- Idiota! - mruknęłam zła, patrząc jak spod byka na chłopaka.
- Co? - spytał zdziwiony.
- Nie ukrywaj bólu i nie zgrywał twardziela! - warknęłam znowu – Wszyscy się o Ciebie martwią a Ty masz ich zwyczajnie w Dupie! - warknęłam.
- Sara jak Ty się wyrażasz?! - spytał zdziwiony ojciec na co prychnęłam i wyszłam z sali.
Denerwowało mnie jego zachowanie! Zgrywa cwaniaczka i olewa swoich najbliższych! Nie widzi ze robi innym tylko przykrość… Szłam zamyślona po korytarzu i doszłam w końcu do punktu widokowego. Odruchowo ścisnęłam naszyjnik, na mojej szyi.
„Mamo… Tak mi ciężko”
Przemknęło mi przez myśl. Ręka rwała jak chole*a! Nie mogłam nią w ogóle ruszać, bo była zagipsowana i w temblaku. Przypomniałam sobie słowa tamtego lekarza „jej sprawność spadła o jakieś 50 procent”. Teraz to już nic nie będę potrafiła robić tą ręką! Mogę nigdy nie odzyskać dawnej sprawności co mnie dobijało, bo widziałam już ludzi po takich urazach i nigdy nie wracali całkowicie do siebie…
„Czyli znowu będę bezużyteczna”
Westchnęłam ponownie w myślach i zaczęłam powoli wracać. Kiedy dotarłam na medyczny pies był uwalony na moim łóżku, a Williama, ojca i Lisy nigdzie nie było… Bałam się Darka, lecz nie zamierzałam dawać Reker’owi tej satysfakcji, że prosiłam go o pomoc! Pewnie gad jeden się zemścił!
Westchnęłam na to bezgłośnie i wyszłam ponownie z oddziału, bo wciąż bałam się psa… Wałęsałam się po korytarzach bez celu, lecz złapałam jakiegoś doła i nie chciało mi się z nikim gadać.
< Reker? Złapała doła wredny z Ciebie gad xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz