- Dajesz mi szczeniaka? - spytałam z niedowierzaniem i spojrzałam na szczeniaka, który lgnął do mnie w poszukiwaniu pieszczot i ciepła – Eh… No to jesteś już mój! - powiedziałam uśmiechnięta i włożyłam szczeniaka pod swoja kurtkę, żeby mu było ciepło.
- Jak go nazwiesz? - spytał zainteresowany.
- Myślę że imię Red, pasuje do niego idealnie – powiedziałam głaszcząc łepek psa wystający spod mojej kurtki. Nagle Desperado odwrócił się do mnie zadem i ewidentnie strzelił focha.
- Co? Masz focha, bo wzięłam szczeniaka? - spytałam na co „fuknął” nosem – No… Skoro masz focha, to w takim razie oddam wszystkie pyszne kosteczki cukry Księciu, skoro Ty nie chcesz i się na mnie obraziłeś, to pewnie ich nie chcesz… - powiedziałam, podeszłam do Księcia i podałam mu parę kosteczek, na co mój koń od razu zareagował i mnie szturchnął łbem, domagając się pieszczot.
- Co? Czyli jednak nie jesteś na mnie zły? - spytałam odwracając się do ogiera przodem. Spojrzał na mnie i pokiwał głową w górę i w dół, na znak że już się nie złości - Ale z Ciebie agent… - dodałam rozbawiona i dałam mu jego przydział kostek cukru i wsiadłam na niego.
Jackob się śmiał jak nie wiem co, z zachowania Desperada. Poklepałam go po szyi i ruszyliśmy stępem w stronę wieży.
- I co teraz? - spytał Jackob.
- Nie wiem… Jak na razie ukrywajmy nasz związek przed innymi, bo nie chcę słuchać ich opinii na nasz temat – westchnęłam – Było by dobrze gdyby Reker też o tym nie wiedział, choć pewnie znając życie sam zacznie węszyć i się tego dowie – dodałam jeszcze rozbawiona.
- Ma niezłego nosa do wyczuwania czegoś takiego – zaśmiał się.
- Byłby z niego świetny tropiący, bo szybko łapie trop – zaśmiałam się.
- Wjadę pierwsza, żeby nie było… - dodałam niepewnie, lecz on się tylko uśmiechnął i złapał mnie za rękę.
- Dobrze – powiedział spokojnie z ciepłym uśmiechem.
**
Wjechałam przez bramę jako pierwsza, a Jackob jakieś 40 minut później. Cały czas chowałam szczeniaka pod kurtką i szłam razem z chłopakiem do mojego pokoju.- Pomożesz mi go wykąpać? - spytałam – Nie wiem… Są tu jacyś treserzy psów? Wypadało by żeby też pomagał innym, skoro już go mam – powiedziałam radośnie – William nie u o niczym wiedzieć – dodałam na co parsknął śmiechem.
Dziwne ale gdy miałam psiaka przy sobie, to nie odczuwałam w ogóle strachu, gdy przechodziłam obok innych żołnierzy… Czułam spokój i radość. Może coś w końcu się zmieni na lepsze? W końcu ja i Jackob chyba jesteśmy parą… I jeszcze dał mi tego ślicznego szczeniaczka!
< Jackob? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz