Na stołówce przeważnie siedziałem cicho i mało zjadłem. Byłem spięty, choć starałem się to ukrywać. Skończyłem szybko jeść i czym prędzej wyszedłem ze stołówki. Chciałem znaleźć Rekera, więc spytałem jednego z żołnierzy o Blackfrey’a. Szybko dowiedziałem się gdzie jest, więc poszedłem do sali narad. Dość długo błądziłem po korytarzach, lecz w końcu dotarłem do upragnionego celu. Otworzyłem drzwi bez pukania i zobaczyłem jak Reker, broni się przed 8 napastnikami! Szybko włączył się we mnie bezwzględny agresor. Reker był słaby a krew pojawiła się na jego mundurze. Próbował się bronić lecz kiepsko mu to wychodziło…
- Hej! - krzyknąłem – Chodźcie tu wy niedojdy jedne! - warknąłem na co zwróciłem na siebie ich uwagę i o to mi chodziło. Zacisnąłem pięści i zacząłem je „masować”, morderczo się uśmiechając. - Dobra! To kto chce dzisiaj trafić na medyczny – zaśmiałem się złowieszczo, a Ci na mnie ruszyli.
Złapałem jednego, kopnąłem go w jaja i uderzyłem twarzą o ścianę. Szybko odleciał. Drugiemu wykręciłem rękę i kopnąłem go z całej siły w bok stawu kolanowego, sprawiając że złamała mu się noga i padł z krzykiem na ziemię, łapiąc się za bolącą kończynę. Trzeci zaatakował mnie od tyłu, lecz udało mi się wyrwać pomimo rwącego bólu w klatce piersiowej i rzuciłem nim o ścianę tak, że połamały mu się żebra i charknął krwią. Czwarty został powalony przez Rekera. Dzielnie walczył, choć widziałem po nim, że z jego raną jest źle… Powalił jeszcze piątego, lecz zatoczył się z osłabienia. Został uderzony w twarz i upadł na podłogę. Szybko znalazłem się obok niego i uderzyłem z całej siły szóstego w twarz. Zatoczył się i był nieco oszołomiony, więc podciąłem mu nogi i kopnąłem bezwzględnie z brzuch, na co jęknął i zemdlał.
Kątem oka zobaczyłem że Reker się podniusł, lecz był oszołomiony po silnym uderzeniu. Zobaczyłem jak jeden z nich stoi za nim z nożem uniesionym ku górze! Niewiele myśląc, osłoniłem swojego dowódcę i zablokowałem jego atak. Wykręciłem mu rękę za plecy i „wyrwałem” mu ramie ze stawu, na co zaczął przeraźliwie wyć z bólu na ziemi. Został jeden! Patrzył przestraszony na mnie.
- Nie zaatakujesz mnie! Jestem dowódcą! - powiedział broniąc się jak ostatni tchórz.
- Nie… Ty jesteś ścierwem, które nie zasługuje na taki tytuł! - warknąłem wciąż wściekły i kopnąłem go w brzuch, na co się zgiął w pół i ponownie go kopnąłem, lecz tym razem w szczękę, łamiąc mu ja w drobny mak. Upadł na ziemię zamroczony i kiedy chciał wstać, kopnąłem go jeszcze w bok, na co jęknął i upadł.
- Leżeć! - rozkazałem lodowatym głosem.
Spojrzałem w stronę Rekera, który opierał się ściany. Kiedy chciałem spytać jak się czuje, nagle ktoś złapał mnie o tyłu i przytrzymał. Zablokowali moje ruchy, więc nie byłem zadowolony. Szarpałem się żeby mnie puścili, lecz oni nie odpuszczali.
- Zabierzcie go do celi! - warknął ktoś i dopiero teraz zauważyłem jakiegoś wysokiego mężczyznę, z zielonymi oczami i brązowymi włosami. Żołnierze mnie siłą wyciągnęli z sali obrad i wtrącili mnie do jakiejś więziennej celi. Zostałem po chwili sam… Westchnąłem tylko na to, i usiadłem na byle jakim łóżku. Byłem zły że mnie tu zamknęli, bo przecież ja tylko chciałem pomóc! A po pysku tylko dostałem… Poczułem się jakbym był jakimś kryminalistą. Spuściłem tylko głowę i gapiłem się w podłogę.
„No tak! Pewnie myślą ze jestem jakimś zabójcą czy coś w tym stylu” westchnąłem w myślach i tak siedziałem jak ostatni idiota w pace! Może jeszcze zaczną mnie torturować… Na tą myśl aż się wzdrygnąłem, lecz moje myśli poszły od razu w stronę mojej matki i siostry. Oby im nic zrobili!
< Reker? :3 jakoś to wyjaśnisz? xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz