- Mogę ci o tym opowiedzieć jak chcesz - powiedział spokojnie, a ja spojrzałam na niego niepewnie. Czy to prawda, że też coś takiego przeżył? Może nie jestem sama i nie jestem jakimś dziwolągiem?
Po chwili kiwnęłam delikatnie głową na zgodę, że chcę posłuchać jego strasznych przeżyć. Zaczął mi więc opowiadać jak go torturowano, jak próbowano go „wytresować” na żołnierza doskonałego, co stało się z jego ojcem. Wszystko! Gdy skończył spojrzał na mnie ale ja miałam mieszane uczucia… Współczułam mu ale nie byłam gotowa opowiedzieć o swoich bólach… On to momentalnie zauważył, więc powiedział o dziwo spokojnie.
- Powiesz kiedy będziesz gotowa dobrze? - spytał na co pokiwałam twierdząco głową.
- Trop survécu, mais pour moi il n'y a pas d'espoir – powiedziałam po francusku - Je suis juste un parasite et les ordures… Il n'y aura jamais bon, je veux mourir – dodałam jeszcze, na co spojrzał na mnie łagodnym spojrzeniem.
**
Obudziłam się w nocy. Była godzina 2:38 rano. Wszędzie były po ściemniane światła. Nie mogłam spać, bo znowu przyśniły mi się koszmary. Spojrzałam na łóżko Rekera i zobaczyłam że śpi, więc wyszłam z łóżka i poszłam się przejść po pustych korytarzach. Teraz mogłam chodzić spokojnie, bo wszyscy spali. Szłam spokojnie, lecz byłam pogrążona we własnych myślach i czułam przytłaczający smutek oraz ból. Nogi zaprowadziły mnie do jakiegoś otwartego pomieszczenia skąd było widać całą okolicę. Na niebie było widać gwiazdy, więc usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w niebo. Znowu zaczęłam nucić cicho piosenkę swojej mamy.„Bierz to, co chcesz,
ja mogę ci dać moich błękitnych oczu blask.
Bierz, co chcesz - ja mogę ci dać zapachy nocy, lśnienie gwiazd.
Wciąż czekam na znak, więc pozwól mi zostać [pozwól zostać],
bo trudno mi tak, tak trudno się rozstać.
Daj mi tę jedną szansę:
Powiedz mi, powiedz coś,
czy przyjmujesz miłość tą, którą niesie tobie los.
Powiedz mi, powiedz wprost,
czy nie słyszysz tego, jak wołam ciebie poprzez noc”.
Później spojrzałam na swoją zabandażowaną rękę. Zdjęłam bandaż i zobaczyłam gojące się rany. Wyjęłam żyletkę ukrytą w swojej kieszeni i przejechałam sobie delikatnie po ręce.
- Sara… - usłyszałam zaniepokojony głos Rekera. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego jak stoi w korytarzu. Patrzyłam na niego nieobecnym wzrokiem, jakbym była gdzieś indziej. Patrzył na spływającą krew z mojej ręki, lecz ja się tym nie przejmowałam, bo czułam się wtedy dobrze. Podszedł do mnie powoli i gdy chciał coś powiedzieć, ja się odezwałam szeptem.
- Zawsze byłam dręczona przez innych… Zawsze się nade mną znęcano! - mówiłam szeptem i kolejny raz przeciekłam sobie ręką, co dodało mi jakby odwagi – Bito, wyzywano, wkładano głowę do toalety mnie i innym słabym dzieciom i spuszczali wodę żebyśmy się topili i dusili. Jednego z chłopaków w ten sposób zabili, bo nie wytrzymał… Zacinanie włosów, upokorzenia publiczne, nauczyciele którzy zamiast pomóc, śmiali się ze słabości takich osób, bądź nawet nie reagowali… - powiedziałam i kolejny raz się przecięłam – Życie jest bez sensu… Pełne bólu i nienawiści. Nie ma po co żyć w takim świecie! Wszyscy mają cię za śmiecie i nic nie warte gó*no... W ich oczach jesteś robakiem i pasożytem. – powiedziałam i znowu się przecięłam lecz tym razem mocniej i poleciało więcej krwi.
< Reker? Otworzyła się :3 A o matce swojej powiedziała ci wcześniej przed tamtymi „badaniami” u tamtych świrów xdd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz