poniedziałek, 23 stycznia 2017

Od Sary cd. Marcus’a

Niech to szlak! Akurat kiedy wymknęłam się ojcu, musiałam trafić na stado zombie! Miałam przy sobie zapasową amunicję i w plecaku wszystkie potrzebne rzeczy żeby przetrać, lecz musiałam się szybko schronić, bo nadciągała już noc! Nie dawałam się otoczyć tym kreaturą, lecz problem w tym że te hałasy wystrzałów je zwabiały, nawet jeśli miałam założony tłumik! Nagle jednak ktoś mi niespodziewanie pomógł, czym byłam zdziwiona, lecz nie stałam jak słup soli, tylko wykorzystałam tę okazję, którą strzelec mi zrobił i utorował mi drogę do budynku. Szybko się wspięłam z jego pomocą i obdarowałam go wdzięcznym spojrzeniem, chociaż byłam cały czas czujna i gotowa na atak z jego strony.
- Co robiłaś tutaj sama? Miasto nie jest chyba najlepszym miejscem podczas apokalipsy zombie- stwierdził, bacznie mnie obserwując.
- Nie rozśmieszaj mnie! Tutaj jestem całkowicie bezpieczna – powiedziałam spokojnie i z lekka rozbawiona – Tak w ogóle to dzięki za pomoc!
- Nie ma za co – odparł podejrzliwie – Czemu niby jesteś tutaj taka bezpieczna? Prawie zjadły Cię zombie! - odparł podając solidny argument.
Wiedziałam że nie mogę mu jak na razie zdradzać takich informacji. Nie wiedziałam kim był i była w stosunku do niego nieufna, mimo iż mi pomógł. W głowie krążyło mi jedno pytanie „Z jakiego jest obozu”, chociaż widać było że jest osłabiony, lecz to równie dobrze mogła być świetna przykrywka dla wroga.
- Z jakiego jesteś obozu i kim jesteś? - spytałam w końcu i w razie gotowości miałam przy sobie wciąż odbezpieczoną broń.
- Obóz?! - zdziwił się – Nie ma przecież żadnych obozów! - powiedział zdziwiony, na co popatrzyłam na niego jak na idiotę i przekręciłam lekko głowę w prawo niczym pies.
- Powiedz… Czy Ty znasz w ogóle sytuacje polityczną w naszym kraju? - odpowiedziałam pytaniem.
- Sytuację polityczną? - zdziwił się – Przecież wszystko padło! - powiedział nieco wnerwiony i oschle, co mnie zezłościło, lecz starałam się być opanowana tak jak zawsze uczył mnie ojciec.
- Tak matole! - westchnęłam – Czyli nic nie wiesz i jesteś kompletnie łysy… - powiedziałam i podrapałam się po karku – Dobra! Słuchaj więc! Na terenie naszego raju funkcjonują 4 obozy… Duchów, Przemytników, Trupów i Śmierci.
- Dziwne nazwy – mruknął.
- Może i tak, ale idealnie pasują do ich członków – również mruknęłam – Słuchaj a nie gadaj! - skarciłam go, co mu się nie spodobało, lecz nie dałam mu wejść w słowo – Te pierwsze dwa obozy pomagają ludziom i jesteśmy Ci „dobrzy”. Natomiast w pozostałych dwóch obozach są ludzie, którzy uwielbiają zabijać dla przyjemności niewinnych ludzi. Znęcać się nad nimi i w ogóle… Są kompletnie bez serca i zabijanie ich cieszy czy tam nawet podnieca! Inaczej mówiąc są źli do szpiku kości! To nasi najwięksi wrogowie i często są z nimi bitwy – wytłumaczyłam.
- Dobra… A Ty w takim razie z jakiego obozu jesteś? - spytał – I na czyim terytorium jesteśmy? - pytał starając się opanować.
- Duchy mój drogi! - powiedziałam i pokazałam mu naszywkę z logiem Duchów na plecach – Każdy członek taki nosi i jesteś na naszym terytorium, które jest najbardziej rozległe – dodałam – Z resztą! Jeśli nie zobaczysz to nie uwierzysz! Chodź! - powiedziałam jeszcze i zaczęłam skakać po dachach jak małpa – No rusz się! - krzyknęłam jeszcze do wahającego się chłopaka – Chyba że chcesz tu zamarznąć! - dodałam jeszcze rozbawiona.

< Marcus? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz