sobota, 14 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Tamary

Po wyjściu z pokoju Tamary udałem się na długo oczekiwaną strzelnicę gdzie znowu czekała drużyna tylko, że tym razem nie prosiłem ich o to. Zabrałem ze stolika AK-47 i się do nich ostrożnie zbliżyłem.
- Szpiegujecie mnie? - zapytałem z ironią w głosie na co cicho się zaśmiali.
- My tylko trenujemy nie widzisz - prychnął Mike strzelając z glocka 19 do tarczy, ale nabój poleciał na sam dół trafiając w pole jedynki.
- Ręka wyżej i wstrzymaj oddech, bo ręka ci lata - dałem mu radę i sam zacząłem strzelać na co cała drużyna musiała się oczywiście gapić. Środek, środek i znowu środek! Wycelował w środkowy punkt chyba z 20 razy co zawsze ich zachwycało z tego co przeczuwałem w magazynku został tylko jedna kula, lecz nagle ktoś złapał mnie za kark i wystrzeliłem wystraszony w ścianę, z której posypał się tynk. Odruchem bezwarunkowym było uderzanie napastnika z kopa w klatkę piersiową i przewalenie go na ziemie wykręcając mu nad głową ręce. Gdy agresor jęknął na ziemi z bólu przyjrzałem się jego twarzy, był to Lucas na co westchnąłem zdegustowany i go puściłem. - Nigdy, ale to nigdy nie zachodź mnie od tyłu, bo może się to kiedyś tragicznie skończyć - rzekłem opierając się o ścianę i próbując się uspokoić.
- Spokojnie to były tylko żarty - powiedział z przestrachem wstając.
- Masz szczęście, że ci głowy nie odszczelił - wyszeptał mu na ucho Mike, ale i tak go usłyszałem.
- Muszę iść nie obijać się - mruknąłem i poszedłem w stronę stajni. Miałem ochotę wyjechać na morderczą przejażdżkę, która miała mnie tak wymęczyć żebym błagał o powrót do wieży. Wchodząc do stajni końskie łby jak zawsze skierowały się w moją stronę a nawet jakiś mnie trącił, bo poczuł ode mnie zapach smakołyków. Szybko zobaczyłem jednak siostry i zignorowałem tą zaczepkę. - Widzę, że świetnie się bawicie - zaśmiałem się odganiając wszystkie zmartwienia. Meddy dała Desperadowi kostkę cukru co wyglądało dość zabawnie. Przeszedłem obok nich i otworzyłem boks Persefony, na którą gwizdnąłem na co wyszła i stanęła przed swoim "pomieszczeniem". Widząc, iż się już nią zajęto prędko ją osiodłałem, lecz westchnąłem gdy zobaczyłem na czapraku zaschniętą krew, która oczywiście należała do mnie, ale postanowiłem się tym nie przejmować i wdrapałem się na jej grzbiet.
- Gdzie jedziesz? - zdziwiła się Tamara.
- Przejechać się! Jedziesz ze mną? - zadałem jej pytanie z błyskiem w oku.
- Ja też chcę! Ja też! - krzyknęła Meddy na co się nieco zakłopotałem.

<Tamara? :3 Bierzemy ją czy nie? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz