sobota, 14 stycznia 2017

Od Reker'a cd. Sary

Obudziłem się w środku nocy, bo nie miałem ochoty już spać. Spojrzałem na łóżko Sary gdzie jej nie było. Zmartwiony wstałem i zacząłem rozglądać się po sali, ale po chwili wyszedłem na korytarz i zacząłem jej szukać. Zarysy białego wilka doprowadziły mnie do "punktu widokowego" skąd można było bardzo dobrze zobaczyć całą zniszczoną przez apokalipsę okolicę. Na jednym z parapetów siedziała owa szukana, widziałem, że się pocięła więc do niej podszedłem jednak nie "zaatakowałem" ją setkami pytań byłem spokojny i opanowany by jej nie przestraszyć i jeszcze bardziej nie dobić. Gdy wypowiedziałem jej imię od razu wszystko z siebie wyrzuciła. Znęcali się nad nią i upokarzali co rozumiałem bardzo dobrze. Zobaczyłem, że narobiła sobie wiele ran, które potrzebowały opatrzenia. Wiem, że cięcie się powoduje coś w rodzaju "pocieszenia" ale mało to pomagało na prawdę. Przytuliłem ją do siebie na co się zdziwiła, lecz mnie nie odepchnęła.
- Wiem jak się czujesz, ale nie możesz dać się tak po prostu złamać. Kiedy opuściłem poligon wmawiałem sobie, że nie jestem nic wart i lepiej by było gdybym umarł, czułem się jak wrak człowieka, ale udało mi się przez to przejść dzięki ludziom, na których mi zależało. Miałem dla kogo żyć tak samo jak ty masz. Pomyśl o swoim ojcu albo siostrze oni się o ciebie strasznie martwią. Wiesz co różni nas od zwykłych ludzi? - zapytałem na co pokręciła przecząco głową - Jesteśmy od nich o wiele silniejsi nie zginamy się pod ich krytyką tylko brniemy dalej - wyjaśniłem i wyjąłem jej z dłoni żyletkę, ale złapałem ją tak niefortunnie, że i sam pociąłem sobie dłoń. - Jeśli nie przekupiły cię te argumenty to chociaż zrób to dla mnie, nikt ci tu krzywdy nie zrobi a jeśli tak to spotka się ze mną i z karą czekającą za swoje przewinienia - ciągnąłem dalej - A teraz chodź muszę ci to opatrzyć, żeby nie wdało się zakażenie - rzekłem jeszcze. Dziewczyna chwilę się wahała, ale jakimś cudem zgodziła się wrócić ze mną na salę. Sam zająłem się ranami, bo wiedziałem, że nie chce, żeby ktokolwiek się do niej zbliżał, nie spodobało jej się odkażanie, bo wiązało się to ze szczypaniem, ale jakoś przez to przebrnęliśmy, na zakończenie owinąłem jej rękę bandażem.
- Vous ne dites à personne? - zapytała ze smutkiem.
- Personne ne promesse - zapewniłem ją - Idź spać jakby śnił ci się koszmar to mnie obudź - dodałem jeszcze kładąc się do siebie.

<Sara? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz