruszyłem ramionami - Dowiecie się w swoim czasie - powiedziałem na co oni westchnęli znudzeni moimi gadaniami samego do siebie. - Ja nie chcę nic mówić, ale to Will uratował mi życie więc to przy niem powinniście siedzieć - skarciłem ich na co pospuszczali głowy jak zbite szczeniaki i przesunęli się bliżej łóżka blondyna. Nawet zaczęli się jakoś dogadywać! Postanowiłem wykorzystać zamieszanie i wraz z Darkiem opuściłem oddział by pochodzić po wieży i się trochę wyciszyć, że tak powiem. Na korytarzach panowała pustka, bo wszyscy spali przez to, iż była noc. Pies szedł równo ze mną i nie musiałem martwić się o to, że nagle gdzieś zniknie czy coś. Zszedłem do sali obrad drużynowych gdzie oprócz nie licznych śladów krwi pozostałych jeszcze od tamtego zdarzania panowała czystość. Wróciłem do rysowania od nowa planu misji, byłem jeszcze osłabiony i prawie co po chwilę kręciło mi się w głowie, ale postanowiłem się tym nie zadręczać i tylko przygryzałem wargę, żeby jakoś to załagodzić... Skończyłem po jakiś dwudziestu minutach dzięki czemu byłem z siebie dumny i z radością wpisałem w rogu datę kiedy misja na moje przeczucie powinna się odbyć. Nie chciałem jednak wracać jeszcze na oddział dlatego "zgiąłem" skrzydło tablicy i napisałem na nim "Alpha ciągnie za sobą wszystkich raz w dół raz w górę by wyjść na prostą". Uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest i oparłem się plecami o ścianę dzięki czemu w mojej pamięci mignęła jedna z tamtych scen co wywołało u mnie wzdrygnięcie i nieprzyjemny dreszcz - Wypadałoby tu posprzątać - westchnąłem dotykając zaschniętej krwi, która najprawdopodobniej należała do mnie. Spojrzałem na złotego orła dumnie prezentującego się na moim mundurze. Zasługujesz czy nie zasługujesz... Zastanów się wreszcie - mówiło coś w moim wnętrzu i zacząłem sięgać do naszywki na mojej piersi, ale w porę się cofnąłem i przytrzymałem swoją rękę - Głupi - mruknąłem zły sam na siebie.
<Will? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz