poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Sary cd. Reker’a

Podczas gdy Reker spał, ja przez te dni miałam kompletnego doła! Nawet po rozmowie z ojcem, ja czułam się przybita. Często udawałam że śpię, żeby mieć święty spokój. I tak mijały cały czas dni… Co jakiś czas rozmawiałam z ojcem, lecz najczęściej panowała między nami cisza. Cały czas w głowie miałam myśl "Czy ja się kiedyś komuś przydam".
**
Minęły cztery dni, a chłopak nadal spał. Niepokoiło to wszystkich, lecz gdy nadeszło popołudnie, obudził siew końcu. Pierwszy i ojciec odetchnęli z ulgą. A ja byłam spięta i znowu czułam się przybita. I jeszcze pies, którego cały czas obserwowałam ze strachem. Pamiętałam tamten straszny wypadek… Pies tak mnie pogryzł, że było mi widać aż kości, bo mięśnie były tak „rozdarte”. Ból wtedy był nieznośny, a strach paraliżował. Uratował mnie wtedy sąsiad, który zastrzelił psa. Kiedy ojciec i pierwszy wyszli, ja poczułam się nie komfortowo. Bałam się zaczynać rozmowy, a w powietrzu była „dusząca” atmosfera. Wtedy ukradkiem zobaczyłam jak położył jakąś kartkę na moim stoliku, co mnie zdziwiło i przeraziło jednocześnie, a chłopak zasnął spokojnie, odwracając się ode mnie plecami. Wzięłam ją drżącymi rękami i przeczytałam liścik. Zdziwiło mnie że nie jest na mnie zły, a co do psa to chyba nigdy się nie przekonam…
**
Minęły dwa tygodnie, więc lekarze zdjęli mi gips z ręki, bo pęknięta kość się zrosła, lecz uszkodzone mięśnie i ścięgna bardzo długo się regenerowały… Kiedy lekarz lekko podniósł moją rękę, syknęłam z bólu który ogarną moją całą rękę aż do kręgosłupa. Natychmiast obniżył mi rękę i spojrzał na nią ze zmartwieniem.
- Możesz poruszyć ręką i palcami? - spytał wciąż trzymając moją prawie bezwładną rękę.
Poruszyłam lekko ręką i palcami, choć z dużym trudem i dłuuuugim spowolnieniem. Reakcje w mojej lewej ręce były tak słabe, że posmutniałam. Gdy chciałam powtórzyć czynność, poczułam ostry ból, więc znowu syknęłam, zaciskając zęby i zaprzestałam czynności.
- Hm… Uszkodzenia są poważniejsze niż myśleliśmy – westchnął – Nadal musi chodzić z ręką w temblaku, żeby jej nie uszkadzać. Jest lekka poprawa, choć sprawność ręki spadła jednak o jakieś 75 procent. Ścięgno słabo się regeneruje… Co prawda mięśnie prawie się „naprawiły”, jednak z tym będzie ciężej… - zwrócił się do zmartwionego ojca.
Posmutniałam na to, bo znowu poczułam się cholerną kaleką! Włożyłam rękę z powrotem do „ochraniacza” i próbowałam powstrzymać łzy smutku.
- A co z nim? - spytał nagle pierwszy, wskazując na chłopaka.
- Możemy już zdjąć gipsy, lecz mięśnie nóg są słabe, więc może się nieco przewracać, lub mieć problemy z chodzeniem – westchnął i zabrał gdzieś Rekera. Pewnie na zdjęcie gipsów!
Ojciec i William musieli nagle wyjść, bo coś ważnego mieli do załatwienia, a ja zostałam sama. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy, choć szybko je wycierałam żeby nikt ich nie zobaczył. Położyłam się więc i schowałam głowę w poduszkę, zakrywając się po uszy kołdrą.

< Reker? :3 część dalsza doła xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz